https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Olivier Sukiennicki: Towarzyszyły mi duże emocje przed przyjazdem do Stalowej Woli

Bartosz Karcz
Ewa Michalik/wislakrakow.com
Dla Oliviera Sukiennickiego przyjazd do Stalowej Woli był wyjątkowym wydarzeniem, bo przecież jeszcze kilka miesięcy temu grał dla Stali. Piłkarz nie krył, że nie był to dla niego zwykły mecz.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Olivier Sukiennicki w Stalowej Woli grał tylko jeden sezon, ale był on wyjątkowy, bo znaczony awansem do I ligi, a dzisiejszy zawodnik Wisły miał bardzo duży wkład w ten sukces. Po końcowym gwizdku pomocnik powiedział nam: - Towarzyszyły mi duże emocje i sporo wspomnień przed przyjazdem do Stalowej Woli. Mam bardzo dużo szacunku do Stali, do jej kibiców. To wszystko jednak, co działo się dookoła mnie, musiało zejść na plan dalszy po pierwszym gwizdku, bo wiadomo, że na boisku już sentymentów być nie mogło.

Pierwsza połowa była do pewnego momentu dość wyrównana. Owszem Wisła miała lekką przewagę, ale nie taką, która gwarantowałaby jej wygraną. Sukiennicki mówi: - To nie był łatwy mecz wbrew wynikowi 5:1. Stalowa Wola miała swoje założenia. Rywale potrafili sprawnie wychodzić spod naszego pressingu i kilka razy zagrozili naszej bramce. Ostatecznie jednak zrobiliśmy swoje, strzeliliśmy bramki i mamy ważne trzy punkty.

Kluczowy moment tego meczu miał miejsce pod koniec pierwszej połowy, gdy Wisła strzeliła dwie bramki w krótkim odstępie czasu. I trzeba przyznać, że były to gole dość szczęśliwe, bo najpierw błąd popełnił bramkarz Adam Wilk, co skończyło się jego golem samobójczym, a następnie po uderzeniu Sukiennickiego był rykoszet i piłka znów wylądowała w siatce.

- Były mecze, w których mieliśmy dużą przewagę, a nic nie chciało wpadać. Można zatem powiedzieć, że los w Stalowej Woli trochę nam to oddał. Szczególnie przy bramce na 2:1 i tej mojej na 3:1, gdy szczęście nam dopisało – mówi Sukiennicki. Dodaje też: - Nie okazywałem radości po moim golu, bo wiadomo jak to jest w takich meczach. Chciałem w ten sposób okazać szacunek dla klubu, w którym mogłem grać i się wypromować.

Wisła schodziła w Stalowej Woli na przerwę przy prowadzeniu 3:1, ale to jeszcze nie zamykało sprawy. Można powiedzieć, że dopiero trafienie na 4:1 sprawiło, że jasnym się stało, że Wisła tego meczu nie ma już prawa nie wygrać. Sukiennicki ma podobne spojrzenie na sprawę, bo mówi: - Mecze są różne. Przy prowadzeniu dwoma bramkami czasami wkrada się złudne przekonanie, że wszystko jest załatwione. A później przeciwnik może strzelić bramkę kontaktową i zaczynają się nerwy. My zawsze chcemy iść po kolejne gole. Tak samo było w meczu ze Stalą. I chyba rzeczywiście było tak, że dopiero ten czwarty gol, którego strzeliliśmy dość szybko po przerwie, zamknął sprawę i później można już było tylko kontrolować to, co dzieje się na boisku.

Pomocnik opuścił boisko już w przerwie, bo miał na koncie żółtą kartkę. Trener Mariusz Jop nie chciał ryzykować, a dodatkowo jest to czwarty żółty kartonik Sukiennickiego, co oznacza, że nie będzie mógł zagrać w kolejnym meczu z Chrobrym Głogów. I to chyba jedyny minus dla niego wyjazdu do Stalowej Woli. Na koniec mówi: - No szkoda, nie jestem z tego zadowolony, ale takie jest życie piłkarza, że czasami trzeba pauzować za kartki.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska