Chyba na żaden z okolicznych ośrodków zdrowia pacjenci nie skarżą się tak często, jak na ten w Niegardowie. I ta sytuacja trwa już od dłuższego czasu. Powodem jest fakt, że dyrekcja szpitala w Proszowicach, w którego skład wchodzi placówka, nie potrafi zapewnić właściwej obsady kadrowej. A to kłopoty są z lekarzami, a to z pielęgniarkami, a to z zastępstwami.
W efekcie ośrodek traci pacjentów, którzy wybierają przychodnie położone w innych miejscowościach, najczęściej w Biórkowie Małym lub Łętkowicach. Ponoć w ostatnim czasie na skutek takiej polityki z usług placówki w Niegardowie zrezygnowało 800 osób! Sołtys wsi Wiesław Kaliniak nie ma wątpliwości: - Jeżeli szpital nie daje sobie rady z prowadzeniem ośrodka, to niech odda go w prywatne ręce. Są lekarze, którzy chętnie się tym zajmą - mówi.
Aktualne problemy rozpoczęły się w lipcu ubiegłego roku, gdy lekarz zatrudniony w ośrodku poszedł na urlop, po czym... już do pracy w Niegardowie nie wrócił. Pracuje w jednej z sąsiednich placówek.
Dyrekcja szpitala, aby załatać kadrową wyrwę, zatrudnia w to miejsce trzech innych lekarzy, ale ci pracują krótko, po kilka godzin dziennie. W efekcie pacjenci często zastają ośrodek zamknięty, albo nie zostają zbadani, bo czas przyjmowania się skończył. - Młody człowiek, z samochodem, jeszcze jakoś sobie poradzi. Pojedzie gdzie indziej i ma szanse zostać przyjęty. Ale co mają zrobić ci starsi, którzy dojeżdżają busami? - pyta jeden z mieszkańców.
Drugi problem jest taki, że zmieniający się lekarze nie znają tutejszych pacjentów. W efekcie tracą wiele czasu na zapoznanie się z ich dokumentacją medyczną, historiami chorób. Wszystko to sprawia, że funkcjonowanie ośrodka dalekie jest od oczekiwań. - Czekaliśmy długo na załatwienie tej sprawy. Byliśmy cierpliwi, bo szpital przeżywał kłopoty związane z protestem lekarzy. Ten jednak już się skończył. Mieliśmy na ten temat spotkanie dyrekcją w marcu, teraz mamy czerwiec. Minęły trzy miesiące i nic się nie zmieniło - mówi wójt Wiesław Rudek.
Pretensje pacjentów często są kierowane pod jego adresem, ponieważ to gmina jest właścicielem budynku, w którym ośrodek działa. Wiele osób nie ma wątpliwości, że uruchomienie w tym miejscu placówki niepublicznej spowodowałoby poprawę jakości świadczonych usług.
Wójt długo wzbraniał się przed wypowiedzeniem umowy szpitalowi, ale w końcu stracił cierpliwość. - Jeszcze w czerwcu umowa zostanie wypowiedziana - zapowiedział podczas czwartkowej sesji Rady Gminy Koniusza.
Na tej samej sesji dyrekcji szpitala starał się bronić starosta proszowicki Grzegorz Pióro, który... sam jest pacjentem ośrodka w Niegardowie. W jego opinii problemy wynikają z faktu, że znalezienie lekarza lub pielęgniarki jest w tej chwili bardzo trudne, a za rozsądne stawki wręcz karkołomne. - Wiem, że dyrekcja stara się kogoś ściągnąć, ale lekarze żądają stawek, przekraczających 100 złotych za godzinę - mówił.
Lekarz naczelny szpitala dr hab. Krzysztof Tomaszewski potwierdza, że stara się zapewnić odpowiednią obsługę w ośrodku i jest blisko osiągnięcia celu. - Był problem z pielęgniarką, która szczepiłaby dzieci i ta sprawa jest załatwiona. Udało mi się też znaleźć lekarza, który zgodził się pracować w Niegardowie - mówi. Problem polega na tym, że lekarza wiąże jeszcze umowa z dotychczasowym miejscem pracy. W efekcie praktykę w gminie Koniusza mógłby rozpocząć nie wcześniej niż we wrześniu.
Dyrektor Tomaszewski przyznał, że informacja o planowanym wypowiedzeniu umowy szpitalowi go zaskoczyła.
- Wcześniej pan wójt nie sygnalizował nam, że nosi się z takim zamiarem - mówi.
Wiesław Rudek z kolei podczas sesji zaznaczył, że jego decyzja nie musi być ostateczna. - Okres wypowiedzenia trwa trzy miesiące. Jeżeli w tym czasie funkcjonowanie ośrodka się poprawi, to zawsze wypowiedzenie można cofnąć.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Magnes. Kultura Gazura
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto