Jak można przeczytać w piśmie skierowanym przez prezydenta Ludomira Handzla do radnego Czerneckiego, to Straż Miejska wraz z Wydziałem Obsługi Komunalnej Miasta, zakupiła wspomniany środek. Choć, jak podkreśla prezydent, służby miejskie nie są odpowiedzialne za interwencje związane z odstraszaniem dziko żyjących zwierząt, władze postanowiły w ten sposób zadbać o bezpieczeństwo mieszkańców.
-Ponadto w ostatnim czasie poczyniono ustalenia z Kołem Łowieckim co sposobu wyłożenia wyżej wymienionych środków w miejscach pojawiania się dzików, gdyż ich skuteczność uzależniona jest między innymi od warunków pogodowych - pisze prezydent i obiecuje, że preparat zostanie rozdystrybuowany w okolice domów, przy których pojawiają się dziki w najbliższym dogodnym terminie.
Dziki na os. Falkowa pojawiły się w październiku ubiegłego roku. Zryły kilka działek, wystraszyły także okolicznych mieszkańców, obawiających się o bezpieczeństwo swoje i swoich dzieci. Jak tłumaczył Marek Nieć, ówczesny dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności Urzędu UM, odstrzał dzików na terenie miasta nie jest możliwy.
-Nie wolno nam nawet dobić zwierzyny potrąconej przez samochód, której nie da się uratować - dodawał.
Zaniepokojonych sądeczan uspokajał wówczas nadleśniczy Paweł Szczygieł z Nadleśnictwa Stary Sącz. Zapewniał, że dzik nie należy do gatunków agresywnych i raczej nie wyrządzi człowiekowi krzywdy.
- Podchodzi blisko domów, bo ma słaby wzrok, za to świetny węch. Wyczuwa w ziemi larwy pędraków i ryje w ich poszukiwaniu - wyjaśniał. - Czuje się też bezpiecznie, bo w miejskich lasach nie ma tam wilków ani myśliwych. Gdy spotkamy dzika, zachowajmy spokój. Omińmy go albo poczekajmy, aż sam przejdzie. Nie prowokujmy go do zachowań obronnych gwałtownymi ruchami - dodawał.
KONIECZNIE ZOBACZ
FLESZ: Smog skraca życie. Jesteśmy jak palacze