Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszustwo przy sprzedaży ciągnika, sąd odstępuje od wymierzenia kary oskarżonemu

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Sąd Apelacyjny w Krakowie odstąpił od wymierzenia kary 43-letniemu Tadeuszowi H., na którym ciążył zarzut przywłaszczenia 207 tys. zł na szkodę mężczyzny, któremu sprzedał niesprawny ciągnik siodłowy marki volvo.

Z ustaleń prokuratury wynikało, że w 2016 r. właściciel firmy transportowej Leszek C. na jednym portalu znalazł atrakcyjne ogłoszenie o sprzedaży ciągnika siodłowego. Pojazd był z 2012 r. i by go obejrzeć kupiec umówił się ze sprzedającym Tadeuszem H. na stacji benzynowej w Pcimiu. Kupujący przyjechał ze szwagrem, który ma stosowne uprawnienia do kierowania takimi pojazdami.

Sprzedający twierdził, że pojazd jest w idealnym stanie. Nie mówił skąd miał samochód i zaprzeczał, że ciągnik jest po wypadku. Kupujący nie oglądał samochodu zbyt uważnie, a jedynie zajrzał pod maskę, odpalił silnik i przejechał kilka metrów. Pocztą elektroniczną dostał fakturę pro forma i przelał na konto sprzedającego przelał umówioną cenę, czyli 207 tys. zł.

Kilka dni potem pojechał na Podhale odebrać auto, które wydała mu żona Tadeusza H. Podpisał fakturę, ale nie zwrócił uwagi na zapis o wyłączeniu z odpowiedzialności za wady. Na dokumencie były zmazane dane sprzedawcy i adnotacja, że samochód jest jednak powypadkowy. Chwilę potem kupujący zorientował się podczas testu na drodze, że pojazd jedzie krzywo i że była prostowana jego rama.

Wtedy wyszło na jaw, że auto należało do firmy z Torunia, której kierowca przewrócił pojazd do rowu i uszkodził samochód. Warty 223 tys. zł samochód kupił na aukcji internetowej za 116 tys. Tadeusz H. Dał ramę do prostowania w serwisie, ale naprawa niewiele pomogła, choć kosztowała 40 tys. zł. Pojazd cały czas jechał przekrzywiony.

Tadeusz H. postanowił wtedy pozbyć się takiego auta i zaoferował go Leszkowi C. Nie zdradził mu, ze wie że pojazd jest po wypadku i wziął za niego 207 tys. zł. Gdy wada wyszła na jaw odmówił oddania pieniędzy i odebrania auta. Biegły sądowy stwierdził, że podczas zwykłych oględziny auta wada mogła nie zostać wykryta.

Ostatecznie sprzedający i kupujący zawarli ugodę o naprawieniu szkody, ale Tadeusz H. i tak musiał stanąć przed sądeckim sądem, który skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata i grzywnę 10 000 zł. Oskarżony nie przyznawał się do winy i twierdził, że Leszek C. miał świadomość, że auto jest po wypadku, przejechał się kawałek, więc wiedział co bierze i Tadeusz H. nie czuł się w obowiązku informowania o stanie technicznym. Sąd zauważył, że Leszek C. wykazał nadmierną ufność w stosunku do sprzedającego pojazd. Dodał, że okolicznością łagodzącą w sprawie była dotychczasowa niekaralność Tadeusza H. i fakt całkowitego naprawienia szkody Leszka C. Z tego też względu Sąd Apelacyjny w Krakowie całkowicie odstąpił do wymierzenia kary mężczyźnie i ten wyrok jest prawomocny.

WIDEO: Kraków. Arcybiskup M. Jędraszewski mówi, że parady równości stały się seansami pogardy i nienawiści

Źródło: TVN24/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska