W naszym mieście pojawia się rocznie ponad milion Słowaków. O tym, że jarmark w Nowym Targu miałby w dzisiejszych polskich gospodarczych realiach małe szanse na przetrwanie, wiedzą handlujący na nowotarskiej targowicy. Bez naszych południowych sąsiadów, którzy w każdy czwartek i sobotę tysiącami przyjeżdżają, by kupić w Nowym Targu wszystko co się da, jarmark by upadł. Burmistrz Fryźlewicz nie kryje swojego zadowolenia ze słów słowackiego konsula.
Czytaj także: Czy dyrektor szpitala w Nowym Targu będzie musiał zwrócić pieniądze?
Dla gospodarza stolicy Podhala i mieszkańców tak duża frekwencja słowacka ma przełożenie ekonomiczne. Trwająca od prawie 15 lat słowacka hossa na nowotarskiej targowicy ograniczyła stanowczo stopę bezrobocia nie tylko w samym mieście, ale również w całym regionie. - Słowacy przyjeżdżają do Nowego Targu robić zakupy nie tylko na jarmarku, ale również w sklepach. Dodatkowo korzystają z usług naszych firm, zamawiają wiele towarów. W niektórych przedsiębiorstwach zatrudnieni są nawet Słowacy, którzy w ojczystym języku porozumiewają się z klientami.
Ale nad jarmarkiem zbierają się czarne chmury. Wstąpienie Polski do strefy euro to przecież kwestia czasu. Wtedy na pewno znikną różnice cen pomiędzy Polską a Słowacją. Klientela za południowej granicy przestanie odwiedzać wtedy nowotarski jarmark, sklepy i firmy. - Niewątpliwie dla nas byłoby najlepiej, gdyby Polska do tej strefy euro weszła jak najpóźniej. Na obecnej różnicy w cenach polskich i słowackich nasze miasto bardzo, ale to bardzo korzysta - przekonuje Fryźlewicz.
Adam Jurek, który od kilkunastu lat handluje na nowotarskim jarmarku, niepokoi się również, gdy słyszy o planach wprowadzenia u nas euro. - Tak dużo Słowaków mamy w Nowym Targu dzięki różnicy w kursu pomiędzy euro a złotówką - mówi Jurek. - Żeby nie Słowacy, jarmark pewno by upadł. Dzięki nim co najmniej kilka tysięcy ludzi ma pracę.
Trzeba przypomnieć, że dzięki Słowakom pracę mają nie tylko handlujący, ale również dostawcy towarów i ich wytwórcy. Niektórzy klienci pokonują trasę nawet 200 kilometrów. Konsul słowacki podczas odwiedzin w Nowym Targu nie krył zaskoczenia z decyzji rządu polskiego o zaniechaniu budowy zakopianki, która stanowi jedną z głównych tras, po jakich poruszają się turyści udający się na Słowację. Trasa Kraków - Zakopane ma zdaniem konsula strategiczne znaczenie dla wzajemnych kontaktów obydwóch krajów.
Burmistrz przyznaje, że zaniechanie budowy zakopianki na najbliższe lata opóźni rozwój Podhala. - Nowa trasa z Krakowa do Zakopanego pozwoliłaby, na lepszą wymianę turystyczną, a także wymianę handlową - uważa burmistrz. - Dla naszego regionu, który jest terenem przygranicznym, ta decyzja rządu będzie miała kolosalne znaczenie. Jeżeli zakopianka powstanie i nie będzie szybkiego połączenia z Podhalem, wiele osób, również ze strony słowackiej, zrezygnuje z przyjazdu w nasze góry. Ale to nie jedyny problem, który dotyczy zarówno strony polskiej, jak i słowackiej.
Konsul Lisansky obiecał interwencję i wsparcie pomysłu budowy ścieżki rowerowej wokół Tatr, której projekt nie został przyjęty do dofinansowania z unijnych środków, a który zdaniem Lisanskiego byłby znakomitym produktem turystycznym. Ponadto obydwa kraje wiele by na tym zyskały.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!
