Projekt dokumentu zawiera także zapis, który rozwiewa złudzenia, że w zasięgu darmowej sieci znajdzie się większość sądeckich gospodarstw. Sygnał obejmie "miejsca publiczne oraz potencjalnie ok. 13,5 proc. mieszkańców miasta w miejscu zamieszkania".
Nadajniki, dzięki którym można w niektórych miejscach złapać darmową sieć, uruchomiono jesienią 2010 r. Inwestycja kosztowała miasto ok. 1,8 mln złotych.
Choć deklarację przedwyborczą prezydenta można uznać za spełnioną, nie milkną głosy krytyki pod adresem urzędników magistratu. Chodzi o jakość dostępu do internetu. Zasięg ogranicza się często do kilku-dziesięciu metrów od hot-spotu, a prędkość pozostawia wiele do życzenia. Na ostatniej sesji widmo kar finansowych za sądeckie hot-spoty, działające bez prawomocnej zgody UKE, przywołał radny Artur Czernecki.
- To skandal, że od dwóch lat internet działa nielegalnie - oburza się radny. - Na razie nie ma decyzji Urzędu Komunikacji Elektronicznej, nie jest zasadne stwierdzenie, że miejski internet jest nielegalny - przekonuje rzeczniczka prezydenta miasta Małgorzata Grybel. - Ta procedura jeszcze potrwa, a przedłuża się nie z naszej winy. Urząd Komunikacji Elektronicznej uprzedza, że mało prawdopodobne jest, aby decyzję wydano jeszcze w tym roku.
Z projektu decyzji UKE, który ma szansę uprawomocnić się w 2013 r., można dowiedzieć się m.in., gdzie zlokalizowane są punkty dostępowe (jest ich 26) oraz, że maksymalna prędkość surfowania przymierzana jest na 512 kilobitów na sekundę. Co istotne, jednorazowe połączenie będzie mogło trwać tylko godzinę, a limit danych odebranych lub wysłanych w sieć ustalono wstępnie na poziomie 750 megabajtów.
Policja uderza w środowisko kiboli
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!