Marek H. wczoraj wrócił w towarzystwie dwóch mężczyzn do rodzinnego domu. Już dziś prawdopodobnie zaczął przyjmować pacjentów. Czekają w kolejce na ogrodzonym podwórzu przed domem. Wejść na posesję się nie da, bo brama zamknięta jest na klucz.
Gdy pytaliśmy, czy Marek H. wyjdzie z nami porozmawiać, od osób z kolejki otrzymaliśmy negatywną odpowiedź.
Na ul. Radziecką przyjechali także policjanci. Dostali informację, że znachor przyjmuje „pacjentów” i leczy ich bez uprawnień.
Funkcjonariusze próbowali dostać się do domu Marka H. Najpierw pukali do drzwi wejściowych. Kiedy nikt im nie odpowiedział, spróbowali porozmawiać z kobietą, siedzącą przed wejściem do budynku.
- Może pani otworzyć? – zapytał policjant.
- A macie nakaz? – odparła kobieta.
- Nie, nie mamy – przyznał policjant.
- A zaproszenie? – ciągnęła kobieta.
- Nie potrzebujemy zaproszenia. Chcemy tylko porozmawiać – upierał się policjant.
- No to niestety – stwierdziła stanowczo kobieta. – My tutaj siedzimy i pilnujemy tego pana, bo boimy się o jego zdrowie i życie – dodała.
Policjanci zmuszeni byli odpuścić. Sporządzili jedynie notatkę z interwencji. A w tym czasie Marek H. najprawdopodobniej był w trakcie „leczenia” kolejnej osoby.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+