W SM w Nowym Sączu pracują 33 osoby, w tym 30 pełni służbę patrolową. Od maja trwała ona przez siedem dni w tygodniu. Uwzględniając 40-godzinny tydzień pracy, wynikający z ustawy o strażach gminnych, i system zmianowy, wystąpiły problemy z wypełnianiem wszystkich zadań. Brakowało czasu np. na tropienie gospodarzy spuszczających ścieki do rzek i potoków.
- A mamy na tym polu spore sukcesy - podkreśla komendant Kaufman. Od maja, jak twierdzi, badano 10 takich spraw. Siedem skończyło się ustaleniem sprawców.
Według ogólnopolskiej normy, na 1800 mieszkańców powinien przypadać jeden strażnik miejski. Oznacza to, że w Nowym Sączu powinno ich być co najmniej o 10 więcej. Tymczasem na działania SM w budżecie miasta zagwarantowano 2,3 mln zł. Te pieniądze nie wystarczają na funkcjonowanie formacji w powiększonym składzie.
Wiceprezydent miasta Jerzy Gwiżdż przekonuje, że rezygnacja z nocnych dyżurów nie wynika tylko z braków kadrowych.
- Przez dwa miesiące patrole były wspólnie z policją - opowiada Gwiżdż. - Nie sprawdziły się, bo obie formacje mają nieco inne zadania. Gdy policjanci byli nagle wysyłani do swoich interwencji, strażnicy musieli na nich czekać.
Komendant Kaufman zapowiada, że zachowa weekendowe dyżury SM - od godz. 7 w piątek do godz. 23 w niedzielę. Wtedy jest bowiem najwięcej zgłoszeń dotyczących np. zakłócania ciszy nocnej czy niszczenia mienia.
- W komendzie pozostanie dyżurny, a w terenie dwuosobowy patrol - mówi Adam Kaufman.
Niezależnie od tego nadal funkcjonować ma całodobowy monitoring miasta, angażujący na ośmiogodzinne zmiany sześciu strażników.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+