FLESZ: Rolnicy mają dość. “Stop syfowi z zagranicy”
W "opłatkarni" w podtarnowskim Błoniu ostatnie tygodnie były pełne pracy. Dziennie wypiekano tysiące opłatków. - Tak naprawdę powstają już od stycznia, ale gorący okres zaczyna się w październiku - opowiada Beata Przeklasa z Zakładu Przetwórczo-Handlowego Wyższego Seminarium Duchownego w Błoniu pod Tarnowem.
Kolorowych opłatków coraz mniej
Receptura opłatka nie jest wcale pilnie strzeżoną tajemnicą, jak to jest choćby w przypadku coca-coli czy panierki z KFC. Ale co tu ukrywać, skoro do jego wypieczenia potrzebna jest jedynie woda i mąka? Ważne są za to odpowiednie proporcje i dokładne zmieszanie składników. - Mieszanie musi trwać około dwudziestu minut - podkreśla Beata Przeklasa.
Gdy ciasto nabierze odpowiedniej gęstości, przelewa się je do naczynia ze specjalnymi lejkami, którymi spływa do pieca. Ten ostatni przypomina gofrownicę i ma specjalne grawery, dzięki którym opłatki zyskują świąteczne wzory- żłóbek, stajenkę betlejemską albo inne ilustracje bożonarodzeniowe. Pieczenie opłatka trwa jedynie dwie minuty. - Gdyby został w piecu dłużej, po prostu by się spalił - dodaje nasza przewodniczka.
Duży płat cieniutkiego wypieku zaraz potem wędruje do nawilżalni. Tam opłatki muszą poleżakować. W zależności od pory roku i wilgotności - od kilkunastu godzin, do całej doby. To konieczne, żeby łatwiej można było je wycinać, no i żeby nie popękały w rękach.
Jeden duży płat, który po wyjściu z pieca nabrał już odpowiedniej wilgotności, można podzielić na sześć dużych opłatków lub dwanaście mniejszych. Później są one dzielone na komplety, na który składa się głównie trzy duże opłatki, a także jeden kolorowy. - Te kolorowe robi się tak samo, tylko do wody i mąki dodaje się barwniki spożywcze. Tak powstają opłatki w kolorze niebieskim, żółtym, różowym, zielonym i pomarańczowym - wylicza pani Beata.
Według tradycji kolorowymi opłatkami gospodarze dzielą się ze zwierzętami. Dziś jednak coraz mniej ludzi zajmuje się hodowlą zwierząt, co widać także przy zamówieniach na ten rodzaj opłatków. - W naszym regionie jeszcze się jakieś sprzedają, ale do parafii na zachodzie kraju idą praktycznie tylko białe - słyszymy w "opłatkarni".
Będą się łamać na całym świecie
Opłatki z Błonia zamawiają głównie proboszczowie. W diecezji tarnowskiej niemal w każdej parafii można kupić wigilijne wypieki spod Tarnowa. Dzielą się nimi także w innych zakątkach świata. To możliwe za sprawą polskich księży pracujących za granicą. Zamówienie przysyłają z Ukrainy, Francji, Niemiec.
- Nasze opłatki są wyjątkowe, bo są grubsze i przez to mniej łamliwe. Nie są też przezroczyste, a gęste i bielutkie - zachwala pani Beata.
Szefowie zakładu w Błoniu podkreślają, że cały dochód ze sprzedaży opłatków przekazywany jest na Wyższe Seminarium Duchowne w Tarnowie. Sami klerycy też chętnie pomagają przy tych specyficznych, świątecznych wypiekach.
