Od lat szukałam informacji, zdjęć, które potwierdziłyby, że kamienica powinna nazywać się Sklarczykówka, nie jak powszechnie to zostało przyjęte - Szklarczykówka - mówi Maria Szydłowska, gorliczanka. - Teraz jestem tego pewna - dodaje.
Poszukiwania dowodów jednak przyniosły skutek
Kamienicę przy Legionów 13 zna każdy mieszkaniec miasta. To przecież najważniejszy symbol historii II wojny światowej.
To tu od 1941 do 45 roku przetrzymywanych było około 2500 mieszkańców miasta, ale i okolic. Wielu z nich zginęło potem tragicznie. Teraz okazuje się, że jej historia jest jeszcze bardziej zawiła.
- W rozmaitych wspomnieniach, dokumentach zgromadzonych przez poprzednią właścicielkę, Bronisławę Sartorius odnalazłam między innymi karty pocztowe sygnowane nazwiskiem Józefa Sklarczyka. Początkowo zastanawiałam się, czy to kwestia charakteru pisma, czy rzeczywiście budowniczy kamienicy nazywał się Sklarczyk - opowiada pani Maria.
Różnica drobna, można by powiedzieć, że bez znaczenia, ale przecież kamienica jest wpisana do rejestru zabytków, więc warto, by nazwa była rzeczywiście odzwierciedleniem historii.
Najważniejsze zdjęcie z archiwum rodzinnego
Wątpliwości rozwiał ostatnio Jerzy Krzewicki, gorliczanin z pochodzenia, obecnie mieszkający w Kielcach. - Przeglądając przed kilkoma dniami niewykorzystane negatywy mojego taty Juliana Krzewickiego, znalazłem wreszcie fotografię, która dowodzi ponad wszelką wątpliwość, że dom nosił nazwę Sklarczykówka. Zdjęcie to było wykonane w połowie lat 50. - wyjaśnia nam.
Nie tylko historia z nazwiskiem i jego zmianą jest frapująca, ale i sam bohater zmieszania. Wedle wszelkich informacji Józef Sklarczyk był leśnikiem, a ziemia w Gorlicach trafiła mu się przez przypadek. Na popularnej w latach trzydziestych loterii zwanej dolarówką, wygrał główną nagrodę. Jaka to była kwota, dokładnie nie wiadomo. Pewne jest jednak, że za pieniądze kupił nieruchomość w Gorlicach.
Nie miał szczęścia do swojego majątku
Sklarczyk wybudował dom, ale nigdy w nim nie zamieszkał. Prawdopodobnie z powodu konfliktu z córką i jej mężem. Dowodzi tego list napisany do mecenasa Gomułki mieszkającego wówczas w Gorlicach. - Pisze, że jako gospodarz-leśnik miał nadzieję spędzić ostatnie lata swojego życia w ogrodzie i przydomowej altanie. Tymczasem została mu tułaczka do syna w Suchej Beskidzkiej - cytuje pani Maria.
W innym liście Sklarczyk zdradza mecenasowi Gomułce, że trafia mu się starsza, odpowiednia kobieta, z którą ma nadzieję się ożenić. Wspomnianą jest niejaka Mery, Niemka z pochodzenia. Być może to za jej przyczyną, gestapowcy obrali sobie za siedzibę tę kamienicę. To jednak tylko przypuszczenia.
[b]Dowód także w starym akcie notarialnym
Sprawa mylnie stosowanego nazwiska znalazła się także w akcie notarialnym z 1938 roku, gdzie czarno na białym jest napisane o przekazaniu prawa własności, jak to określono - całej realności - z Józefa Sklarczyka mylnie jako Józefa Szklarczyka na rzecz Bronisławy z Machów Muglerowej.
- Nie wiadomo, kiedy i gdzie zmarł Józef Sklarczyk. W Suchej Beskidzkiej nie ma też nikogo z jego potomków. Z tego, co wiem, wyjechali do Mielca. Tam ślad się urywa - dodaje pani Maria.
Napis na frontonie kamienicy - Sklarczykówka - z jakichś powodów został usunięty prawdopodobnie pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku. W 1985 roku urząd miejski pozytywnie rozpatrzył prośbę, by na kamienicy umieścić tablicę upamiętniającą Wilhelma Macha, pisarza, brata Bronisławy Sartorius.