Na pierwszy rzut oka dziesięcioletni Bartek jest jak jego zdrowi rówieśnicy: radosny, żywy i pełen marzeń. Tyle że na jego liście życzeń pierwsze miejsce zajmuje życie bez przyjmowania kilkunastu tabletek dziennie i ciągłych pobytów w szpitalu i u lekarzy.
- Chcę być zdrowy i nie mieć tych ograniczeń - mówi Bartek Wojnar. - Czuję się dobrze, mam mnóstwo energii, ale co z tego? Nie wolno mi grać w piłkę i co najgorsze nie mogę nawet pływać. A tak chcę zobaczyć morze.
Mama znalazła guza
Bartek urodził się 8 grudnia 2006 r. i od razu miał problemy ze zdrowiem. Ciągle płakał, widać było, że coś go boli. Lekarze uznali, że to kolka jelitowa.
- Niby na badaniu USG wyszło, że ma powiększoną nerkę, ale lekarz stwierdził, że to nie jest powód do obaw - opowiada Danuta Wojnar, mama chłopca.
Ból jednak nie ustawał. Pojawił się stan podgorączkowy i problemy z cewką moczową. Pani Danuta była pewna, że lekarze coś przeoczyli. W końcu wpadła na pomysł, żeby centymetr po centymetrze sprawdzić maleńkie ciało jej dziewięciomiesięcznego synka.
- I się doszukałam. Pod palcami wyczułam jakiegoś guza w okolicy nerek - mówi ściszonym głosem. Okazało się, że Bartek cierpi na nowotwór płodowy, który zniszczył mu jedną nerkę. Drugą udało się uratować tylko w połowie.
- Bartek przeszedł dwie ciężkie operacje i chemioterapię. Któregoś dnia, gdy było bardzo źle, mój starszy syn zapytał: Mamo, czy Wojtek umrze? - mówi ze łzami mama. - Odpowiedziałam, że nie umrze, że chroni go Matka Boska Niepokalanego Poczęcia. Urodził się w dniu jej święta.
Kilkanaście tabletek
Bartek chciałby żyć jak inne dzieci, choć dobrze zna swoje ograniczenia. - Niech pani zobaczy ile lekarstw biorę. Jak jakiś staruszek - wskazuje pojemniki z tabletkami posegregowanymi na cały tydzień.
Chłopiec ma problemy z pęcherzem moczowym, nieustępujące afty, które utrudniają jedzenie, do tego nadciśnienie tętnicze. Każdy lek obciąża jego nerkę. A gdy i ona przestanie działać, konieczny będzie przeszczep. - Musimy więc uważać, żeby syn nie zachorował. Podajemy mu zdrową żywność i suplementy diety - zaznacza pani Danuta. - Co dwa tygodnie sprawdzamy przepustowość nerki i robimy kilka badań. Jeździmy do specjalistów. Czasem musimy płacić - pani Danuta podkreśla, że jakoś sobie radzi, choć są miesiące, w których na leczenie syna musi wydać nawet 2 tys. zł. Pięcioosobową rodzinę utrzymuje jej mąż, z zawodu kierowca.
Od niedawna 10-latek jest podopiecznym Stowarzyszenia Sursum Corda. Można pomóc rodzinie w jego leczeniu wpłacając dowolną kwotę na numer konta: 26 8805 0009 0018 7596 2000 0080 z dopiskiem „Bartek Wojnar”.