Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcim. Wojciech Wojdak, pływak Unii, chce już zrzucić chłopięcą skórę

Jerzy Zaborski
Wojciech Wojdak z optymizmem patrzy w przyszłość i oczekuje seniorskiego debiutu w mistrzostwach świata w Kazaniu.
Wojciech Wojdak z optymizmem patrzy w przyszłość i oczekuje seniorskiego debiutu w mistrzostwach świata w Kazaniu. Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z 19-letnim WOJCIECHEM WOJDAKIEM, trzykrotnym medalistą MP seniorów na długim basenie w Szczecinie, który zadebiutuje na MŚ w Kazaniu

- Czy spodziewał się Pan tak udanych seniorskich mistrzostw Polski? Trzy indywidualne starty i trzy medale okraszone kwalifikacjami na mistrzostwa świata w Kazaniu, czyli złote na 1500 i 800 metrów oraz srebrny na 400...

- Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się aż tak optymistycznego rozwoju wypadków. Po cichu liczyłem, że uda mi się wypełnić normę do Kazania w pierwszym starcie, czyli na 1500 metrów. Miesiąc przed mistrzostwami, w Pucharze Danii, zaliczyłem próbę generalną. Wtedy zabrakło mi niespełna sekundy do wyniku dającego prawo startu w rosyjskich mistrzostwach. Czułem, że jak złapię świeżość, to na najdłuższym kraulu wykonam postawione przede mną zadanie.

- Mistrzostwa Polski pokazały, że rozwija się Pan we wszystkich elementach, także mentalnie. Na 400 m zdobył Pan srebrny medal, ale po zaciętym finiszu.

- Zazwyczaj na początku lubię sobie wypracować przewagę nad konkurencją, żeby móc kontrolować wyścig. Jednak na średnim dystansie musiałem się ostro bić o swoje, a mocny finisz, z innymi mocno szarżującymi zawodnikami, nie był raczej moją stroną. Tym razem pierwsza trójka niemal jednocześnie wpadła na ścianę. Potem pozostało już tylko nerwowe spoglądanie na zegar, kto był pierwszy. Ważne, że zdobyłem kolejne minimum do Kazania.

- Kiedyś mówił Pan, że najlepiej wypełniać minima na imprezy międzynarodowe na 400 m. Teraz jednak preferuje Pan 1500 m. Dlaczego?

- Nie potrafię tego do końca wytłumaczyć. Jakoś na najdłuższym kraulu najpewniej się czuję. Może dlatego, że wytrzymałość jest jednym z moich atutów. Niektórzy mówią, że bez mrugnięcia okiem potrafię tytanicznie pracować. Nic na to nie poradzę, że kocham wodę (śmiech).

- Czy w wodzie ma Pan jakieś poczucie czasu, że właśnie ten wyścig będzie na poziomie życiowego wyniku, czy kwalifikacji na imprezę międzynarodową?

- Nie potrafię tego ocenić. W wodzie staram się robić swoje, czyli płynąć w równym tempie. W Szczecinie wiedziałem, że każdą „setkę” muszę pokonać w okolicach minuty, bo to otwierało przede mną przepustkę do Kazania.

- W Szczecinie, po wyścigu na 1500 m, wynik uzyskany na poziomie 15.05,34 był lepszy od ubiegłorocznego o prawie 4 sekundy, który już wtedy był na poziomie kwalifikacji olimpijskiej. Z roku na rok urywa Pan kolejne sekundy, więc udział na olimpiadzie wydaje się być tylko formalnością. Jednak po wyjściu z wody można było zauważyć na twarzy mały grymas...

- Myślałem, że uda mi się złamać barierę 15 minut. Dotąd tej sztuki udało się dokonać tylko Mateuszowi Sawrymowiczowi i Przemysławowi Stańczykowi. Gdybym popłynął poniżej 15 minut, byłoby to wynik na najwyższym światowym poziomie. Na razie mam trzeci wynik w kraju. Mam nadzieję, że właśnie w Kazaniu uda mi się złamać tę „piętnastkę”. Tak czy inaczej, czas uzyskany w Szczecinie ustawiłby mnie w pierwszej „dziesiątce” mistrzostw świata.

- Skoro uzyskiwane przez Pana wyniki są już na światowym poziomie, to czy próbował Pan je porównywać z olimpijskimi? Wszak to igrzyska w Brazylii są najważniejszym celem...

- Gdybym popłynął w Szczecinie na poziomie 15.00,76 s byłby to wynik na miarę finału A ostatnich igrzysk w Londynie. Na razie jednak nie będę sobie zaprzątał głowy wynikami olimpijskimi. Trzeba się skupiać na najbliższych startach. W kolejnych mistrzostwach kraju na długim basenie nadjedzie czas wypełniania norm olimpijskich. Jeśli tego dokonam, będę myślał o wyprawie do Rio de Janeiro.

- Już przed rokiem mógł Pan zadebiutować w seniorskiej imprezie międzynarodowej. Wtedy w Olsztynie udało się wypełnić normę na mistrzostwa Europy w Berlinie, choć jedną „tylko”, na 1500 m, bo tym razem były trzy. Postawił Pan jednak na młodzieżowe igrzyska w Chińskiej Nankinie. Trzeba było dokonać wyboru, bo terminy obu tych imprez pokrywały się wzajemnie.

- Uznałem, że lepiej ścigać się gronie rówieśników, skoro mam taką możliwość, niż zbyt wcześnie zadebiutować w seniorach. Poza tym, w Chinach chciałem wyrównać rachunki z niektórymi rywalami z juniorskich mistrzostw Europy w Dordrechcie. Wprawdzie były one dla mnie udane. Byłem przecież mistrzem na 400 m i wicemistrzem na 800 m oraz zająłem czwarte miejsce na 1500 m. Jednak złoty medal na otwarcie mistrzostw rozbudził moje apetyty. W Nankinie ostatecznie nie zdobyłem medalu, bo byłem przeciążony startami. W ciągu kilku miesięcy łączyłem występy młodzieżowe z seniorskimi. Juniorskie i seniorskie mistrzostwa Polski, juniorskie mistrzostwa Europy i potem jeszcze młodzieżowe igrzyska. W tym sezonie startuję tylko w seniorach, więc mam sporo czasu na trening. Są tego efekty. Jak Pan zauważył, w tym roku wypełniłem trzy normy na seniorskie mistrzostwa świata.

- Praca pod kątem igrzysk olimpijskich to olbrzymie wyrzeczenia. Już trzeci rok z rzędu nie ma Pan wakacji. Koledzy mogą przynajmniej przez miesiąc odpocząć...
- Nauczyłem się już spędzać życie „na walizkach”. Pochodzę z Maszkienic w gminie Dębno, więc w domu jestem gościem. Po mistrzostwach Polski wpadłem do domu tylko na jeden dzień, bo nazajutrz musiałem być na treningu w Oświęcimiu. Nie było zatem czasu na świętowanie udanych mistrzostw. W poprzednich dwóch latach tak się składało, że po juniorskich i seniorskich mistrzostwach musiałem się przygotowywać do sierpniowej młodzieżowej imprezy międzynarodowej. Teraz czeka mnie seniorski debiut. Owszem, może nie tylko pływanie, ale każdy sukces boli, bo trzeba najpierw wylać wiele potu, żeby móc wspiąć się na sportowe szczyty. Gdybym nie był pasjonatem pracy, przecież nikt siłą nie zaciągnąłby mnie do wody.

- Wszedł Pan już w seniorskie starty, więc czy do utrzymania dobrej formy potrzebna jest jakaś specjalna dieta?

- Na pewno jest to też jakiś element życia sportowca, nad którym także trzeba pracować. Skoro jestem objęty szkoleniem olimpijskim, muszę też popracować nad figurą (śmiech). Uczestniczyłem w kilku spotkaniach z dobrego żywienia. Sam muszę jednak dbać o dietę. Trzeba odstawić tłuste mięsa, bo tłuszcz zakwasza mięśnie. Mogę jeść mięso, ale odpowiednio przygotowane i z umiarem. Stawiam na warzywa i owoce, a także na sery i pokarmy białkowe. Przyznaję, że stosując swoją dietę, dobrze się czuję. Jednak w okresie świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocnych, niczego sobie nie odmówię. Dwa razy do roku można poszaleć.

- Rozpoczął Pan już przygotowania do mistrzostw świata w Kazaniu?

- Tak. W Oświęcimiu znowu rozpoczęliśmy od pracy siłą. Od niedzieli 14 czerwca, rozpoczęło się dwutygodniowe zgrupowanie w Ostrowcu Świętokrzyskim, a stamtąd pojedziemy na zawody kontrolne do Francji. Potem powrót do Polski. Jeszcze jedno zgrupowanie, choć jeszcze nie ustalono czy w Poznaniu, czy może w Grecji i wreszcie wyjazd do Rosji.

- Czuje Pan tremę przed seniorskim debiutem na arenie międzynarodowej?

- Czas już zrzucić chłopięcą skórę i zacząć się rozpychać w seniorskiej rywalizacji.

METRYKA WOJTKA WOJDAKA

Tak było przed rokiem w MP w Olsztynie...

– złoty medal na 1500 m stylem dowolnym - (15.09,97)
– srebrny medal na 400 m stylem dowolnym - (3.51,20)
– brązowy medal na 800 m stylem dowolnym – (7.58,45)

...a tak teraz w Szczecinie

– złoty medal na 1500 m stylem dowolnym - (15.05,34)
– srebrny medal na 400 m stylem dowolnym - (3.50,64)
– złoty medal na 800 m stylem dowolnym - (7.53,23)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska