Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukochany podarował Monice życie

Paulina Marcinek-Kozioł
Paulina Marcinek-Kozioł
archiwum prywatne
Dziewczyna stanęła twarzą w twarz ze śmiercią, gdy z piecyka w łazience ulatniał się tlenek węgla. Tarnowiankę uratował Mateusz. Wyniósł ją w bezpieczne miejsce i udzielił pierwszej pomocy

- Nigdy nie zapomnę Mateuszowi tego, co dla mnie zrobił. Gdyby nie jego czujność i szybka reakcja, nie byłoby mnie już na świecie. Od swojego chłopaka dostałam w prezencie drugie życie - opowiada Monika Jabłońska. Pomógł jej też szczęśliwy zbieg okoliczności.

Było już ciemno, kiedy tarnowianka razem z ukochanym wróciła z zakupów do mieszkania. - Siedzieliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy film. Mateusz w sumie miał już jechać do swojego domu, ale w ostatniej chwili postanowił, że zostaje jednak u mnie - opowiada.

Nogi jak z waty

Kiedy zegar wybił północ, Monika poczuła się senna. Poszła do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic. - Kiedy odkręciłam wodę i weszłam do wanny, po chwili zakręciło mi się w głowie, zrobiło mi się duszno i niedobrze - mówi.

Próbowała wyjść z wanny o własnych siłach, ale nie dała rady. W jednej chwili 22-latka poczuła, że ma nogi jak z waty i osunęła się. Ręką strąciła jeszcze stojące na brzegu wanny kosmetyki.

- Dalej już nic nie pamiętam, bo straciłam przytomność - opowiada. Chłopak, który siedział w pokoju, usłyszał jakiś dźwięk z łazienki, ale odgłos lejącej się wody utwierdził go w przekonaniu, że wszystko jest w porządku.

Po kilku minutach Monika odzyskała świadomość. Resztką sił, cichutko wołała o pomoc. Wiedziała, że musi wyjść z wanny. - To był koszmar. Chociaż otworzyłam oczy, prawie nie mogłam się poruszyć. Moje ciało było ciężkie, nie umiałam nad nim zapanować. Obijając się o ściany jakimś cudem wypełzłam z wanny. Upadłam na podłogę. Po czułam, że mój koniec jest blisko - mówi.

Życiodajny tlen

Mateusz poderwał się na równe nogi. Błyskawicznie przybiegł ukochanej na ratunek. Okazało się jednak, że wydostanie jej z opresji wcale nie będzie łatwe. Drzwi do łazienki były zamknięte od środka. Pozostawało ich wyważenie. - Wiedziałam, że jeśli mu pomogę, to on mnie uratuje - wspomina Monika. Wytężając wszystkie siły sięgnęła do zamka i przekręciła go. To ostatnie co pamięta, bo po raz drugi straciła przytomność. Mateusz szybko wziął ją na ręce, przeniósł do pokoju, położył na łóżku i przykrył kocem. Otworzył też wszystkie okna na oścież i zadzwonił po pogotowie. - Wiedział jak się zachować. Jego tata był strażakiem, więc udzielanie pomocy to dla niego żaden problem - mówi 22-latka.

Ostrzega kogo może

Kiedy na miejsce przyjechała karetka, dziewczyna odzyskała przytomność. Czuła silne kłucie w okolicy serca, jej całe ciało drżało, męczyły nudności.

Stężenie tlenku węgla w jej organizmie okazało się na tyle wysokie, że ratownicy postanowili tarnowiankę przewieźć do szpitala. Kilka dni spędziła na oddziale toksykologii. Niedawno wróciła do domu.

Po całym zdarzeniu przestrzega kogo może przed czadem. - Nie wejdę już do łazienki, w której nie ma czujnika czadu, boję się. To naprawdę niewiele kosztuje, a może uratować życie - podkreśla. - Na pewno też nie będę kąpać się przy zamkniętych od środka drzwiach, gdy w mieszkaniu jest junkers - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska