Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Oberżyświat" nadaje z Lhasy: Nadziwić się nie mogli naszej bezczelności

Przemysław Osuchowski
W Lhasie jest pełno  turystów. Robią sobie zdjęcia w oszałamiających krajobrazach
W Lhasie jest pełno turystów. Robią sobie zdjęcia w oszałamiających krajobrazach Przemysław Osuchowski
Wjeżdżając naszym konwojem do Lhasy "popisaliśmy się" wyjątkowym brakiem wyczucia. Chińscy policjanci na rogatkach stolicy Tybetu nadziwić się nie mogli naszej bezczelności - przybywać do Lhasy z kanistrami łatwopalnych płynów?!

"Oberżyświat" nadaje z drogi do Lhasy: Kirgiz nie zsiadł z konia

Okazano nam jednak wyrozumiałą gościnność i kanistrów nie konfiskowano lecz pozwolono nam przelać ich zawartość do baków. Odetchnęliśmy z ulgą. Nasz chiński opiekun, Mr Wang również.

Drugim "potknięciem" była kontrola przy wejściu do Pałacu Potala. Tym razem szukano… zapalniczek! Gdy Tybetańczyk ma taką w kieszeni, jest bardzo podejrzany. Gdy zapalniczkę ma turysta chiński, kończy się na konfiskacie. Nasze (zagranicznych turystów) zapalniczki ignorowano…

Dalajlama tego nie ujrzy

Gdyby Dalajlama XIV mieszkał w Potali nadal, widok z okna miałby nieszczególny. Przed 13-piętrowym gigantem nie ma już placu gromadzącego pielgrzymów. To znaczy plac jest, ale służy eksponowaniu pomnika sławiącego rewolucję komunistyczną i jej aktywistów oraz wojskową wartę przypominającą, kto tu rządzi.

Oczywiście Dalajlama XIV tego nie zobaczy, bo w 1959 roku po nieudanym powstaniu antychińskim musiał uciekać do Indii. Mieszka od 54 lat w indyjskiej Dharamsali. A jego pałac jest… Chińskim Muzeum Narodowym.

Jego mieszkalna część oraz kompleks religijny są jednak oblężone przez turystów. W większości chińskich.
Buddyzm jest w chińskiej tradycji na tyle mocno zakorzeniony, że komunistyczni decydenci w końcu machnęli ręką na kultywowanie pielgrzymek do Lhasy. Więc wśród oficjalnych agnostyków z całych Chin jest całkiem sporo przyjezdnych, którzy nie tylko zwiedzają, ale po prostu się modlą.

Młode pary (Chińczyków) fotografie pamiątkowe też robią na tle domu Dalajlamy. Nieliczni (procentowo) przybysze zagraniczni (czyli my) są tylko drobnym dodatkiem do kłębiącego się i popędzanego przez przewodników tłumu.

Pielgrzymki

Z kolei dla pielgrzymów narodowości tybetańskiej podróż do tutejszych świątyń i grobowców Dalajlamów jest wręcz obowiązkiem.
Skupiają się przede wszystkim wokół świątyni Jokhang w centrum tutejszego Starego Miasta, czyli dzielnicy Barkhor. Zespół klasztornych zabudowań jest od świtu do nocy okrążany przez tłum cierpliwie kroczący wokół, cierpliwie kręcący modlitewnymi młynkami, obracający rozstawione wokół cierpliwe młyny, jeszcze cierpliwiej przesuwający w palcach buddyjskie "różańce".
Najwierniejsi okrążają po wielokroć świątynię w rytuale klękania i padania na twarz lub w nieskończoność umartwiają ciała przed głównym wejściem i przed modlitewnymi kadzielnicami. Pstrykanie turystycznych aparatów fotograficznych ignorują.

Barkhor jest też miejscem… religijnego biznesu. W całej dzielnicy świetnie prosperują setki sklepów z religijnymi symbolami, rzeźbami, grawerowanymi kamieniami, różańcami i bransoletami, modlitewnymi młynkami, kopiami starych ksiąg z mantrami, amuletami i… oczywiście przeróżnym pielgrzymim badziewiem. Jak w Santiago de Compostella, jak w Licheniu, jak w Częstochowie. W końcu z pielgrzymki trzeba przywieźć pamiątkę…

Specyfiką miejscową jest handel medykamentami tybetańskimi. Przeciętny Chińczyk o Tybetańczykach wyraża się lekceważąco. Kpi z ich rytuałów pogrzebowych (faktycznie okrutnie oddających ciała bliskich przyrodzie). Ale medycyna to chiński konik. Więc w każdym prawie sklepie jest drobne stoisko z tajemniczymi proszkami, ziarenkami, zasuszonymi ziołami lub fragmentami suszonych resztek zwierzęcych.

I też w całej dzielnicy - otoczonej barierkami i punktami kontrolnymi identycznymi jak bramki na lotniskach - nie wolno wnosić zapalniczek…

Od 2008 roku, w którym w Lhasie doszło do poważnych zamieszek i krwawej z nimi rozprawy, w centralnych punktach miasta doszło do co najmniej kilkudziesięciu przypadków samospaleń.

Policjanci i kamery
Na tak dramatyczną formę protestu decydują się przede wszystkim młodzi mnisi. Ku strapieniu Dalajlamy. Ku zgrozie świata. Ku irytacji pewnej pekińskiej władzy. Więc skupisko wiernych i turystów w Lhasie jest cały czas dyskretnie monitorowane przez policję i siły bezpieczeństwa.

Na dachach budynków dyskretnie kręcą się funkcjonariusze w cywilu. Pod dachami dyskretnie umieszczono dziesiątki kamer. Po zaułkach jeżdżą policyjne meleksy z policjantami. Na wszelki wypadek…

Lhasa jest przede wszystkim administracyjną stolicą Tybetu. Według oficjalnych danych Chińczycy Han stanowią tu ledwie 17 procent mniejszościowej populacji. Pozornie. Nie trzeba statystyka, by zauważyć, że mniejszością są tutaj… Tybetańczycy.

Na placu budowy

Lhasa jest - jak wszędzie w Chinach - dynamicznie rozwijającą się chińską aglomeracją. Przedmieścia są wielkim placem budowy. Ulice handlowe eksponują wyłącznie chiński biznes. Reklamy zachęcają do kupna chińskich produktów. Budownictwo mieszkaniowe tworzy przestrzeń nie dla miejscowych, ale dla imigrantów z Chin. Knajpę z tybetańskimi daniami trafić wiele trudniej niż restaurację syczuańską. Festiwal - czy to folklorystyczny, czy rockowy - nie różni się niczym od podobnego w Szanghaju lub Pekinie.

Gdy wyjeżdżaliśmy po paru dniach z Lhasy w dalszą drogę (już powrotną), znów podpadliśmy. Napełniliśmy kanistry zapasowym paliwem. Kilkadziesiąt kilometrów dalej policja nie była już wyrozumiała. Skonfiskowano nam nie tylko pełne pojemniki.
Puste zabrano również.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska