Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opłatki z Błonia zamawiają proboszczowie z całej Polski

Paweł Chwał
Alicja Słowik nalewa mieszankę wody i mąki do formy na opłatki, przypominającej gofrownicę
Alicja Słowik nalewa mieszankę wody i mąki do formy na opłatki, przypominającej gofrownicę Ewa Biedroń
Zakład przetwórczo-handlowy Wyższego Seminarium Duchownego w niewielkim Błoniu koło Tarnowa nazywany bywa też często fabryką... życzeń. To właśnie tu wypiekane są opłatki, bez których trudno wyobrazić sobie tradycyjne Boże Narodzenie. Te z Błonia będą obecne jutro na wigilijnych stołach nie tylko w wielu polskich domach, ale także w Niemczech, Austrii, Stanach Zjednoczonych, a nawet w Afryce.

Woda i mąka. Tylko tyle potrzeba, aby upiec opłatek. - Nie mamy jakiejś szczególnej, trzymanej w tajemnicy, receptury. Ważne, aby jedno z drugim dobrze wymieszać, przy zachowaniu odpowiednich proporcji - mówi Alicja Słowik, jedna z kilku pań, które pracują w Błoniu przy opłatkach.

Gdy ciasto nabiera odpowiedniej gęstości, przelewa się je do specjalnego naczynia z lejkami, z którego później trafia na rozgrzane formy, podobne do gofrownic, w których wytłoczone są świąteczne wzory. - Zawierają one przede wszystkim motywy religijne i wiążą się bezpośrednio z ewangelicznym przekazem narodzin Jezusa. Na opłatkach najczęściej jest żłóbek, stajenka, Święta Rodzina, pasterze, aniołowie, trzej królowie - wylicza ks. Wiesław Czaja, dyrektor zakładu przetwórczo-handlowego WSD w Błoniu.

Wypiek z myślą o grudniowych świętach rozpoczyna się tu już w... lutym. Im bliżej Bożego Narodzenia tym liczba produkowanych opłatków rośnie. Były takie dni, kiedy dziennie w Błoniu wypiekano ponad siedem tysięcy sztuk. Rocznie ponad milion.
Samo pieczenie trwa góra dwie minuty. Aby można było je łatwo wycinać, po upieczeniu opłatki muszą przez kilkanaście godzin leżakować w nawilżarni. - W przeciwnym wypadku popękałyby w rękach i cała robota poszłaby na marne. To wyjątkowo kruchy i delikatny materiał - dodaje ksiądz Czaja.

Z jednego płata wycinanych jest sześć dużych albo 12 małych opłatków. Oprócz tradycyjnych, białych, w Błoniu wypiekane są także opłatki kolorowe (podczas mieszania ciasta dodawany jest odpowiedni barwnik: pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, różowy). - Kiedyś rolnicy zabierali je do obory, aby przełamać się nimi ze swoimi zwierzętami. Teraz tradycja ta niemal zupełnie zamarła. Widzimy to po zamówieniach - mówi ksiądz Czaja. Do niedawna na opakowanie składały się zazwyczaj trzy białe i jeden kolorowy opłatek. Teraz kupowane są głównie te, w których są same białe.

Opłatki z Błonia zamawiają proboszczowie z całej Polski. Od kilku lat trafiają także za granicę, za sprawą pracujących wśród Polonii księży z diecezji tarnowskiej. W te święta przełamią się nimi nasi rodacy m.in. w Niemczech, Austrii, Skandynawii, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych. Partia opłatków trafiła także do misjonarzy w Afryce.

Znakiem rozpoznawczym opłatków z Błonia jest to, że są grubsze niż inne dostępne na rynku, a przez to mniej łamliwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska