https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Obiecujesz sobie: Muszę się zmienić. Nic z tego. Zwłaszcza po trzydziestce

Julia Kalęba
Adam Curyło: - Osoby po trzydziestym roku życia mają już utrwalone schematy przeżywania, myślenia i zachowania
Adam Curyło: - Osoby po trzydziestym roku życia mają już utrwalone schematy przeżywania, myślenia i zachowania fot. Andrzej Banaś
- Osoby z zaburzeniem osobowości tej cechy u siebie nie uznają jako patologicznej. Inni to odbierają jako coś budzącego niepokój albo przerażenie - mówi Adam Curyło, psychiatra i psychoterapeuta.

Kiedy mówimy o zaburzeniach osobowości?
Jedna z podstawowych definicji osobowości mówi, że składa się ona z utrwalonych stylów reagowania, przeżywania, myślenia i zachowania. Każdy z tych obszarów u dorosłego człowieka może być zaburzony, czyli może odbiegać od tego, co uznajemy za powszechną normę.

Czy można mieć predyspozycje do tego typu zaburzeń?
Tak. Ich przyczyny i podłoże są różne. Najczęściej zaburzenia osobowości u dorosłych wynikają z niekorzystnych zjawisk w rozwoju wczesnodziecięcym, czyli są związane z najważniejszym pod tym względem okresem życia.

Skąd one się biorą?
Kształtowanie się osobowości ulega zakończeniu około 30. roku życia. Okresem, w którym tworzą się podstawowe zręby osobowości, są pierwsze trzy - cztery lata życia. Jeśli w tym czasie wystąpią sytuacje traumatyczne i inne zjawiska niesprzyjające zdrowemu rozwojowi dziecka, to dochodzi do zaburzeń, które potem mogą powodować nieprawidłowy rozwój mózgu. Taką sytuacją bywa np. choroba matki. Również kiedy dziecko jest zaniedbywane lub pozostaje w traumatycznym otoczeniu, to przedłużający się stres powoduje często nieodwracalne zmiany.

Czyli sami nie możemy decydować o naszej osobowości?
Mamy na nią bardzo znikomy, świadomy wpływ. Możemy tylko w pewnym sensie regulować skutki utrwalonych schematów przeżywania. Polega to na tym, że dysponując wolną wolą, możemy szukać poprawy swojego nastroju poprzez cały repertuar zachowań, np. będziemy często sięgać po alkohol. Może to pociągnąć za sobą określone i niezbyt korzystne skutki dla naszej osobowości. Ale jeżeli z podobnych motywów wybierzemy aktywność sportową, sięgniemy po książkę, czy pójdziemy do kina, to wpływ ten będzie zupełnie inny, raczej korzystny. Jeszcze inną sytuacją może być decyzja osoby z objawami zaburzeń psychicznych o podjęciu leczenia. Psychoterapia wpływa na zmiany w patologicznych obszarach osobowości pacjenta.

Powiedział Pan, że osobowość krystalizuje się aż do 30. roku życia. Jak wygląda ten proces?
Osobowość rozwija się i kształtuje do około 20. - 24. roku życia. Później jest ona jeszcze plastyczna i na wydarzenia, również te traumatyczne, może reagować w różny sposób. Po ukończeniu trzydziestego roku życia nasze style myślenia, przeżywania, zachowania i reagowania są w większości utrwalone. Jest to okres tzw. dojrzałości. Powyżej trzydziestego roku życia bez względu na to, czy osobowość jest prawidłowa, czy nie, ulega pewnemu utrwaleniu. Wtedy raczej nie dochodzi już do głębokich zmian.

To oznacza, że po tym okresie trudniej jest wyjść z zaburzeń.
Zdecydowanie tak. Osoby po 30. roku życia mają już utrwalone schematy przeżywania, myślenia i zachowania, które stają się elementem tożsamości. Polega to na tym, że osoby mówią wtedy "ja taki jestem". Dla przykładu, podajmy osobowość obsesyjno--kompulsywną, której cechą jest patologiczny perfekcjonizm. Taka osobowość nie będzie przeżywała swojej skrajnej cechy jako nadmiernej, ale będzie miała poczucie, że ona właśnie taka jest - perfekcyjna. Dla tej osoby będzie oczywiste, że wszystko musi być czyste, ułożone w porządku alfabetycznym albo kolorystycznym.

Czyli ona tego zupełnie nie widzi.
Najczęściej osoby z zaburzeniem osobowości tej cechy u siebie nie uznają jako patologicznej. Inni to odbierają jako coś nadmiernego, budzącego niepokój albo przerażenie.

Da się precyzyjnie określić, co jest zaburzeniem, co po prostu cechą osobowości, np. skłonnością do porządku czy wysoką samooceną?
Tej granicy nie da się wyznaczyć w sposób jasny i precyzyjny. W życiu społecznym każdy człowiek dysponuje swoimi własnymi kryteriami oceny. Decyduje, kto dla niego jest normalny, a kto nie. Wszyscy obserwujemy i oceniamy, ale oceniamy w odniesieniu do własnych przekonań. A każdego norma jest inna. Mamy różne, indywidualne klasyfikacje i to dlatego jedni są nam bliżsi, identyfikujemy się z nimi, a zachowanie innych nas razi. Nie ma to jednak nic wspólnego z klasyfikacją diagnostyczną, którą stosują profesjonaliści zajmujący się leczeniem.

Osoby z zaburzeniami osobowości leczy się m.in. za pomocą terapii psychodynamicznej. Na czym ona polega?
Kiedy przychodzi do mnie pacjent, to znaczy, że jest jakiś konkretny powód, który skłonił go do tego, by szukać leczenia. Wtedy mogę ustalić stopień i rodzaj jego patologii i zaproponować terapię. Istnieją formy indywidualne i grupowe. Spotkania, czyli sesje terapeutyczne, mogą się odbywać z częstotliwością raz, dwa lub trzy razy w tygodniu przez kilka albo wiele lat.

Na czym polega zmiana osobowości w tej terapii?
Można powiedzieć o dwóch podstawowych mechanizmach zmiany. Pierwszy z nich to ten, gdy podczas sesji terapeutycznej słuchamy pacjenta, zastanawiamy się i analizujemy uczucia, fantazje, skojarzenia, które pacjent wypowiada. Następnie tworzymy rodzaj dialogu. Wtedy przekazujemy mu pewną wiedzę o nim samym, której on nie posiada. To znaczy, że jednym z naszych podstawowych zadań jest odsłonięcie, nazwanie i przekazanie pacjentowi wiedzy o jego motywach, o których on nie zdaje sobie sprawy.

Czyli ma stać się świadomym swoich zaburzeń?
Tak. Nieświadome motywy są źródłem jego patologicznego zachowania, wchodzenia w różne, czasem destrukcyjne dla siebie sytuacje. Gdy pacjent dowiaduje się o tym, uzyskuje wgląd, czyli poszerza się jego świadomość. Może wówczas dokonać innych wyborów.

A drugi rodzaj zmiany?
Drugim mechanizmem zmiany jest ten, który przypomina rozwój dziecka. Rosnąc i pozostając w relacjach z rodzicami, rodzeństwem, dziecko naśladuje i upodabnia się do nich. Czyni elementy osobowości rodziców swoimi, i w ten sposób się rozwija. Taki proces może pojawić się w długoterminowym leczeniu pacjentów z głębokimi zaburzeniami osobowości. Pacjent przez kilka lat spotyka się ze swoim terapeutą, dwa razy w tygodniu. Jest to ogromna ilość czasu i intensywność relacji, która może uruchomić pewien proces, podobny do tego, który następuje w dzieciństwie. Chory przyjmuje pewne cechy osobowości terapeuty i w ten sposób się zmienia. Tego rodzaju zjawisko przebiega na poziomie nieświadomym. Po jakimś czasie pacjent może zacząć funkcjonować inaczej.

Będzie zdawał sobie z tego sprawę?
Nie. Ktoś z jego otoczenia może powiedzieć "o, zmieniłeś się, zachowujesz się w inny sposób". On to zachowanie będzie przeżywał jako swoje, mimo że może być ono wynikiem takiego właśnie procesu.

***

Adam Curyło - psychiatra, psychoterapeuta, kierownik Oddziału Psychiatrii Psychodynamicznej Kliniki Psychiatrii Dorosłych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Uczestnik VI Konferencji Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychodynamicznej.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

O
Olo
Dobre porownanie do żaby jezeli chodzi o sposob myslenia, ale z pewnością nie pod wzgledem fizjonomii, która bardziej przywodzi na myśl jakiegoś czarta azeby nie powiedziec upiora heh:P
a
al
istotnie, autor wypowiedzi ma sztywne, jakby podręcznikowe spojrzenie, wydaje się też, że nie doświadczył za wiele jeśli chodzi o poznanie siebie, może sam się boi, uważam, że pan doktor jest jak ta żaba, która siedzi w studni i myśli, iż jedynym akwenem na Ziemi jest jej otoczenie, nie zdaje sobie sprawy z mórz, jezior i rzek. Wspaniały jednak jest fakt istnienia oceanu - zawsze można wypłynąć!
O
Olo
W pelni popieram przedmowce, niby mowi to lekarz ktory powinien wiedziec co mowi, a zupelnie pozbawione jest to jakiejkolwiek logiki...z** :P i pomyslec ze niektorzy zwracaja sie do takich ze tak powiem "pseudolekarzy", ktorzy wgl nie potrafia zrozumiec pacjenta a wyciagaja jakies z d... wziete wnioski (najczesciej na swoim przykladzie jak mniemam) i sie tym jeszcze jaraja ze odkryli normalnie niezbadana dotad Ameryke xD
Q
Qwerty
Oczywiście, że duża część pacjentów (zwłaszcza tych dojrzalszych) doskonale zdaje sobie sprawę ze zmian jakie w nich zachodzą w trakcie terapii więc stwierdzenie, że pacjent się zmienia, ale nie wie, że się zmienia to zwykła bzdura.
Oczywiście, że są osoby, które swoich zaburzeń nie widzą bez względu na to czy mają lat 20 czy 80. Teza, że do 30 widzą i im przeszkadzają, a po 30 nagle magicznie przestają widzieć opiera Pan na czym dokładnie? Bo moje doświadczenia są zupełnie inne. BPD często właśnie dopiero po 30 się na tyle wyciszają, że coś co wcześniej postrzegali jako integralną część siebie, po 30 zaczynają postrzegać jako objaw zaburzeń, coś co niszczyło i niszczy ich życie i pracować na terapii.
A, i do głębokich zmian może dojść na każdym etapie życia, potwierdzą to Yalom, Gabbard, Kottler, McWilliams... więc stwierdzenie, że po 30 raczej już do większych zmian nie może dojść to kolejna wyssana z d*** teza.
Bardzo powierzchowne, prymitywne i niczym nieuzasadnione poglądy Pan szerzy.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska