Przysmak wiewiórki: 3 rodzaje orzechów, płatki owsiane, żurawina, pestki dyni i słonecznika. Wszystko zatopione w miodowym karmelu.
Odwiedzam panią Ewę w "Słodkiej manufakturze" - cukierni, którą prowadzi na rogu Czarnowiejskiej i Urzędniczej. - Proszę poczekać, bo właśnie piekę babeczki - słyszę. A żebym zanadto się nie znudziła, mam sobie wybrać ciastko. - Poproszę takie na kłopoty sercowe - decyduję. Dostaję kremówkę, z którą siadam na różowym krześle, kontemplując wszystkie swoje emocjonalne nieszczęścia rodem z brazylijskich telenoweli. Ale już po pierwszym kęsie na usta ciśnie mi się uśmiech. Kremówka smakuje o niebo lepiej niż z supermarketu!
Kremówka: domowe ciasto z waniliowym kremem na bazie jajek i 30 proc. śmietanki. Ubijanej na miejscu. Nie ma mowy o śmietanie w sprayu! - Wyrosłam w domu, w którym dużą wagę przywiązywało się do wspólnych posiłków, tradycji kuchennych - przysiada się Ewa. - Po latach przyszła refleksja: prawdziwe smaki gdzieś w tym przetworzonym świecie się zatraciły - zauważa. Dlatego postanowiła stworzyć miejsce, gdzie ulepszacze, sztuczne aromaty i konserwanty nie mają wstępu. Zamiast nich w wypiekach z "Manufaktury" królują świeże owoce, prawdziwa śmietana, orzechy i naturalne przyprawy.- Jeśli coś u mnie pachnie masłem, to znaczy, że to jest prawdziwe masło - śmieje się Ewa.
Owsiaki: masło (to prawdziwe, a jakże!), płatki owsiane, gorzka czekolada, orzeszki ziemne.
Jej opowieść przerywa wchodzący do kawiarni młody mężczyzna, który przyjechał odebrać robione na zamówienie bezglutenowe muffiny. Ewa wita się z nim, jak ze starym znajomym. - Lubię ludzi, więc rozmawiam z nimi nie tylko o ciastkach - tłumaczy. - Chcę wiedzieć, co u nich słychać. Wyczuwają to i często dzielą się ze mną swoimi smutkami i radościami - opowiada.
Jabłecznik domowy: poćwiartkowane antonówki (broń Boże przed gotową masą z jabłek w kwaśniej zawiesinie!), śmietana, biszkopt, pokryte bezą. - Jabłecznik nie wygląda dziś zbyt dostojnie, bo piana troszkę podczas pieczenia siadła - ostrzega Ewa. Za to smakuje wyśmienicie. - Moje wypieki zresztą muszą wyglądać nieidealnie! - przekonuje cukiernik. - Krzywe, zwykłe, nierówne, domowe: właśnie takie są najsmaczniejsze.
W międzyczasie do cukierni wchodzą kolejni stali bywalcy. - Nie ma już dziś rogalików? - pytają z nadzieją w głosie. Nie ma. Świeże wypieki jak świeże bułeczki - schodzą szybko. Klienci muszą zadowolić się ciastem drożdżowym.
Tymczasem ja zerkam na zegarek: jak to, minęły już prawie dwie godziny?! Czuję się, jakbym spędziła tu ledwo kilka minut. Wychodzę. Z humorem już całkiem pogodnym. I jak tu nie wierzyć w ciasteczkową terapię?
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: 11 lat za próbę zabójstwa córki
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Skok do celu Adama Małysza: czytaj wszystko o ostatnim występie najlepszego polskiego skoczka