W związku z niespełnieniem oczekiwań płacowych, weszli już w spór zbiorowy z Urzędem Miasta w Oświęcimiu, Starostwem Powiatowym, Miejskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji i Ośrodkiem Kultury w Brzeszczach. Jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione, wejdą w spór zbiorowy także z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej i Państwową Wyższą Szkołą Zawodową.
Godna płaca za pracę
Zdaniem związkowców, wynagrodzenia pracowników urzędów miasta i starostwa, a także placówek takich, jak m.in. MOSiR, MOPS, są najniższe z możliwych. W tym roku najniższa krajowa w Polsce wynosi 2250 zł.
- Nowo przyjęta sprzątaczka dostaje więc 2250 zł. Paradoksem jest, że ta z 35-letnim stażem ma tylko 1700 zł zasadniczej pensji - mówi Bogdan Połącarz, przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej Pracowników Synthos i Spółek. - Jak jej się dołoży za wysługę lat, jakąś nagrodę czy jubileuszowe, to dopiero wtedy wyjdzie „krajowa” - dodaje Połącarz.
Zdaniem związkowców, takich patologicznych sposobów wynagradzania jest więcej. Podwyżki w ostatnich latach są znikome, a pensje zdecydowanie za niskie.
- W innych zakładach pracy, jeśli określa się podwyżki kwotowo, to wtedy każdy dostaje np. 200 zł - mówi Janusz Gołdynia, przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej Pracowników Samorządowych. - W Urzędzie Miasta podwyżka została określona na poziomie 4 proc, ale to wcale nie znaczy, że każdemu pracownikowi o tyle wzrośnie pensja. Pulę dzielą naczelnicy wydziałów uznaniowo - dodaje.
Jak podkreślają związkowcy, tym sposobem urzędnicy i pracownicy instytucji samorządowych w mieście nigdy nie będą mieć godziwych pensji, a rozbieżności będą narastać.
- Dbamy o to, żeby płace rosły równomiernie, kwotowo, w poszczególnych grupach zawodowych - mówi Bogdan Połącarz. - Łatwo wyliczyć, że jeżeli podwyżka miałaby wynosić np. 7 procent od płacy zasadniczej, to pracownicy zarabiający najwięcej zawsze będą uciekać do przodu – dodaje.
Jak przekonuje, wynagrodzenie zasadnicze i najniższa krajowa, to są dwie różne sprawy.
- My się upominamy o podwyżki w imieniu tych osób, które może nie mają odwagi na to, żeby o nie poprosić - mówi Mieczysław Żabiński, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Zmianowych. - Dla nas ludzie są najważniejsi, dlatego prosimy prezydenta i radnych, żeby się pochylili nad tym problemem – dodaje.
Do swoich racji związkowcy przekonywali we wtorek prezydenta miasta Janusza Chwieruta i członków komisji oświatowej Rady Miasta w Oświęcimiu.
Dwugłos we władzy
Z kolei prezydent Janusz Chwierut przekonywał związkowców, że został wybrany, by mądrze i rozsądnie gospodarował i zarządzał miastem. Musi pogodzić trzy rzeczy: bieżące utrzymanie miasta, jego rozwój i interes ludzi.
- Żeby komuś dać, trzeba komuś zabrać - mówi Janusz Chwierut. - Pytanie: którą sferę trzeba poświęcić? - dodaje i wylicza różne wydatki związane z reformą szkolnictwa, inwestycjami i bieżącym funkcjonowaniem miasta.
- Hossa, o której mówią niektórzy, nie ma odzwierciedlenia w samorządzie, nie tylko oświęcimskim - twierdzi prezydent Chwierut. - Nowe pomysły spowodują, że po stronie dochodowej nie będzie 6-8 mln zł - dodaje. Jak wyliczył prezydent, na roszczenia związkowców miasto musiałoby przeznaczyć z budżetu 14 mln zł (choć związkowcy mówią o 4 mln zł).
- Nie ma takiej możliwości - mówi prezydent Chwierut.
- Pan prezydent przyszedł na spotkanie z nastawieniem, że pieniędzy nie ma. Ale problem jest i nie można przejść obok niego obojętnie - mówi radny Jan Adamaszek.
Radny Waldemar Łoziński jest skłonny szukać pieniędzy w nietrafionych inwestycjach jak „most duchów” za ponad 23 mln zł.
WIDEO: Barometr Bartusia. Czy coś grozi firmom z Małopolski?
