Otwarcie w ostatnią niedzielę "Przystanku Szymbark" u podnóża kasztelu jest znakomitą okazją do przedstawienia dziejów dawnej siedziby Gładyszów, która w XVI w. uważana była za centrum władzy ich państwa, a obecnie jest ozdobą ziemi gorlickiej.
Fortalicja - jak ją powszechnie nazywano - zbudowana została w pierwszej połowie XVI w., kiedy ród Gładyszów lata świetności miał już za sobą, a jego misja zlecona przez Kazimierza Wielkiego dobiegała końca. Pewnie bardziej dla prestiżu niż z potrzeby, a może i ponad stan, o czym świadczą pożyczki, zastawy i kwitowania wśród rodziny Gładyszów i sąsiadów oraz fakt, że dopiero spadkobiercy spłacili wierzycieli inicjatorów budowy, za których uważa się: Jakuba, Stanisława i Erazma Gładyszów - właścicieli Szymbarku w latach trzydziestych i czterdziestych XVI w.
Początkowo budowany dwór był budowlą gotycką o trzech kondygnacjach: piwnice i solidnych grubych murach wykonanych z miejscowego łamanego piaskowca z dodatkiem cegły, jakich wiele można było ówcześnie spotkać wśród bogatszych rodów rycerskich, szczególnie na Węgrzech, skąd wywodzili się Gładyszowie. Przełomem w dziejach kasztelu był rok 1559, kiedy to nastąpiło z niewiadomych przyczyn zniszczenie "fortalicjum rycerskiego". Zapewne od wtedy rozpoczęła się trwająca ćwierć wieku przebudowa nadająca kasztelowi ostateczny renesansowy kształt, czyniąca z niego najpiękniejszy renesansowy kasztel polski. Przebudowa prowadzona była najpierw przez Erazma Gładysza, potem przez Szymona - pisarza grodzkiego spiskiego, by się ostatecznie zakończyć ok. 1590 r., kiedy właścicielem Szymbarku został syn Szymona Paweł Gładysz. Był on zarazem ostatnim właścicielem zamku z rodu Gładyszów.
Na początku XVII w. kasztel wraz z częścią Szymbarku został sprzedany arianinowi Zachariaszowi Strońskiemu herbu Doliwa. Stało się to najprawdopodobniej gdzieś około 1618 r., na co wskazuje oblata przez niego przywileju Kazimierza Wielkiego w księgach grodzkich bieckich. Później w 1641 r. zamek drogą dziedziczenia przeszedł na synów: Marcina i Adama Strońskich, stając się przez cały XVII w. ich siedzibą, chroniącą przed napadami beskidników i przygodnych rabusiów. Mimo że dwór w owym czasie zabezpieczał mieszkańców przed nieproszonymi gośćmi, a narożne alkierze z otworami strzelniczymi dawały pełną możliwość obserwacji okolicy, a w razie potrzeby i obrony, właściciele nie do końca czuli się tu bezpiecznie. Daje temu wyraz Wacław Potocki w utworze "Zamek Szymbarski" napisanym zapewne po jednej z wizyt u Strońskich w drodze powrotnej do swojego Łosia: "trzeba mieszkać tu ostrożnie, Jako szlachcic powinien, muszkietami kołki, Bramę podufałymi osadzić pachołki; W domu rzeczy nic, a sług kilkunastu chować, Możesz na obie uszy bezpiecznie nocować; Jeśli zawsze bandolet przy talerzu leży, W nocy się nikt nie wkradnie, we dnie nie ubieży".
W okresie potopu szwedzkiego jak podaje Maciej Bogusz Stęczyński zamek szymbarski oblegał "Rakoczy - książę siedmiogrodzki, który go zdobył i swoim zwyczajem zniszczył ze szczętem". Zapewne stało się to wtedy, kiedy ówczesny właściciel Adam Stroński będący porucznikiem powiatu bieckiego znajdował się w "fortecy bieckiej", przygotowując miasto do obrony. Niemniej został odbudowany na tyle, że dawał schronienie następnym właścicielom. Wśród nich Judaszowi Tadeuszowi Siedleckiemu, któremu odgrażali się chłopi z Jodłowej, po tym jak w w czasie rozruchów chłopskich w 1754 r. wysłał swojemu bratu Władysławowi z "egzekucją 90 swoich służących z obronną ręką, strzelbami, siekierami, widłami żelaznymi i powrozami" w celu zaprowadzenia porządku.
Samoobrona wsi Jodłowej niestety odparła napastników i mocno ich poturbowała, a dziedzic Szymbarku w latach następnych skarżył gromadę jodłowską o zbicie jednego i zranienie osiemnastu jego poddanych. W wyniku wydarzeń jodłowskich na zamku szymbarskim przebywał przez kilka miesięcy wypędzony przez włościan z Jodłowej brat właściciela Władysław Siedlecki. Że zamek był wtedy jeszcze mieszkalny, świadczy zapiska z 1786 r. w książce Ewarysta Kuropatnickiego "Geografia albo dokładne opisanie Królestw Galicji i Lodomerii", gdzie napisano o Szymbarku: "Wieś domu Siedleckich, murowanym staroświeckim mieszkalnym zamkiem ozdobna".
Po Siedleckich chwilowymi właścicielami zamku byli Bronikowscy, od których w 1792 r. Szymbark wraz z kasztelem nabył profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, a zarazem gnieźnieński kanonik metropolitarny ks. Jan Bochniewicz wywodzący się z Biecza. Czy mieszkał w zamku - nie wiadomo. Najprawdopodobniej ze względu na swój wiek zamieszkał w wygodnym drewnianym dworku stojącym obok kasztelu, który stracił wraz z "minionym czasem wyuzdanych zbójców" i rozwojem artylerii swoją funkcję obronną. W 1802 r. ks. Jan Bochniewicz sporządził testament, rozpisując dobra szymbarskie pomiędzy siostrę, siostrzeńców i siostrzenice oraz ofiarowując szymbarskiej gromadzie parcelę pod budowę nowego cmentarza parafialnego.
Od 1808 r., kiedy zmarł ks. Jan Bochniewicz, zamek pozostawał w rękach Ludwiki Rogójskiej, a potem drogą spadku dostał się Zbigniewowi Sękiewiczowi. W tym czasie przechodził on "różne zmiany i przekształcenia, zanim przyszedł do tego na poły zniszczonego stanu, w jakim się dziś znajduje - pisał w 1847 r. Maciej Bogusz Stęczyński. Ostatnie zaś jego przekształcenie zostawione było naszym czasom nieromantycznym, naszemu wiekowi miłującemu przede wszystkiem pożytek i przemysł. Zaprowadzono wewnątrz nowy porządek, zamiast dawnej wrzawy wojennej wrą i kipią dziś machiny parowej gorzelni, a pełne gorzałek kufy zastąpiły po ścianach miejsce dawnych rynsztunków rycerskich! - konkludował autor dzieła "Okolice Galicyi".
Mimo to przez cały XIX w. zamek szymbarski był dla wielu "atrakcją starożytną", czego najlepszym dowodem są litografie Macieja Stęczyńskiego oraz drzeworyty Fabjańskiego zamieszczane w "Tygodniku Ilustrowanym" w 1863 r. Czas I wojny światowej zamek Gładyszów przetrwał dość szczęśliwie, stając się dla żołnierzy walczących armii tłem pamiątkowych fotografii.
W 1934 r. z inicjatywy "Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Powiatu Gorlickiego i Upiększania Miasta Gorlic z Okolicą" za zgodą ówczesnej właścicielki kasztelu pani Marii Kuźniarskiej otoczono zamek opieką konserwatora. Jednak pierwsze prace konserwatorskie rozpoczęto dopiero po jego przejęciu przez państwo, w latach 1950-1953, usuwając kamienne przypory wzmacniające ściany zamku. Po dwudziestoletniej przerwie prace konserwatorskie ponownie wznowiono w 1973 r. i trwały one właściwie z przerwami do 2010 r., kiedy kasztel oddano społeczeństwu do użytku, jako filię Muzeum Dwory Karwacjanów i Gładyszów w Gorlicach.
Kończąc, warto wspomnieć o rozlicznych legendach krążących wśród ludu, dodając szymbarskiemu kasztelowi tajemniczości i piękna. Jedna z nich mówi o skarbach schowanych w jaskini pod dworem i pilnowanych przez diabły, które tylko w Niedzielę Palmową opuszczają swoje lokum, w im tylko wiadomym celu i wtedy można próbować je wykraść. Podobno skarby są tak okazałe, a żądze śmiałków tak wielkie, że ujrzawszy je, nie mogą się od nich oderwać.
Inna legenda wspomina o czterech córkach rycerza Gładysza, które miały mieszkać w wieżach, każda w innej, z powodu ich odmiennego charakteru. Jeszcze inne mówią o krążącym po zamkowej wieży widmie rycerza rozpustnika i o żonie morderczyni, która zabiła swego męża, a jego krew rozprysła się na ścianie komnaty i jest tam widoczna do dziś. Można to sprawdzić...