Sprawa ciągnie się od czerwca 2007 r., kiedy Sejm uchwalił ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych. Nowelizacja wprowadziła wiele korzystnych dla jej członków przepisów. Zlikwidowała zgromadzenie członków spółdzielni i grupy członkowskie, które do tej pory miały decydujący głos w sprawach mieszkaniowych. W to miejsce wprowadziła walne zgromadzenie członków.
W ten sposób umożliwiła głosowanie i decydowanie o ważnych sprawach wszystkim członkom spółdzielni. W ich gestii leżą też wybór prezesa, ocena zarządu i zatwierdzenie budżetu. W oświęcimskiej "Budowlance" jest 5,5 tysiąca lokatorów.
W nowej ustawie jest zapis, że spółdzielnie mają obowiązek dokonania zmian w swoich statutach, jednak nie później niż do 30 listopada 2007 r. Wszystkie zmiany zarząd powinien zgłosić w Krajowym Rejestrze Sądowym do 30 dni. "Budowlanka" wprowadziła wymagane zmiany w statucie, lecz nie zarejestrowała ich w KRS.
Dlatego pięciu członków spółdzielni złożyło do Sądu Okręgowego w Krakowie pozew przeciwko spółdzielni. Wyrok zapadł. Sąd uznał, że zgodnie z prawem grupy członkowskie nie miały prawa podejmować decyzji, i uchylił podjęte przez nie uchwały. Dotyczą one m.in. powołania rady nadzorczej, przyjęcia sprawozdania finansowego i udzielenia absolutorium zarządowi.
- Od początku byłem przekonany, że prawo zostało złamane - mówi Józef Jaskółka, pełnomocnik grupy członków spółdzielni. - Zależy mi tylko na tym, żeby władze spółdzielni przestrzegały prawa.
Jeśli wyrok uprawomocni się, trzeba będzie podjąć nowe uchwały, by zachować ciągłość działania spółdzielni.
- Na pewno odwołamy się od decyzji sądu - zapewnia Adam Puc, prezes "Budowlanki".
W takim wypadku cały proces ustanawiania władzy w spółdzielni przedłuży się. Spółdzielnia nadal więc będzie działać na wariackich papierach.