Tak na przykład było ostatnio w okolicach Myślenic. Przebiegające przez powiatową szosę zwierzę jeden z mieszkańców dostrzegł w dolinie Krzczonówki, pomiędzy Pcimiem a Krzczonowem. Niedźwiedź zniszczył też na początku maja, w krótkim odstępie czasu, pasieki w Lubniu i przy ul. Bergela w Myślenicach. Za pierwszym razem łupem drapieżnika padło 8 kilogramów miodu, za kolejnym – już piętnaście.
– To młodziutki osobnik, prawdopodobnie szuka terenu dla siebie. Przyszedł od strony Lubonia Wielkiego – mówi Tomasz Bartko, nadleśniczy Nadleśnictwa Myślenice. I przypomina, że ostatnie doniesienia na temat obecności niedźwiedzi w tej części Beskidów pochodzą sprzed dobrych kilku lat.
Na przykład w 2014 r. młody osobnik zginął pod kołami samochodu na „zakopiance” w Stróży. Miał półtora metra, ważył prawie 80 kilogramów. Wcześniej w tym miejscu niedźwiedź kręcił się w 2008 r., na szczęście zawczasu został spłoszony przez ludzi.
Coraz częściej misia spotkać można też w Gorcach. Ostatnio mieszkaniec Krościenka natknął się na jedno z tych zwierząt przy
czerwonym szlaku w sąsiedztwie szczytu Marszałek, w paśmie Lubania. Widziano je również w innej części tego masywu, nad Grywałdem.
– Ten rok jest szczególny, co chwilę otrzymujemy informacje od turystów o spotkaniu z niedźwiedziem, ludzie przysyłają nam nawet zdjęcia – przyznaje Jerzy Kapłon, ratownik Grupy Podhalańskiej GOPR.
To właśnie ratownicy z Rabki-Zdroju kilka dni temu umieścili na Facebooku ostrzeżenie przed takimi spotkaniami w Gorcach, Pieninach i Beskidzie Wyspowym. Podobnie zresztą postąpili leśnicy z Myślenic, prosząc turystów o wzięcie pod uwagę, że idąc do lasu można spotkać... dzikie zwierzę.
Każdego roku Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Krakowie wypłaca około 40-50 tys. zł odszkodowań za straty spowodowane przez niedźwiedzie (to zwierzęta chronione, więc odpowiedzialność za nie bierze na siebie Skarb Państwa). W tym roku, jak na razie, zgłoszono dwa takie przypadki – właśnie z Lubnia i Myślenic.
Ale niedźwiedź wdarł się także do pasieki w Winiarczykówce, przysiółku Lipnicy Wielkiej. Właściciel pasieki znalazł rozbite ule oraz zniszczone ramki na miód. – Ślady tarzania się zwierzęcia po trawie wskazywały na to, że zostało zaatakowane przez pszczoły – usłyszeliśmy w Babiogórskim Parku Narodowym. Zresztą, w tamtych okolicach, m.in. na przełęczy Brona , drapieżnik był widziany już w marcu. Prawie na pewno jednak nie bytuje na stałe pod Babią Górą. Zachodzi do nas ze Słowacji, Pilska lub Policy.
Z danych RDOŚ wynika, że niedźwiedzie dają się we znaki nie tylko pszczelarzom. W Czarnej Górze zdarzyło się np., że dziki zwierz zadeptał poletko... owsa.
Zniszczenia dokonane w Małopolsce to jednak i tak nic w porównaniu z tym, co wyczyniają niedźwiedzie na Słowacji. Np. w Tatrzańskiej Łomnicy regularnie niszczą krzyże i znicze na lokalnym cmentarzu.
Leśnicy nie ukrywają, że misie są obecnie w okresie rui. Sygnały o spotkaniach z nimi w Beskidach napawają optymizmem. – To dobry znak. Pokazuje, że populacja niedźwiedzi się powiększa. Zresztą dotyczy to także wilków – mówi nadleśniczy Tomasz Bartko.
Największa populacja niedźwiedzi żyje w Bieszczadach i na Pogórzu Przemyskim. Ostatnio jeden z osobników przez oszklone drzwi zaglądał tam do środka ośrodka wypoczynkowego w Kalnicy.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Dlaczego warto dbać o środowisko?
Źródło: Dzień Dobry TVN, x-news
data-hide-cover="false" data-show-facepile="false">