- W hokejowej Unii pełnia sezonu urlopowego, a Pan ugania się za piłką po boiskach oświęcimskiej A klasy, w barwach Strumienia Polanka, który na inaugurację wiosny pokonał Skawę Podolsze 2:1. Skąd taka decyzja?
- Po prostu nie lubię stać w miejscu. Przecież nie będę obrastał w tłuszcz (śmiech). Siedzi we mnie sportowa dusza, która nie lubi próżni.
- Dlaczego wybór padł właśnie na Polankę?
- Kiedyś w tej drużynie występował mój najstarszy brat, Bogdan, obecnie sędzia piłkarski. Zapytał szkoleniowca obecnych seniorów, Mariusza Gałgana, czy mógłbym spróbować. Nie było sprzeciwu, więc jestem.
- Dlaczego akurat postawił Pan na futbol?
- Do wieku juniora grałem także w piłkę nożną, ale to w Porębie Wielkiej. Gdyby ktoś mi wcześniej pomógł, być może poszedłbym w futbol. Podpowiadano mi, żebym wybrał się do jakiejś szkółki piłkarskiej, ale jednak bliżej miałem na lodowisko. Jakoś hokej bardziej mnie „kręcił”.
- Na jakiej pozycji został Pan ustawiony w Polance?
- Najpierw trener przymierzał mnie na środek pomocy. Ostatecznie wylądowałem na lewej pomocy.
- Ma Pan zadatki na playmakera?
- Coś tam z tą piłką też potrafię zrobić. Przynajmniej w terenowych rozrywkach. W pierwszym meczu trudno było jednak nad nią panować, nawet na boku pomocy, bo boisko było grząskie, miejscami stała woda. Mam nadzieję, że w przyszłości pokażę jeszcze, na co mnie stać.
- Nie boi się Pan, że w terenowych ligach, gdzie trzeszczą kości, można złapać kontuzję, która potem przeszkodzi w przygotowaniach do nowego sezonu w hokejowej ekstraklasie?
- Wypadkowi można ulec wszędzie. W mojej naturze nie leży odpuszczanie, ale potrafię ocenić sytuację. Nie wszędzie trzeba przecież wkładać nogę.
- Zmienił Pan image. Co oznacza nowa fryzura, taka trochę kozacka?
- Fryzura adekwatna do dyscypliny i pory roku. Taka – nazwijmy to - „czapka” na głowie powiększy obszar do oddawania strzałów (śmiech). Jak nie nogą, to może głową „upoluję” jakąś bramkę. W hokejowych meczach seniorskich ta sztuka mi się nie udała, więc może przełamię się w futbolu. Nie będzie łatwo, bo w zimowych sparingach, choć okazji mi nie brakowało, to jakoś nie udało się trafić.
- Czy można jakoś porównać pozycję hokejowego środkowego do bocznego pomocnika w futbolu?
- Absolutnie nie. W hokeju wychodzę na kilkadziesiąt sekund, w których daję z siebie wszystko. W piłce można się trochę „poszanować”, ale - jak trzeba - potrafię się urwać po skrzydle. Może właśnie na moją szybkość liczy trener (śmiech).
- A nie chciałby Pan gdzieś wyjechać na urlop, żeby odpocząć od sportu?
- Musiałbym mieć z kim. Na razie nie mam swojej drugiej połówki, więc czynnie będę wypoczywał.
- Czy jest zatem jeszcze jakaś inna dyscyplina, w której chciałby się Pan spróbować?
- Przed rokiem występowałem w lidze hokeja na rolkach. Broniłem barw drużyny Fundacji Luce Bielsko-Biała. Zaciągnął mnie do niej Krzysiek Dudkiewicz, obecnie zawodnik juniorów JKH Jastrzębie. Fundację prowadzi jego brat, ksiądz Mateusz. Obaj pochodzą z Oświęcimia. Dałem się skusić. Rywalizacja w lidze na rolkach odbywa się w dwóch grupach. Drużyny z południa swoje mecze grają w Bielsku-Białej. W poprzednim sezonie dotarliśmy do turnieju finałowego w Łodzi. Rozrywki trwają od kwietnia do sierpnia, czyli wtedy, kiedy w Unii zaczynamy treningi na lodzie. W tym roku też się na to piszę. W tej rywalizacji można spotkać wielu zawodników z ekstraklasy, którzy – podobnie do mnie – dbają o kondycję.
- Piłka nożna, hokej na rolkach. Czy poza tymi dyscyplinami może być jeszcze coś więcej?
- O tak. Zgłosiłem akces do drużyny unihokeja, którą w Oświęcimiu prowadzi Mariusz Jakubik. Będziemy rywalizować w lidze śląskiej.
- Jak to wszystko uda się Panu pogodzić?
- Na razie tak się szczęśliwie składa, że mecz piłkarski w Polance mam w sobotę, a unihokej jest w niedzielę. Myślę, że jak obowiązki piłkarskie wypadną mi w niedzielę, to znowu hokejowe letnie granie przypadnie w innym terminie. Byle do nowego sezonu hokejowego.