W Limanowej oświęcimianie prowadzili już 2:0, więc wydawało się, że spokojnie „dowiozą” wynik do końca. Jednak jeden błąd sprawił, że rywale zdobyli kontaktowego gola, a w końcówce zepchnęli Sołę do obrony. - Wyrównującego gola gospodarze zdobyli szczęśliwie, bo po rzucie wolnym piłka odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką – wspomina Łukasz Jasek, trener oświęcimian. - Wprawdzie limnowianie byli wyżej od nas notowani, ale jesienią pokonaliśmy ich na własnym boisku 2:0. Można było pokusić się o powtórkę z historii.
Oświęcimianie zaprezentowali wiosną dwa oblicza. Początek mieli słabszy. Wydawało się, że będę mieli kłopot z zachowaniem ligowego bytu. - Punktem zwrotnym, paradoksalnie, była dla nas porażka na boisku lidera, AS Progres Kraków 0:1 – zwraca uwagę trener Jasek. - Polegliśmy nieszczęśliwie, rozgrywając bardzo dobre zawody. Po tym meczu chłopcy uwierzyli w siebie. Po wyprawie do lidera pozostało jeszcze pięć kolejek. Wygraliśmy z tymi, z którymi należało, czyli ekipami z dolnych rejonów tabeli – mówiąc te słowa szkoleniowiec miał na myśli wygrane u siebie z: Trzebinią-Siersza (1:0), Borkiem Kraków 5:0, Orkanem Raba Wyżna 5:2.
Z drużyny, która wywalczyła utrzymanie, wiek juniora kończy siedmiu zawodników. Trener jednak nie ma powodów do niepokoju. Wiosną w lidze wojewódzkiej, choć nie zdołali się w niej utrzymać, ogrywali się juniorzy młodsi, którzy starszym roczniku będą wiedzieli, jak się walczy w „emce”. - Z usług kilku chłopców, że wymienią Dawida Ochmana, czy Maksa Nowaka, korzystałem już wiosną. Na pewno czeka mnie proces budowy nowej drużyny, ale wiem, że będą w niej drzemać spore możliwości – kończy trener Jasek.
Oświęcimski szkoleniowiec zawsze powtarza zawodnikom, że liga wojewódzka jest przedsionkiem do seniorskiej piłki. Można się w niej także wypromować, walcząc przeciwko solidnym krakowskim drużynom, których mecze często obserwują łowcy talentów. Tylko od samych piłkarzy zależy, czy będą chcieli wykorzystać szansę, która się przed nimi otwiera.