Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemcy zapraszają do pracy „naszych” Ukraińców. Polski rząd na razie nie reaguje, coraz mniej chętnych do roboty. Koronawirus nie pomaga

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Mimo wyraźnych objawów spowolnienia gospodarczego, pracodawcy w Polsce wciąż wskazują brak pracowników jako swój główny problem. Częściowym rozwiązaniem mogłoby być przyjmowanie większej liczby cudzoziemców, utrudniają to jednak mocno skomplikowane i absurdalne przepisy oraz praktyki urzędnicze.

FLESZ - Koronawirus w Polsce. Zachowajmy czujność i zdrowy rozsądek

Krakowska Izba Przemysłowo-Handlowa, przy zdecydowanym wsparciu bratnich organizacji, naciska rząd, by zareagował na apel w tej sprawie, wystosowany doń z Krakowa we wrześniu 2019 r. Tymczasem szybko ubywa Ukraińców pracujących i zainteresowanych pracą w Polsce. Niemcy otworzyli dla nich drzwi. Zatrudnienie obcokrajowców dodatkowo komplikuje zamieszanie związane z ujawnianiem kolejnych miejsc występowania koronowirusa...

IPH i władze miasta zainicjowały wówczas w krakowskim magistracie „Okrągły stół w sprawie zatrudnienia cudzoziemców”. Zjechali nie tylko przedstawiciele kilkudziesięciu czołowych organizacji gospodarczych, korpusu dyplomatycznego i metropolii, ale i eksperci. Uczestnicy wystosowali do rządu memorandum wzywające do pilnego uchwalenia przepisów upraszczających zasady i procedury związane z przyjmowaniem i zatrudnianiem cudzoziemców. Integralną część tego dokumentu stanowią – wypracowane przez ekspertów – gotowe propozycje regulacji oraz wskazówki dla urzędników.

Niestety, rząd reprezentował na tamtym spotkaniu jedynie Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorstw, który – poza interwencjami w kwestiach bieżących – nie może w tej palącej sprawie uczynić właściwie nic. Gospodarzami tematu są bowiem szefowie kilku resortów, przede wszystkim: spraw wewnętrznych i administracji, pracy oraz rozwoju.

Widząc determinację organizacji gospodarczych i coraz trudniejszą sytuację na polskim rynku pracy (firmom brakuje setek tysięcy pracowników, a napływ cudzoziemców słabnie), rzecznik MŚP zorganizował pod koniec lutego w swym warszawskim biurze spotkanie, mające odpowiedzieć na pytanie: co rząd zrobił w tej sprawie i jakie są szanse na oczekiwanie przez pracodawców zmiany.

- Doceniamy zaangażowanie ministra Abramowicza. Dobrze, że to spotkanie się odbyło. Dobrze, że wzięli w nim udział przedstawiciele ministerstw, którzy powiedzieli, nad czym pracują. Ale na tym pozytywy się kończą. Minęło pięć bezcennych miesięcy, a rząd nie zrobił niczego konkretnego. Nie dowiedzieliśmy się nawet, co i kiedy zostanie zrobione – ubolewa Sebastian Chwedeczko, prezydent IPH.

Rozczarowania brakiem konkretnych działań ze strony rządu nie kryją też przedstawiciele kilkudziesięciu pozostałych organizacji – sygnatariuszy krakowskiego memorandum.

- Jedynie deklaracja szefa Urzędu ds. Cudzoziemców dotycząca przekazania środków na zwiększenie personelu urzędów wojewódzkich, odpowiedzialnego za wydawanie zezwoleń na pobyt i pracę cudzoziemców o ok. 200 osób, została przez nas odebrana pozytywnie – mówi Michał Wysłocki, ekspert Business Centre Club ds. legalizacji pobytu i pracy cudzoziemców w Polsce.

Dodaje, że to tylko doraźna i wciąż niewystarczająca próba poradzenia sobie ze skutkami nieadekwatnych do obecnej sytuacji przepisów. - Jedynym słusznym i w dłuższej perspektywie skutecznym rozwiązaniem jest usunięcie przyczyn przewlekłości postępowań, tj. uproszczenie procedur, rezygnacja z niektórych z dotychczasowych obowiązków pracodawców i cudzoziemców oraz usprawnienie korespondencji z organami administracji publicznej – dodaje prawnik. Dziwi go, ze rząd dotąd nie zapowiedział spełnienia któregokolwiek z postulatów, przedstawionych pięć miesięcy temu przez tak wiele kluczowych organizacji.

To tym groźniejsze, że coraz dotkliwszy brak pracowników odczuwają wszystkie kraje naszego regionu, co nakręca konkurencję o fachowców. Czechy, Słowacja, kraje nadbałtyckie modyfikują swe polityki migracyjne tak, by zatrudnianie cudzoziemców było łatwiejsze. Od początku marca do tej rozgrywki przystąpiły Niemcy: legalnie mogą tam pracować już nie tylko wysoko wykwalifikowani specjaliści, ale i fachowcy z Ukrainy. To mocno osłabia pozycję pracodawców z Polski.

Sebastian Drzewiecki z ABSL, Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych zrzeszającego ponad 200 największych firm zatrudniających z górą 300 tys. osób, podkreśla, że przepisy i procedury dotyczące zatrudniania cudzoziemców stały się podstawową barierą w dalszym rozwoju branży.

- Sprawa jest paląca, bez szybkiej reakcji rządu nie tylko przestaniemy przyciągać nowych cudzoziemców, ale i stracimy tych, którzy u nas są, płacą podatki i składki na ZUS – ostrzega Rafał Kulczycki, dyrektor IPH. Pracodawcy zwracają uwagę, że dzięki rozwojowi gospodarczemu, który w ostatnich trzech latach zawdzięczamy m.in. masowemu zatrudnianiu cudzoziemców, państwo mogło sfinansować transfery socjalne, m.in. zasiłki z 500 plus i trzynastki dla emerytów.

W najbliższym czasie IPH wraz z bratnimi organizacjami przekaże premierowi Mateuszowi Morawieckiemu listę działań możliwych do podjęcia w obecnym stanie prawnym, bez nowelizacji ustaw.

Komentuje Michał Wysłocki, ekspert Business Centre Club ds. legalizacji pobytu i pracy cudzoziemców w Polsce, dyrektor Działu Prawa Imigracyjnego Kancelarii Sadkowski i Wspólnicy:

- Krakowskie Memorandum w sprawie zmian w legalizacji pobytu i pracy cudzoziemców w Polsce, wypracowane we wrześniu 2019 roku, przez pół roku nie doczekało się żadnej odpowiedzi ze strony rządu. Niestety, wciąż nie otrzymaliśmy zapowiedzi wprowadzenia żadnego z przedstawionych przez nas postulatów. W kolejnym apelu do Premiera RP podkreślamy, że Polska nie może zostać w tyle za innymi państwami Europy w walce o obecność odpowiednio wykwalifikowanych cudzoziemców na krajowym rynku pracy. Sytuacja w niektórych branżach jest dramatyczna, bo braki kadrowe nie pozwalają firmom na rozwój. Polska gospodarka ponosi już realne straty przez to, że wielu świetnych specjalistów wybiera jako cel migracji zarobkowej państwa, w których uzyskanie legalnego pobytu z prawem do pracy jest szybsze i pewniejsze. To naprawdę najwyższa pora, by wydawanie zezwoleń na pobyt i pracę cudzoziemców odbywało się w przewidzianych prawem terminach.

Niemcy otwierają drzwi dla Ukraińców

Od początku marca w Niemczech mogą legalnie pracować nie tylko wysoko wykwalifikowani specjaliści, ale i fachowcy z Ukrainy. Wzbudziło to w krajach Europy Środkowej obawy, że wielki sąsiad – potrzebujący w najbliższej dekadzie kilku milionów pracowników – będzie drenował z fachowców uboższe rynki.

