Żaden inny szpital w regionie nie ma takiego sprzętu. W poniedziałek wojskowi lekarze przeprowadzili pierwsze dwa zabiegi. Mało inwazyjne operacje trwały zaledwie kilkanaście minut. A już kilka godzin później pacjenci mogli mówić. Dziś idą do domu.
To przełom w małopolskiej laryngologii. Bo do tej pory zabiegi krtani przeprowadzano w naszym regionie klasycznie: za pomocą nożyczek i kleszczy, a do tchawicy lekarze wkładali grubą rurę intubacyjną. Po takiej operacji rehabilitacja głosu jest długa i bolesna, bo krtań to największe zwężenie w układzie oddechowym i podczas operacji jest niewiele miejsca, by w niej manipulować.
- Zaś laser daje nowe możliwości: jest niezwykle oszczędny dla tkanek, precyzyjnie wycina narośla, przy tym nie uszkadza zdrowych fragmentów - wymienia zalety sprzętu dr Andrzej Kozok, szef otolaryngologii w Szpitalu Wojskowym. Dodaje, że chory po laserowym zabiegu ma małe blizny, a to daje wielkie szanse na zachowanie autentycznego głosu.
47-letnia Wanda Śliwińska z Krakowa jest pierwszą pacjentką, którą "zoperował" laser. Od trzech lat ma obrzęk Reinkego - przewlekłe zapalenie strun głosowych. Od trzech miesięcy już prawie nie mówi. Zabieg był niezbędny, w innym przypadku mogłaby całkiem utracić głos. 47-latka nie ukrywa, że z przerażeniem czekała na operację. Miała być ta klasyczna, z nożyczkami i grubą rurą w tchawicy.
- Ucieszyłam się, gdy się dowiedziałam, że będę tą pierwszą pacjentką "laseru" - mówi Wanda Śliwińska. Po zabiegu czuje się dobrze. - Trochę mnie boli gardło, ale mogę mówić, a to najważniejsze - podkreśla pacjentka.
Wczorajsze zabiegi w "Wojskowym" obserwowało wielu laryngologów z Polski. - Taki sam laser mają tylko dwa szpitale w Polsce: w Warszawie i Bydgoszczy - informuje prof. Dariusz Jurkiewicz, konsultant otolaryngologii w wojskowej służbie zdrowia.
Krakowscy lekarze planują wykonywać laserem około 100 zabiegów rocznie. Wszystkie są refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.