W czwartek kilka minut po 16 uwagę ekspedientki jednej z cukierni przy ulicy Tysiąclecia w Oświęcimiu zwrócił mężczyzna kręcący się przed sklepem.
- Chodził tam i z powrotem, i rozmawiał przez komórkę. W którymś momencie zajęłam się układaniem kartonów w rogu sklepu, kiedy ktoś popchnął mnie od tyłu- wspomina pani Małgorzata, ekspedientka. To był właśnie ten nerwowo zachowujący się mężczyzna. Prawdopodobnie wyczekiwał na najlepszy moment.
Kobieta upadła na regały, a złoczyńca wszedł za ladę i dopadł do kasy. Przekręcił klucz i wyjął całą gotówkę. Młoda kobieta szybko podniosła się i zaraz schyliła pod ladę - tam trzymała gaz łzawiący. - Zobaczył to i znowu rzucił się na mnie, zaczęliśmy się szamotać, on wytrącił mi gaz i popchnął na zaplecze - relacjonuje przebieg zdarzenia pani Małgorzata.
Mężczyzna rzucił się do ucieczki. Pani Małgorzata szybko pozbierała się i ruszyła w pościg za złodziejem - a jak sama mówi zadziałała adrenalina. Biegła i krzyczała "złodziej, złodziej...". Mimo że było dużo ludzi na chodniku, nikt nie zareagował. W tym czasie z bloku sąsiadującego z cukiernią wyszedł mężczyzna - Andrzej, który dostarczał tam telewizor. Ruszyli za złodziejem wspólnie. Gdy ten dobiegał do bloku przy ul. Czarnieckiego, osaczyli go. Pan Andrzej pobiegł jedną stroną, pani Małgorzata drugą stroną budynku. Dopadli złodzieja w jednej z klatek. Przypadkowy "wybawca" trzymał drzwi, by nie pozwolić uciec złodziejowi, a w tym czasie ekspedientka zadzwoniła na policję, która zjawiła się natychmiast.
Kobieta odzyskała zrabowane 440 złotych, a napastnik został zatrzymany w komendzie w Oświęcimiu. - Mariusz J. wcześniej był karany za przestępstwa kryminalne - mówi Małgorzata Jurecka, rzeczniczka oświęcimskiej policji. - Teraz na podstawie zebranych dowodów udowodniono mu popełnienie jeszcze dwóch innych rozbojów w sklepach przy ul. Orłowskiego i Dąbrowskiego, z użyciem niebezpiecznych narzędzi, czyli noża i tzw. "tulipana" - dodaje.
W sobotę Sąd Rejonowy w Oświęcimiu wydał postanowienie o zastosowaniu środka zapobiegawczego w postaci trzymiesięcznego aresztu tymczasowego. Mariusz J. prosto z sądu został przewieziony do więzienia w Wadowicach, a policjanci zajęli się ustaleniem, czy mężczyzna nie ma związku z innymi przestępstwami.
Ekspedientka już ochłonęła po czwartkowych wydarzeniach. Jest niezmiernie wdzięczna panu Andrzejowi. - Gapiów było tysiące, ale tylko on mi pomógł - kończy kobieta.
Trwa plebiscyt na Superpsa! Zobacz zgłoszonych kandydatów i oddaj głos!
Wybieramy najpiękniejszy kościół Tarnowa. Sprawdź aktualne wyniki!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!