"Szczotek" trafił do Elżbiety i Władysława Nieciów z Jurkowa w 2010 roku.
- Przeglądałam stronę internetową schroniska dla zwierząt w Krakowie. Gdy zobaczyłam jego zdjęcie, od razu wiedziałem, że musi być nasz - wspomina z uśmiechem pani Elżbieta. Przekonała męża i pojechali po psiaka. Pierwsze dni u nowych właścicieli zwierzę znosiło bardzo trudno.
- Szczotek był niespokojny, bał się wszystkiego. W pierwszą noc zdemolował kojec, w którym spał. Widać było po nim, że musiało mu być ciężko u poprzedniego właściciela - zaznacza pan Władysław.
W końcu po kilku miesiącach włochaty kundelek zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu.
- Bardzo lubił chodzić ze mną nad wodę i do lasu. Był łagodny i przyjazny dla ludzi - mówi właścicielka czworonoga. Zawsze czekał na nią pod bramą, gdy zmęczona przyjeżdżała po pracy. Niestety dzień przed Wigilią 2013 roku Szczotek nagle zniknął.
- Słyszałem jeszcze w nocy, że szczeka. Rano jednak nigdzie go już nie było - wspomina ze smutkiem Władysław Nieć.
Przypuszcza, że jego pies mógł usłyszeć wystrzały petard, które od kilku dni ktoś regularnie odpalał w pobliżu ich domu. Szczotek panicznie bał się huku. Nie wiedział co wtedy z sobą zrobić. Państwo Nieciowie rozpoczęli poszukiwania zaginionego kundelka. Rozwiesili plakaty ze zdjęciami, umieścili ogłoszenia w lokalnej prasie. Bez efektu.
- Mieliśmy kilkanaście telefonów informujących, że ktoś widział Szczotka. Niestety, okazało się, że to były fałszywe alarmy - mówi pani Elżbieta. W końcu rodzina straciła nadzieję na odnalezienie swojego czworonogiego przyjaciela.
Niespodziewanie, 12 miesięcy po zaginięciu, Szczotek odnalazł się cały i zdrowy. Znajdował się w oddalonej o 30 km Bochni.
- Zostałem wezwany, aby odebrać bezpańskiego psa, błąkającego się w centrum miasta - mówi Dominik Basiński, weterynarz. Gdy umieszczał psa w samochodzie, podeszła do niego kobieta i stwierdziła, że podobny pies zaginął rok temu jej siostrze.
Szczotek miał wczepiony pod skórą czip. Weterynarz po jego przeskanowaniu wiedział tylko, że pochodzi z Małopolski, bo więcej informacji właściciele nie podali. Jednak dzięki siostrze informacja o znalezieniu psa szybko trafiła do pani Elżbiety.
- Byłam w pracy, kiedy przysłano mi zdjęcia psa z Bochni. Od razu wiedziałam, że to Szczotek - wspomina z radością Elżbieta Nieć. Właściciele Szczotka odebrali swojego pupila jeszcze tego samego dnia, tuż przed Wigilią.
- Czułam wielką radość. Byłam tak podekscytowana jak w dniu, w którym wzięliśmy Szczotka ze schroniska. Był to najwspanialszy prezent, jaki mogliśmy otrzymać na święta - przyznaje uradowana pani Elżbieta.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!