Już dziś szacuje się, że liczba wakatów nad Renem dobiła do 1,3 mln. Pracodawcy twierdzą, że nie ma kim tych wolnych posad zapełnić, więc spoglądają na zagranicę – głównie: wschód. W tym Polskę – i dalej. Przy czym „Polska” nie oznacza tu wyłącznie Polaków, ale i „naszych” Ukraińców. Pracuje ich legalnie nad Wisłą ponad pół miliona, a na czarno przynajmniej drugie tyle.

Z wielu przeprowadzonych dotąd badań wynika, że imigrantów z Ukrainy trzymają w Polsce nie tylko
wynagrodzenia (trzy-cztery razy wyższe niż nad Dnieprem), ale i inne uwarunkowania, zwłaszcza bliskość – geograficzna (krótsza, tańsza podróż) i kulturowa (język, relacje i obyczaje). Mimo to w sondażu przeprowadzonym pod koniec 2019 r. jako preferowany kraj emigracji ankietowani Ukraińcy wskazywali najczęściej – Niemcy.

Władze RFN wyszły im właśnie naprzeciw i postanowiły szerzej otworzyć drzwi na fachowców, czyli tych, na których najbardziej zależy także polskim pracodawcom. Nowe regulacje nie są wprawdzie tak liberalne, jak postulowali niemieccy pracodawcy i jak obawiali się przedsiębiorcy znad Wisły – poważną barierą dla przybyszy ze wschodu pozostaje wciąż znajomość języka i konieczność uznania kwalifikacji - ale wielu migrantów nie kryje, że będzie chciało pokonać wszelkie przeszkody – i dotrzeć za Odrę.

Odpływ już zresztą widać – i to od pewnego czasu. Już same wieści o otwarciu się niemieckiego rynku sprawiły, że wielu Ukraińców zaczęło tam wyjeżdżać – chcąc się zahaczyć, na początek, na czarno. To niejako próba powtórzenia modelu znad Wisły: tu również większość przybyszy pracowało najpierw w szarej strefie, a część w końcu zatrudniła się oficjalnie, zaczęła płacić podatki i składki na ZUS. W zeszłym roku liczba takich cudzoziemców, w przytłaczającej większości Ukraińców, przekroczyła 600 tys. Ale od paru miesięcy maleje…

- Zauważamy mniej pracowników z Ukrainy zainteresowanych jest pracą w Polsce. Widać, że wielu czekało na marzec i wyjazd do Niemiec, więc nie chciało sobie psuć tzw. korytarza wizowego przyjazdem do Polski na sześć miesięcy – komentuje Krzysztof Inglot, prezes agencji zatrudnienia Personnel Service

O dalszych ułatwieniach administracyjnych i zachętach dla Ukraińców, Białorusinów i innych imigrantów myślą też Czechy, Słowacja i Węgry. Małopolscy i śląscy pracodawców mówią o wyraźnym wzroście zainteresowania pracujących w Polsce fachowców z Ukrainy wyjazdem do Czech, gdzie płace na podobnych stanowiskach są nawet o połowę wyższe. Czesi w zeszłym roku złagodzili przepisy imigracyjne, bo w ich fabrykach także brakuje wykwalifikowanych pracowników.

Polski rząd na razie na to nie reaguje. Dość łatwo zatrudnić się przybyszom ze Wschodu na krótki czas (do pół roku), natomiast dłuższa praca, o osiedleniu nie wspominając, wymaga całego mnóstwa zabiegów i wielomiesięcznej administracyjnej mitręgi. I to zniechęca coraz więcej osób.

Według wspomnianego sondażu Personnel Service, tylko 8 proc. imigrantów z Ukrainy chciałoby zostać w Polsce na stałe. Przyznają przy tym, że do zamieszkania u nas - poza wyższymi wynagrodzeniami – mogłoby ich przekonać właśnie uproszczenie przepisów i przyspieszenie procedur służących legalizacji stałego pobytu i zatrudnienia.

Domagają się tego polscy pracodawcy zrzeszeni właściwie we wszystkich kluczowych organizacjach gospodarczych oraz największe polskie metropolie, których rozwój jest zagrożony z powodu deficytu rąk do pracy. Mówią wprost: bez dodatkowych pracowników z zagranicy polskie firmy nie będą mogły zrealizować zamówień i kontraktów, polska gospodarka przestanie rosnąć, co grozi katastrofą nie tylko firmom i im pracownikom, ale po prostu wszystkim Polakom, zwłaszcza korzystającym z wszelkiego rodzaju zasiłków; te są bowiem finansowane ze wzrostu gospodarczego.

Rzecznik MŚP interweniuje w sprawie cudzoziemców

Polscy przedsiębiorcy są wściekli nie tylko na absurdalne, nieżyciowe przepisy, ale praktyki części urzędów, nie mające – w opinii wielu ekspertów – podstaw prawnych, a zatruwające życie cudzoziemcom i ich (potencjalnym) pracodawcom.

W zeszłym roku rzecznik MŚP wnioskował do resortu pracy o wydanie „objaśnienia prawnego dot. prawidłowego rozumienia i stosowania przepisu art. 1 Rozporządzenia 1231/2010 w ramach procedury uzyskiwania zaświadczeń A1 dla obywateli spoza UE”.

- Chodziło mi o zaprzestanie praktyki odmawiania wydania zaświadczeń A1 obywatelom państw trzecich w takich sytuacjach, kiedy „nie są powiązani z Polską przez okres dostatecznie długi” lub „zachowują zwykły ośrodek swych interesów życiowych” w państwie trzecim – wyjaśnia rzecznik. ZUS potrafił miesiącami badać te kwestie i kwestionować pobyt obcokrajowców w Polsce, co w opinii ministra Abramowicza było wynikiem błędnej (rozszerzającej) interpretacji zapisów rozporządzenia.

Rzecznikowi MŚP chodziło o pozostanie przy uznaniu rezydencji podatkowej obywatela państwa trzeciego w Polsce za bezwzględnie obowiązujące kryterium do uznania pobytu cudzoziemca na terytorium Polski za legalny oraz „ogólne zapewnienie, że obowiązujące wytyczne będą stosowane przez ZUS w zgodzie z interpretacją przyjętą w wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE (w sprawie C-477/17 Balandin)”.

Koronawirus a Ukraińcy

Michał Wysłocki, ekspert BCC ds. legalizacji pobytu i pracy cudzoziemców w Polsce, zwraca uwagę, że zamieszanie związane z koronawirusem w poważnym stopniu komplikuje i będzie komplikować zatrudnianie i pracę cudzoziemców.

- Ujawnianie zakażeń w kolejnych państwach, także europejskich, sprawia, że część globalnych firm działających w Polsce już dziś wstrzymała międzynarodowy ruch swoich pracowników i to w obie strony. Dotyczy to np. delegowania do Polski pracowników z państw podwyższonego ryzyka, podróży służbowych do naszego kraju, przyjmowania misji gospodarczych, czy wysyłania do Polski specjalistów mających przeprowadzać szkolenia lub wdrażać określone rozwiązania w polskich oddziałach. Zdecydowanie koronawirus, prowadzący w niektórych państwach do zamykania granic, może wpłynąć także na zmniejszenie liczby przybywających do Polski migrantów zarobkowych, wciąż jeszcze bardzo potrzebnych polskiej gospodarce – mówi prawnik.

Jego zdaniem, utrzymujący się przez dłuższy czas rozwój epidemii może spowodować zmniejszenie zapotrzebowania na pracowników cudzoziemskich.

- Otrzymuję informacje o znaczącym spadku obrotów w niektórych polskich firmach, których działalność uzależniona jest od sytuacji gospodarczej np. w Chinach. Jeśli sytuacja w szybkim terminie nie ulegnie zmianie, firmy te będą zmuszone do redukcji zatrudnienia, zarówno wśród pracowników cudzoziemskich, jak i Polaków. Miejmy zatem nadzieje, że koronawirus nie zbierze w przyszłości żniwa w postaci fabryk, zamykanych w Polsce nie z powodu braku pracowników z zagranicy, a z powodu braku dla nich pracy – kwituje Michał Wysłocki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska