Klocki Bartka są niezwykłe. Między innymi dlatego, że kilkadziesiąt pierwszych zestawów dorastało razem z nim.
- Tych mam niewiele, po pierwsze dlatego, że w latach 80-tych Lego wypuszczało na rynek tylko po kilka nowych zestawów rocznie. Nie bez znaczenia była też dostępność tych kolekcji. No i cena. Wtedy za zestaw trzeba było wydać wypłatę, a klocki dostępne były tylko w Pewexie – mówi.
Klocki dorastały razem z Bartkiem i z czasem wyparł je... Bartłomiej, ale też szkoła, dorosłe życie, obowiązki, praca, inne pasje. Złożone w pudłach przeczekały niemal trzy dekady, by wrócić ze strychu niczym muzyczny „Konik na biegunach” Urszuli.
Dziecięca miłość do klocków wróciła kilka lat temu i to ze wzmożoną siłą - taką, która nie zna ani ograniczeń czasu, ani przestrzeni. Bo ile kilometrów można przejechać po karton starych klocków, by kupić ciekawy zestaw? Okazuje się, że dużo. Gdy Bartek wypatrzył w internecie coś, na czym bardzo mu zależało, siadał w auto i nieistotny był kierunek, czy liczba pokonanych kilometrów – Gorlice – Wrocław, Gorlice – Warszawa, bywały i takie kursy, by zdobyć kolekcjonerskie klocki.
- Skończyły się czasy, że Lego można kupić na targu i za pokaźne pudło zapłacić 100 złotych. Teraz czasem tyle kosztuje jeden klocek - mówi. - Zasada jest prosta, gdy już trafi się na takie cacko, trzeba działać szybko, bo miłośników starych kolekcji jest naprawdę wielu. Czasami zdarza się, że od wystawienia zestawu i telefonu w tej sprawie, mija zaledwie kilka minut, a okazuje się, że towar jest już sprzedany - opowiada.
Gdy tylko Bartek wypatrzy jakąś okazję, albo poszukiwany model, zwykle rezerwuje klocki i zaraz potem siada w auto, by je kupić i odebrać. W swojej kolekcji ma rozmaite samochody, wozy strażackie, karetki, traktory, samoloty, śmigłowce, motocykle, statki, pojazdy kosmiczne, zamki, mnóstwo ludzików, a nawet ruchome kolejki torowe. Najstarsza z nich została wyprodukowana w 1969 roku. Składa się z lokomotywy parowej i dwóch wagoników, poruszających się po torach. Nieco młodsza z 1983 roku też składa się z parowozu i wagoników, ale tę wprawia się w ruch za pomocą swego rodzaju dżojstika. Najmłodsza została wydana przez Lego w 1990 roku i choć wygląda na pociąg pasażerski ma w zestawie wagon do transportu samochodów i też jest ruchoma.
- Najstarsza moja kolejka, była już pełnoletnia, gdy się urodziłem - śmieje się Bartek. - Zresztą ta młodsza, też jest ode mnie starsza, bo stuknęło jej już cztery dekady – dodaje.
Szczęśliwi łowcy starych klocków Lego nie należą jednak do tych, którzy liczą czas. Dla nich właśnie dzięki tej pasji podróże w czasie są możliwe, a wartość każdego zakupionego zestawu z każdą dekadą rośnie nawet kilkukrotnie.
Bartek nie liczy wartości swojej kolekcji: - Nie myślę o tym w ten sposób – mówi.
Bardziej cieszy go fascynacja innych osób jego zbiorami. Dla niej zorganizował prawdziwą wystawę z myślą o uczniach Szkoły Podstawowej w Stróżówce. Pracy przy przewożeniu i ustawianiu kolekcji było dużo, bo zajęła sporą przestrzeń na szkolnej sali sportowej. Ale jeszcze więcej wrażeń i emocji wywołała w oglądających kolekcję.
- Dla mnie te klocki są stare, bo często sporo starsze ode mnie, ale dla dzieci są niczym skarby, bo takich modeli nie znajdą na sklepowych półkach, a i na platformach zakupowych kupić kompletny zestaw to już prawdziwy rarytas – dodaje na koniec.