Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżenia ws. fałszywej "fabryki tłumaczeń"

Marta Paluch
Krakowska prokuratura oskarżyła 50 osób o oszustwa na milionowe sumy w biurze tłumaczeń "Symultanka". Biuro, które miało 30 oddziałów w całej Polsce (m.in. Krakowie, Gdańsku, Tarnowie, Gliwicach, Warszawie) robiło lewe tłumaczenia dokumentów dla aut sprowadzanych zza granicy. Akt oskarżenia liczy 1500 stron.

- Grupę założyli tłumacz przysięgła języka niemieckiego Ewa Sz. oraz Jan Sz. i kierowali nią wspólnie z Michałem G. i Pawłem M. - tłumaczy Bogusława Marcinkowska, rzecznik krakowskiej prokuratury. Działała w latach 2005-2008.

Oprócz nich kolejno otwierane biura zatrudniały tzw. "pisaczy" i innych tłumaczy przysięgłych (razem z Ewą Sz. było ich siedmiu), z jęz. niemieckiego, włoskiego, niderlandzkiego i francuskiego.

Schemat był według prokuratury następujący: klient przynosił papiery auta do tłumaczenia. Z jednego biura wysyłano skany dokumentów (często nieczytelne, ucięte w połowie etc.) do któregoś z oddziałów, gdzie "tłumaczyli" je “pisacze". Były to osoby, które... nawet nie znały języków, z których tłumaczyły. Ewa Sz. po prostu dostarczała im szablony tłumaczeń i krótki spis najczęściej występujących w dokumentach zwrotów. Przez to w "tłumaczeniach" zdarzało się 60-70 proc. błędów!

Te "tłumaczenia" były drukowane na gotowych formularzach, na których podpisywali się Ewa Sz. i pozostali tłumacze przysięgli. To była ich jedyna praca - dziennie podpisywali nawet kilkanaście tysięcy formularzy in blanco. Brali za to od 2,5 tys. zł do 3,8 tys. zł. Kiedy brakowało formularzy, pracownicy biur podrabiali podpisy tłumaczy.

Oddziały "Symultanki" działały jak fabryka - produkcja szła pełną parą. Tygodniowo wykonywali nawet 2 tys. tłumaczeń. Zarabiali na tym na czysto 250-300 tys. zł na tydzień.

Wpadli, bo coraz więcej osób odkrywało błędy. Poza tym namierzył ich Urząd Kontroli Skarbowej. Wykrył, że m.in. nie zapłacili VAT-u za kilka lat na sumę 7,72 mln zł. Teraz za to odpowiedzą przed sądem.

W trakcie śledztwa policjanci odkryli m.in. zdjęcia z dziecięcą pornografią u Jana Sz., o co też został oskarżony. Ewa i Jan nie przyznali się do winy, Michał G. się przyznał jedynie do udziału w grupie przestępczej, ale nie do kierowania nią. Wszystkim grozi do 15 lat więzienia. Pozostałym (m.in. pisaczom) - do pięciu lat.

W tej sprawie zapadły już dwa wyroki - w styczniu i maju 2012 r. Skazanych zostało 16 osób.

Wybieramy Superkota! Zobacz fantastyczne zdjęcia kotów i oddaj głos na najpiękniejszego!

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska