PKSiS obsługuje pasażerów z Nowego Sącza, Oświęcimia i Krakowa. W tych miastach ma swoje oddziały. Wszystkie bankrutują. - Pracuję tu od 13 lat i nie wierzę, że uda się wyciągnąć firmę z takiego dołka finansowego - mówi Krzysztof, kierowca PKSiS z Oświęcimia.- Nie mam wypłaty od września - dodaje i tłumaczy, że jedyne pieniądze, jakie zarabia, to te, które zbierze na "dniówce". - To grosze, maksymalnie 50 zł dziennie, bo jeżdżę głównie na Śląsk, a bilet od osoby to średnio dwa złote - zdradza naszym dziennikarzom. - Lepiej mają ci, którzy kursują do Krakowa, bo mogą zarobić tyle, co normalna pensja - wylicza.
Firma w rękach kierowców
Pierwsi o kryzysie opowiedzieli pracownicy z Nowego Sącza. W ciągu kilku tygodni z pracy odeszło tam kilkunastu kierowców. Inni wzięli urlopy. Nie chcieli dłużej z własnej kieszeni utrzymywać firmy. W ślad za nimi poszli kierowcy z Krakowa. W ubiegłym tygodniu przysłali list do naszej redakcji. Opisują w nim szczegółowo problemy przedsiębiorstwa.
- Prezes PKSiS z Oświęcimia po przejęciu krakowskiej firmy przewozowej obiecywał nam złote góry, a zostały tylko skały. Wynagrodzenia zaczęliśmy dostawać w ratach, a od dwóch miesięcy nie otrzymaliśmy ani złotówki. Czekamy cały czas na wypłaty - pisze pan Robert z Krakowa. - Nie mamy płaconych składek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, nie mamy na paliwo i części - wylicza.
Kierowcy z Oświęcimia długo nie chcieli mówić o sytuacji w firmie. Bali się utraty pracy i mieli nadzieję, że sytuacja się poprawi. Teraz, kiedy ci z Nowego Sącza i Krakowa zaczęli się buntować, oświęcimscy też otworzyli usta.
- Codziennie chodzimy do prezesa, ale jest nieuchwytny - mówi Jan, inny kierowca.- Ja nie mam za co rodziny utrzymać, nie dostałem pieniędzy, na które zapracowałem. A prezes? Wozi się furami, jeździ na jakieś spotkania. Nas traktuje jak stare autobusy.
Nasi dziennikarze też oddłuższego czasu próbują umówić się z prezesem PKSiS w Oświęcimiu Leszkiem Rykałą. Jest nieuchwytny, mimo że często przesiaduje w siedzibie firmy przy ul. Chemików. Do rozmów wyznaczył sekretarkę.
- Mamy spotkania codziennie, analizujemy wydatki, sprawdzamy budżet - mówi sekretarka prezesa, która nie zdradza swojego nazwiska. - Wiemy, że sytuacja jest bardzo poważna i musimy szukać forsy, bo inaczej firma upadnie. Jeszcze w tym tygodniu prezes wyda oświadczenie o sytuacji przedsiębiorstwa, ale obawiam się, że nie będzie ono optymistyczne - mówi.
Kierowcy z Oświęcimia mają dość ciągłego odwlekania rozmów i bagatelizowania sprawy. Zapowiadają, że jeśli prezes nie zacznie wypłacać im pensji, pójdą w ślady nowosądeckich pracowników i złożą rezygnacje z pracy, wnioski urlopowe i zwolnienia lekarskie.
Firma ma trzy oddziały. Wszystkie zadłużone
Główna siedziba znajduje się przy ul. Chemików 1a. W swoim taborze PKSiS Oświęcim posiada kilkadziesiąt autobusów miejskich i turystycznych. Oprócz regularnych przewozów pasażerskich oferuje także przewozy do zakładów pracy, turystyczne oraz okazjonalne.Oświęcimska firma działa też w Krakowie od maja 2012 roku. Zatrudnia tam ponad 140 pracowników. Ma 80 autobusów, w tym - jak twierdzi dyrekcja - 49 o wysokim standardzie. Realizuje kursy na terenie siedmiu powiatów: krakowskiego, myślenickiego, proszowickiego, wielickiego, miechowskiego, olkuskiego, wadowickiego. Od lipca 2012 r. PKSiS Oświęcim jest też właścicielem taboru sądeckiego PKS. Za 3,2 mln złotych kupiło 70 autobusów upadłej spółki. Najpierw wpłaciło jednak tylko 50 tys. złotych wadium, a dopiero po wielu miesiącach i upomnieniach uregulowało resztę kwoty.
Napisz do autorki:
[email protected]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
