https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Jeszcze we wrześniu br. ma się odbyć posiedzenie Zespołu Zadaniowego ds. rozwiązania problemu nadmiernej ilości dzików w mieście

Aleksandra Łabędź
Wideo
od 16 lat
Problem z dzikami w Krakowie cały czas narasta. Sprawa jednak okazuje się być dużo bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Problem z dużą watahą dzików, która pojawia się na Klinach Borkowskich w Krakowie, nawet w środku dnia, coraz bardziej przeraża tamtejszych mieszkańców. Tymczasem urzędnicy zwracają uwagę, że w całym Krakowie występuje ogromny problem z dokarmianiem dzikich zwierzą i nienależytym zabezpieczeniem śmietników. Jeszcze we wrześniu br. ma się odbyć posiedzenie Zespołu Zadaniowego ds. rozwiązania problemu nadmiernej ilości dzików na terenie miasta Krakowa.

- Dziki znów pojawiły się na ulicy Pustynnej i w parku Maćka i Doroty. W niedzielę, 3 września zryły ziemię w parku i powywalały kubły ze śmieciami. Kto będzie to sprząta? - pyta pani Agnieszka, mieszkanka Klinów Borkowskich i dodaje: - Każdego dnia obawiamy się wyjść z naszych domów, bo doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że te dziki cały czas gdzieś tutaj są.

Również w minioną niedzielę, o podobnej sytuacji poinformował nas mieszkaniec z pobliskiej ul. Borkowskiej, gdzie przynajmniej 10 dzików ryło w ziemi tuż pod marketem.

- W sumie to nie pierwszy raz, tyle że liczna rodzinka i dość wczesna pora. Wcześniej też się pojawiały, ale koło godz. 23 lub później - pisał nasz Czytelnik.

Skontaktowała się z nami również pani Izabela, mieszkanka osiedla Kliny, która pisała: - Problem polega również na tym, że dziki robią dziury w siatkach, niszczą prywatne ogrodzenia, wdzierają się na posesje, przewracają kubły na śmieci, ryją w ziemi w parku Maćka i Doroty. Ponadto stanowią też zagrożenie dla mieszkańców i naszych zwierząt. Locha z młodymi potrafi zaatakować człowieka lub psa. Na Klinach były przypadki zabicia psów przez dziki. Często poturbowane psy trafiają do lecznic i nie wszystkie udaje się uratować. I wcale to nie są psy, które atakowały te dziki.

Mieszkańcy zwracają uwagę, że wataha dzików utrudnia również ruch na drogach, nie mówiąc już o zwykłym spacerze.

Miasto wyjaśnia w czym problem

- Przez pierwszą połowę roku istotnie zmniejszyła się liczba interwencji dotycząca bytowania dzików w wyniku działań prowadzonych przez pogotowie ds. dzikich zwierząt oraz Polski Związek Łowiecki. Z tego powodu nie planowano żadnych nowych rozwiązań. Z roku na rok na jesieni obserwuje się sezonową migrację dzików do miast, która związana jest z brakiem pożywienia na terenach otwartych poza miastem, gdzie jesienią znikają z pól płody rolne, a zwierzęta migrują do miasta, gdzie mają łatwy dostęp do bazy pokarmowej m.in. do ogródków przydomowych i działkowych (uprawy warzyw i owoców), trawników (pędraki bytujące pod darnią w glebie), miejsc składowania odpadków żywieniowych lub odpadów zielonych (kosze na bioodpady, kompostowniki itp.) - wyjaśnia Emilia Król z biura prasowego Urzędu Miasta Krakowa.

Jak również informuje nas UMK, sytuacja nadmiernego występowania dzików jest cały czas monitorowana zarówno przez pogotowie ds. dzikich zwierząt jak i koła łowieckie na terenie Krakowa.

- Na całym terenie Krakowa występuje problem związany z dokarmianiem dzikich zwierząt oraz nienależytym zabezpieczaniem pojemników na odpady komunalne, szczególnie w obszarach większych osiedli mieszkaniowych - dowiadujemy się z biura prasowego UMK.

Dlatego też Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania zwiększyło częstotliwość opróżniania koszy zlokalizowanych w rejonach terenów rekreacyjnych (opróżnianie koszy w sezonie letnim w nocy oraz dodatkowo w weekendy oraz dni świąteczne w dzień). Aktualnie MPO podjęło działania dot. zakupu stalowych nakładek zabezpieczających kosze uliczne przed dostępem dzikich zwierząt do zgromadzonych w pojemnikach odpadów.

To dopiero drugie posiedzenie tego zespołu ...

Ze względu na narastający problem z dzikami w Krakowie powstał zespół zadaniowy ds. rozwiązania problemu nadmiernej ilości dzików na terenie miasta.

Jak wyjaśniali urzędnicy, 21 marca br. odbyło się spotkanie organizacyjne zespołu. Podczas zebrania szerokiego forum specjalistów, czyli przedstawicieli: Urzędu Miasta Krakowa, Polskiego Klubu Ekologicznego, Polskiego Związku Łowieckiego, całodobowego pogotowia ds. zwierząt łownych i chronionych, straży miejskiej, Komendy Miejskiej Policji, a także Powiatowego Lekarza Weterynarii, przedstawiono problem bytowania dzików w Krakowie.

Koła łowieckie potwierdziły stałe prowadzenie działań łowieckich, a Miasto zadeklarowało działania związane z odpowiednim wywożeniem odpadów oraz kontynuację edukacji mieszkańców na temat dokarmiania dzikiej zwierzyny oraz zasad zachowania się w przypadku napotkania dzikich zwierząt.

Było to jedyne spotkanie zespołu, jednak dla zaniepokojonych mieszkańców pojawiło się kolejne światełko nadziei.

- W drugiej połowie września odbędzie się posiedzenie Zespołu Zadaniowego ds. rozwiązania problemu nadmiernej ilości dzików na terenie miasta Krakowa - mówi Emilia Król z biura prasowego Urzędu Miasta Krakowa.

Dlaczego komary są pożyteczne?

od 16 lat

Komentarze 12

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

D
Devil .
He He,to są dziki? To jakieś pocovidowe paralityki od doktora Mengele.
F
Francis
Człowiek "wrył" się tam, gdzie nie powinien. Spuchnięty Kraków - o ile te osady można zaliczyć do Krakowa - narusza równowagę w przyrodzie i nie chodzi tylko o dziki. Na Kocmyrzowskiej wytną 500 - PIĘĆSET - drzew. Pętla na Górce Narodowej powstała w miejscu, gdzie były sarny, bażanty. Ale głupi ludzie myślą, że będą żyli wygodniej. Nie będą. Destrukcja środowiska doprowadza - JUŻ - do destrukcji populacji ludzkiej. Tyle w temacie.
K
Krakus
6 września, 9:11, Krakus:

Zabudowali tereny gdzie dziki bytowały to przeniosły się do miasta w miejsce tych którzy wyprowadzili się w krzaki. Normalna kolej rzeczy.

6 września, 10:34, Krakowianin od pokoleń:

Nie do końca jest to prawdą. Zanim powstało osiedle Ruczaj , w rejonie obecnej ulicy zachodniej , mieszkała [wulgaryzm]ka mojej żony. Miała obok domku duży ogród warzywny i bardzo duży sad. Nieraz tam bywaliśmy. Nigdy, ale to nigdy nie wspominała o jakiejkolwiek wizycie dzików lub innych zwierząt. Moja żona urodziła się w tym rejonie, mieszkała tutaj przez lata. Biegała z rówieśnikami po okolicznych łąkach , potem bardzo często spacerowaliśmy w okolicach Ruczaju , którego jeszcze nie było chyba nawet w planach , po Zakrzówku , Tyńcu, bez żadnych obaw. Babcia mojej żony , mieszkająca w tym rejonie od dziecka do lat mocno dojrzałych , opowiadała , że raz ją gonił dzik , musiała uciec na drzewo , ale to było to ... w Kalwarii Zebrzydowskiej. My potem również wielokrotnie spacerowaliśmy po lasach w okolicach Kalwarii , lecz po dzikach nie było nawet śladu. Również w Lasku Wolskim , w którego pobliżu mieszkała z kolei moja prababcia, w podkrakowskich dolinkach itd. Pamiętam z dzieciństwa , że nieraz zostawaliśmy u prababci na noc. Późnym wieczorem lub wcześnie rano często chodziliśmy po okolicznych łąkach , ciągnących się aż po Wolę Justowską , ale nie nigdy nie napotkaliśmy choćby śladu dzika. Więc chyba przyczyna bytowania dzikich zwierząt w mieście jest jednak trochę inna.

Ja mieszkam na Woli Justowskiej , i faktycznie można było zobaczyć bażanty , lisy , zające ale dzików się nie spotykało. Niemniej pojawiły się gdy zaczęto wycinać dzikie sady których sporo było w okolicy i budować w ich miejsce zabudowę szeregową . Moja opinia jest taka , że siedziały w tych krzakach i nikomu nie wadziły , a teraz nagle zrobiły się widoczne . Ale mogę się mylić.

K
Krakowianin od pokoleń
6 września, 9:11, Krakus:

Zabudowali tereny gdzie dziki bytowały to przeniosły się do miasta w miejsce tych którzy wyprowadzili się w krzaki. Normalna kolej rzeczy.

6 września, 10:34, Krakowianin od pokoleń:

Nie do końca jest to prawdą. Zanim powstało osiedle Ruczaj , w rejonie obecnej ulicy zachodniej , mieszkała [wulgaryzm]ka mojej żony. Miała obok domku duży ogród warzywny i bardzo duży sad. Nieraz tam bywaliśmy. Nigdy, ale to nigdy nie wspominała o jakiejkolwiek wizycie dzików lub innych zwierząt. Moja żona urodziła się w tym rejonie, mieszkała tutaj przez lata. Biegała z rówieśnikami po okolicznych łąkach , potem bardzo często spacerowaliśmy w okolicach Ruczaju , którego jeszcze nie było chyba nawet w planach , po Zakrzówku , Tyńcu, bez żadnych obaw. Babcia mojej żony , mieszkająca w tym rejonie od dziecka do lat mocno dojrzałych , opowiadała , że raz ją gonił dzik , musiała uciec na drzewo , ale to było to ... w Kalwarii Zebrzydowskiej. My potem również wielokrotnie spacerowaliśmy po lasach w okolicach Kalwarii , lecz po dzikach nie było nawet śladu. Również w Lasku Wolskim , w którego pobliżu mieszkała z kolei moja prababcia, w podkrakowskich dolinkach itd. Pamiętam z dzieciństwa , że nieraz zostawaliśmy u prababci na noc. Późnym wieczorem lub wcześnie rano często chodziliśmy po okolicznych łąkach , ciągnących się aż po Wolę Justowską , ale nie nigdy nie napotkaliśmy choćby śladu dzika. Więc chyba przyczyna bytowania dzikich zwierząt w mieście jest jednak trochę inna.

Szanowna Redakcjo - od kiedy słowo [wulgaryzm]KA wulgaryzmem w języku polskim???!!! Sprawdźcie , jak nazywa się po polsku siostra matki.

K
Krakowianin od pokoleń
6 września, 9:11, Krakus:

Zabudowali tereny gdzie dziki bytowały to przeniosły się do miasta w miejsce tych którzy wyprowadzili się w krzaki. Normalna kolej rzeczy.

6 września, 10:34, Krakowianin od pokoleń:

Nie do końca jest to prawdą. Zanim powstało osiedle Ruczaj , w rejonie obecnej ulicy zachodniej , mieszkała [wulgaryzm]ka mojej żony. Miała obok domku duży ogród warzywny i bardzo duży sad. Nieraz tam bywaliśmy. Nigdy, ale to nigdy nie wspominała o jakiejkolwiek wizycie dzików lub innych zwierząt. Moja żona urodziła się w tym rejonie, mieszkała tutaj przez lata. Biegała z rówieśnikami po okolicznych łąkach , potem bardzo często spacerowaliśmy w okolicach Ruczaju , którego jeszcze nie było chyba nawet w planach , po Zakrzówku , Tyńcu, bez żadnych obaw. Babcia mojej żony , mieszkająca w tym rejonie od dziecka do lat mocno dojrzałych , opowiadała , że raz ją gonił dzik , musiała uciec na drzewo , ale to było to ... w Kalwarii Zebrzydowskiej. My potem również wielokrotnie spacerowaliśmy po lasach w okolicach Kalwarii , lecz po dzikach nie było nawet śladu. Również w Lasku Wolskim , w którego pobliżu mieszkała z kolei moja prababcia, w podkrakowskich dolinkach itd. Pamiętam z dzieciństwa , że nieraz zostawaliśmy u prababci na noc. Późnym wieczorem lub wcześnie rano często chodziliśmy po okolicznych łąkach , ciągnących się aż po Wolę Justowską , ale nie nigdy nie napotkaliśmy choćby śladu dzika. Więc chyba przyczyna bytowania dzikich zwierząt w mieście jest jednak trochę inna.

Nie do końca jest to prawdą. Zanim powstało osiedle Ruczaj , w rejonie obecnej ulicy Zachodniej , mieszkała [wulgaryzm]ka mojej żony. Miała obok domku duży ogród warzywny i bardzo duży sad. Nieraz tam bywaliśmy. Nigdy, ale to nigdy nie wspominała o jakiejkolwiek wizycie dzików lub innych zwierząt. Moja żona urodziła się w tym rejonie, mieszkała tutaj przez lata. Biegała z rówieśnikami po okolicznych łąkach , potem bardzo często spacerowaliśmy w okolicach Ruczaju , którego jeszcze nie było chyba nawet w planach , po Zakrzówku , Tyńcu, bez żadnych obaw. Babcia mojej żony , mieszkająca w tym rejonie od dziecka do lat mocno dojrzałych , opowiadała , że raz ją gonił dzik , musiała uciec na drzewo , ale to było to ... w Kalwarii Zebrzydowskiej. My potem również wielokrotnie spacerowaliśmy po lasach w okolicach Kalwarii , lecz po dzikach nie było nawet śladu. Również w Lasku Wolskim , w którego pobliżu mieszkała z kolei moja prababcia, w podkrakowskich dolinkach itd. Pamiętam z dzieciństwa , że nieraz zostawaliśmy u prababci na noc. Późnym wieczorem lub wcześnie rano często chodziliśmy po oklicznych łąkach , ciągnących się aż po Wolę Justowską , ale nie nigdy nie napotkaliśmy choćby śladu dzika.Więc chyba przyczyna jest trochę

K
Krakowianin od pokoleń
6 września, 9:11, Krakus:

Zabudowali tereny gdzie dziki bytowały to przeniosły się do miasta w miejsce tych którzy wyprowadzili się w krzaki. Normalna kolej rzeczy.

Nie do końca jest to prawdą. Zanim powstało osiedle Ruczaj , w rejonie obecnej ulicy zachodniej , mieszkała [wulgaryzm]ka mojej żony. Miała obok domku duży ogród warzywny i bardzo duży sad. Nieraz tam bywaliśmy. Nigdy, ale to nigdy nie wspominała o jakiejkolwiek wizycie dzików lub innych zwierząt. Moja żona urodziła się w tym rejonie, mieszkała tutaj przez lata. Biegała z rówieśnikami po okolicznych łąkach , potem bardzo często spacerowaliśmy w okolicach Ruczaju , którego jeszcze nie było chyba nawet w planach , po Zakrzówku , Tyńcu, bez żadnych obaw. Babcia mojej żony , mieszkająca w tym rejonie od dziecka do lat mocno dojrzałych , opowiadała , że raz ją gonił dzik , musiała uciec na drzewo , ale to było to ... w Kalwarii Zebrzydowskiej. My potem również wielokrotnie spacerowaliśmy po lasach w okolicach Kalwarii , lecz po dzikach nie było nawet śladu. Również w Lasku Wolskim , w którego pobliżu mieszkała z kolei moja prababcia, w podkrakowskich dolinkach itd. Pamiętam z dzieciństwa , że nieraz zostawaliśmy u prababci na noc. Późnym wieczorem lub wcześnie rano często chodziliśmy po okolicznych łąkach , ciągnących się aż po Wolę Justowską , ale nie nigdy nie napotkaliśmy choćby śladu dzika. Więc chyba przyczyna bytowania dzikich zwierząt w mieście jest jednak trochę inna.

R
Rhw
Po co się ma zbierać jakiś zespół , ZEBRAĆ POWINNI SIĘ MYŚLIWI I WOT I WYSTRZELAĆ TE WSZYSTKIE DZIKI !

Zespoły tylko gadają a z gadania to tylko bredzenie zostaje.

WYSTRZELAĆ DZIKI I WILKI JAK WCHODZĄ DO WSI I MIAST BO TO OZNACZA ŻE, JEST ICH ZA DUŻO !
K
Krakus
Zabudowali tereny gdzie dziki bytowały to przeniosły się do miasta w miejsce tych którzy wyprowadzili się w krzaki. Normalna kolej rzeczy.
R
Realista
5 września, 19:07, Tadeusz:

Akurat mieszkam w rejonie , w którym dziki hasają praktycznie bez przeszkód. Natomiast zauważyłem dziwną korelację , im częściej zbiera się tenże Zespół , tym więcej dzików pojawia się w okolicy. Czyżby tęgie głowy zespołowo wydzielały jakieś szczególne feromony? Pojawiają się również opinie , że rozwiązania rodzą się z takim trudem i w takim tempie , że już dziesiątemu pokoleniu dzików udało się już rozmnożyć. W każdym razie należy Zespołowi pogratulować i mieć nadzieję , że posiedzenia Zespołu odbywają się w ramach obowiązków służbowych jego członków, bez dodatkowych strat materialnych ( czyli dodatkowych wynagrodzeń).

Dziki będą się mnożyć — jak również kolejne „rozwiązania” będą się mnożyć i będą (oględnie mówiąc) mało skuteczne — bo inaczej „zespół” przestałby być potrzebny, więc przestałyby być wypłacane „diety”.

T
Tadeusz
Akurat mieszkam w rejonie , w którym dziki hasają praktycznie bez przeszkód. Natomiast zauważyłem dziwną korelację , im częściej zbiera się tenże Zespół , tym więcej dzików pojawia się w okolicy. Czyżby tęgie głowy zespołowo wydzielały jakieś szczególne feromony? Pojawiają się również opinie , że rozwiązania rodzą się z takim trudem i w takim tempie , że już dziesiątemu pokoleniu dzików udało się już rozmnożyć. W każdym razie należy Zespołowi pogratulować i mieć nadzieję , że posiedzenia Zespołu odbywają się w ramach obowiązków służbowych jego członków, bez dodatkowych strat materialnych ( czyli dodatkowych wynagrodzeń).
Z
Z naszych podatków
BTW: co to znaczy „nadmiernej ilości dzików w mieście”? Informuję członków „zespołu”, że dopuszczalna ilość dzików w mieście wynosi 0 (słownie: zero). Miasto NIE JEST dla dzików!
Z
Z naszych podatków
Zbiorą się, wyżłopią kawy i/lub piwa, oczywiście nic sensownego nie wymyślą — i jeszcze trzeba im będzie za takie „posiedzenie” zapłacić.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska