Pracujemy po 12 godzin dziennie, zapisy mamy na 3-4 miesiące do przodu. Pracy jest zdecydowanie za dużo, a klientów coraz więcej - podkreśla Paweł Miziołek z Libiąża, który w ubiegłym roku zajął w naszym plebiscycie pierwsze miejsce w kategorii Fryzjer Roku w powiecie chrzanowskim.
W swoim Atelier, bo tak nazywa się jego salon, zatrudnia obecnie cztery osoby za stanowiskach fryzjerów i jedną osobę na recepcji, ale to ciągle za mało. Mieszkańcy powiatu bez względu na wiek i płeć coraz chętniej korzystają z usług fryzjerów, kosmetyczek czy stylistów.
- Zatrudniłbym chętnie kolejne osoby, ale o pracowników jest w naszej branży bardzo ciężko. Zresztą podobnie jak w innych - nie ukrywa Paweł Miziołek.
Brakuje ofert pracy
W Powiatowych Urzędach Pracy przyznają, że brakuje fachowców w tych dziedzinach. W Chrzanowie nie ma obecnie żadnej oferty pracy w branży zabiegów upiększających. W ubiegłym roku takich ofert było 76. Pracodawcy szukali 48 fryzjerów, 27 kosmetyczek i tylko jednego dietetyka.
- Z poziomu naszego powiatu widać, że fryzjer i kosmetyczka to zawód o dużym deficycie. Brakuje pracowników w tych branżach - podkreśla Piotr Szyndler z chrzanowskiego PUP.
Powstaje dużo malutkich firm zajmujących się urodą. - Jeśli ktoś ma pracować w tej branży, często zamiast zatrudnienia się u kogoś, woli założyć własną działalność - zauważa Piotr Szyndler.
Widać to po danych z PUP w Olkuszu. Obecnie są tam zaledwie trzy oferty pracy: dwie na stanowisko fryzjera i jedna na stanowisko stylisty paznokci. Wniosków za rozpoczęcie działalności w tej branży zarejestrowano z kolei 15. Poza tym osoby w tego typu zawodach często zaczynają od staży. Takich ofert jest w Olkuszu 11.
- Na stażach uczą się zawodu, a potem często zostają w tych salonach już jako pracownicy - wyjaśnia Beata Jackowska z PUP w Olkuszu.
Da się sporo zarobić
Fryzjerom i kosmetyczkom często oferowane jest na początku najniższe wynagrodzenie. W przykładowej ofercie z Olkusza proponowana płaca to 2,1 tys. zł. Wymagania jednak też niewysokie: „mile widziane doświadczenie”.
- Na początku jest ciężko, jak w każdym zawodzie, ale z czasem to może być naprawdę dochodowe zajęcie. Wszystko zależy od pracownika - podkreśla Paweł Miziołek. - Jeśli ktoś nie chce brać nadgodzin ani pracować w weekendy, co jest lepiej płatne, ma tylko pensję podstawową. Trzeba wyjść z inicjatywą, starać się - dodaje Mistrz Urody 2017.
Jednocześnie podkreśla, że niezwykle istotne są chęci i ciągłe kształcenie się w branży. Trendy zmieniają się co sezon, więc bez tego ani rusz. Trzeba się szkolić nawet kilkanaście razy w roku, żeby być na bieżąco ze wszystkimi nowinkami. To podstawa w tych zawodach. Bo tak naprawdę każdy detal się liczy.
- To nie są kwoty rzędu 200-300 zł, tylko 1,5 a nawet 3 tys. za jedno szkolenie. Ale to się szybko zwraca - zapewnia Paweł Miziołek.
Potrzebna pasja i technika
Poza tym, jak podkreśla fryzjer z Libiąża, trzeba mieć w sobie także „to coś”. Być otwartym i komunikatywnym
- Liczy się charyzma, kreatywność i przede wszystkim chęci. Każdy może wyuczyć się techniki, ale nie każdy się do tego zawodu nadaje. Jeśli natomiast jest i technika, i pasja, to sukces murowany - zapewnia Miziołek.
ZOBACZ KONIECZNIE: