- Jak Pan odbiera sytuację, w jakiej znalazł się Bartek? Były spore oczekiwania w związku z jego transferem do Leicester City, a tymczasem jest tam piłkarzem, który nie gra w lidze.
- Wiedziałem, że będzie miał trudno, ale sądziłem, że jakąś szansę występu otrzyma i będzie miał okazję do porównań. Czy będzie musiał jeszcze mocno pracować, czy jest już niedaleko od składu? Niestety, na razie nie wie, w którym miejscu stoi. Trenuje, mówię mu, by się nie załamywał, bo trzeba się pokazywać na zajęciach. Czas pokaże, jak będzie.
- Jaki macie kontakt? Często dzwonicie do siebie?
- Co najmniej raz w tygodniu rozmawiamy. Jesienią był raz na miesiąc w domu przy okazji przerwy na potrzeby reprezentacji, starał się wpaść choćby na kilka godzin.
- Bartek ma mocny charakter, łatwo się nie podda?
-- Z pewnością jest sfrustrowany tą sytuacją. Gdyby zagrał i zobaczył, że mu brakuje wiele, to by go to dodatkowo motywowało. A teraz to nie ma znaczenia, że on pracuje na sto procent. Syn jest zdenerwowany, ale nie załamany.
- Jest szansa na poprawę sytuacji w najbliższym czasie?
- Radziłem mu, by szczerze porozmawiał z trenerem. Nie wiem, czy szkoleniowiec jest do końca z nim szczery. Jak czytam, twierdzi, że niewiele Bartkowi brakuje. Dał mu szansę w sparingu z Barceloną. Myślałem, że będzie dobrze, a tymczasem jest inaczej. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.
- Jest możliwość wypożyczenia Bartka?
- Z tego, co się orientuję, to tylko do klubów z I ligi angielskiej.
- Był Pan u syna w Leicester?
- Nie, jeszcze nie. Zawsze mu powtarzam, że jak już będzie grał, to wtedy na pewno przyjadę. Często jest tak, że jedzie z drużyną na mecz, jest w meczowej dwudziestce, ale zawsze dwóch idzie na trybuny, i on jest w tej dwójce.
- Klub się nim zajął?
- Z tym różnie bywało. Bardzo dużo pomógł mu Marcin Wasilewski, na przykład w znalezieniu domu. Dał sobie radę.
- A jak sobie radzi z językiem?
- Na początku pobytu brał lekcje, a jeśli chodzi o piłkarskie słownictwo, to nie ma z tym problemu. Czasem brakuje mu słów, wtedy podpiera się słownikiem.
- Lepiej mu się żyje niż w Polsce?
- Nie, mówił, że w Krakowie było lepiej. I miasto ładniejsze, i pogoda lepsza.
- Bartek gra w zespole do lat 23, może czerpać jakieś korzyści z tych występów.
- Na pewno tak. Jest walka na całego. Na treningach jest tak samo, trzeba się umieć znaleźć.
- Czy Bartek daje sobie jakiś termin, do którego musi się wyjaśnić jego przyszłość?
- Na pewno nie wyobrażam sobie, by dłużej jak do czerwca tkwił w obecnej sytuacji.
- Przykład Mateusza Klicha jest znaczący. Trafił do niewłaściwego klubu i zmarnował dużo czasu.
- Miał związane ręce. Nie chciałbym, by powtórzyła się taka sytuacja. Najważniejsza jest dla Bartka gra.
- Dobrze, że ma przynajmniej kontakt z reprezentacją.
- Do tej pory tak. Przed nim mistrzostwa Europy do lat 21. Myślę, że zagra w nich. W każdym razie bardzo by chciał.
- Być może zobaczy Pan syna w finale, rozgrywanym na stadionie Cracovii?
- Bardzo bym chciał. Ale musi grać, bo nikt mu miejsca w reprezentacji młodzieżowej nie da za darmo. Też jest duża konkurencja. Jak nie będzie nigdzie występował, to może być trudno z załapaniem się do składu.
- Słowo o Cracovii. Zespół, który grał w fazie wstępnej pucharów, zanotował spory regres.
- Jestem trochę rozczarowany. Myślałem, że lepiej to będzie wyglądało, aczkolwiek w tamtym sezonie chyba było aż za dobrze. O utrzymanie jestem spokojny.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska