O tym, że może ich spotkać takie wyróżnienie, dowiedział się od nas Mateusz, którego wczoraj spotkaliśmy nad brzegiem Białego Dunajca i to w miejscu, gdzie wraz z Grzegorzem (wyjechał już do pracy w Holandii) dwa tygodnie temu zapobiegli tragedii.
To była środa, ostatni dzień czerwca. Mateusz i Grzegorz wraz z dwoma kolegami wybrali się po południu nad Biały Dunajec. Gdy dochodzili do rzeki, zobaczyli biegające nad brzegiem kobiety, które wyzwały pomocy.
- Krzyczały, że topią się dzieci - opowiada teraz Mateusz. - Początkowo nie wierzyliśmy, ale gdy dobiegliśmy nad brzeg, zobaczyliśmy pływające do góry plecami tuż pod stopniem wodnym dwa małe ciała. Natychmiast wskoczyliśmy do wody. Mateusz dobrze pamięta, że pierwsza wyłowiona dziewczynka już na brzegu zaczęła wracać do siebie i odzyskiwać przytomność.
- Ale w wodzie cały czas była druga. Wir był tak silny, że cały czas wciągał mnie pod wodę. Miejscami wody było po pas, a gdzieniegdzie nawet trzy metry. Wreszcie wir tak mocno zakręcił ciałem dziewczynki, że wyrzucił ją nieco dalej. Wtedy mogliśmy ją wyciągnąć na brzeg. Miała szeroko otwarte oczy i buzię. Bałem się, że ta dziewczynka już nie żyje.
Gdy na miejsce przybyło pogotowie, lekarze podjęli intensywną reanimacje. Kontynuowali ją w karetce. Dziecko szybko też znalazło się w nowotarskim szpitalu, skąd po niezbędnym zaopatrzeniu medycznym zostało przewiezione do szpitala w Krakowie-Prokocimiu.
Dzisiaj obie małe nowotarżanki czują się dobrze i wracają do zdrowia. Mateusz nie chce, aby określać go bohaterem. Mówi, że on i Grzesiek zrobili to co do nich należało, a najlepszą nagrodą jest dla niego i jego kolegi to, że obie dziewczynki żyją.
13-letnia Angelika, która została wyłowiona jako pierwsza, pamięta początek zdarzenia. - Iza potknęła się na kamieniu w wodzie i zaczęła się topić. Próbowałam jej pomóc, ale coraz bardziej ciągnęła mnie za sobą na dno. Później straciłam przytomność i nic nie pamiętam - opowiada.
Kapitan Mariusz Łaciak, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Targu, nie ukrywa, że zaraz po powrocie z urlopu, czyli w środę, zastanowi się wraz ze starostą i burmistrzem, w jaki sposób docenić odwagę dwóch młodych nowotarżan.
- Zaproponuję, aby wystąpić do prezydenta RP o odznaczenie tych chłopców medalem "Za ofiarność i odwagę" - mówi kapitan Łaciak. - Mogą też otrzymać specjalne dyplomy. Chłopcy jednak wdzięczność mają już zapewnioną. Tę w sercach rodziców uratowanych dziewczynek - Angeliki i Izy.
Jolanta Walkosz, matka pierwszej dziewczynki, zapewnia, że chciała skontaktować się z osobami, które uratowały jej dziecko, ale nie znała nazwisk.
- Teraz już wiem. Jeden to chyba syn mojej koleżanki - mówi pani Jolanta. - Na pewno zadzwonię i im osobiście podziękuje. Odznaczenie tych chłopców to dobry pomysł. Przecież tam byli inni ludzie, ale to Mateusz i Grzesiek pospieszyli na ratunek.
To niejedyni młodzi ludzie, którzy w tym roku uratowali komuś życie. Wcześniej dwaj chłopcy wyprowadzili z płonącego mieszkania w jednym z bloków na nowotarskim osiedlu dwoje małych dzieci.