Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Owsiak: Ja często żonie kwiaty kupuję

Redakcja
Owsiak: I żadnego zwiedzania - mówię Dzidzi, gdy widzę na horyzoncie przewodnika
Owsiak: I żadnego zwiedzania - mówię Dzidzi, gdy widzę na horyzoncie przewodnika fot. archiwum
Przed 20. Finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - o przedsięwzięciu, które zmieniło Polaków, o poparciu dla Unii Europejskiej i ukochaniu indywidualizmu, o tym, co go odróżnia od Lecha Wałęsy, o partnerstwie w rodzinie i o tym jak spędza wakacje z walizką książek oraz o dawnych biesiadach z Janem Pospieszalskim - Jurek Owsiak opowiada Oli Szatan.

Czytaj także: Kino Telemagazyn. Kinowe hity na ekranie

Dwie dekady istnienia Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zamknąłeś w książce "Róbta co chceta - opowieść o 20 latach grania Orkiestry", która kilka tygodni temu ukazała się w sklepach.
Był tu stres, ale powiedziałem "zróbmy teraz taką książkę, bo potem to wszystko przepadnie". Zaczęliśmy w kwietniu i praca trwała kilka miesięcy.

Mam pamięć fotograficzną. Często komuś mówię "pamiętam cię stąd..." Ale korzystałem też z notatek i zobaczyłem taśmy ze wszystkimi finałami... Ta książka mówi, że przez 20 lat dokonaliśmy niesamowitego skoku, pokazuje też, jak bardzo się zmieniliśmy. Począwszy od sprzętu w telewizji - podczas pierwszego finału, żeby zagospodarować studio telewizyjne, z magazynu powyciągaliśmy jakieś śmieci, żeby zrobić z tego dekoracje: wielkie choinki, misie, jakieś upiorne rzeczy.

Lata działalności WOŚP przysporzyły Wam nie tylko zwolenników, ale i wrogów, na czele z Radiem Maryja i Telewizją Trwam.

Ktoś kiedyś mądrze powiedział "szanuj wrogów swoich". Ale są też doły... Dla mnie takim dołem było to, co się wydarzyło na ulicach Warszawy podczas demonstracji 11 listopada. Dlaczego ludzie są tacy agresywni wobec siebie i tak nie przestrzegają pewnych norm? Ja jestem bardzo demokratycznie usposobiony, popieram Unię Europejską, ale kocham także indywidualizm. I jestem za tym, aby ludzie mieli wolność demonstracji. Jestem za tym, żeby w telewizji była pokazywana różnorodność, bo jeśli nie chcę czegoś oglądać, to mogę zmienić kanał. Boli mnie, gdy widzę, że ktoś rozpędza się na policjanta i robi to w pewnym sensie bezkarnie. Boli mnie, że politycy mówią na siebie. Czasem aż jest mi wstyd, gdy słyszę złą opinię o Polsce, która jest wynikiem właśnie takich nieporozumień. Nieraz się zastanawiam, ile razy tylko my, jako Fundacja, możemy kupować sprzęt, a z drugiej strony wiem, że na całym świecie organizacje pozarządowe wypełniają pewne luki.

Od początku przy WOŚP pracuje Twoja żona. Zapytam więc wprost: jak Dzidzia wytrzymuje z Tobą?
Jak wyszła książka o Lechu Wałęsie napisana przez Danutę Wałęsową, to Dzidzia powiedziała: "też napiszę książkę!"... Boisz się już tego?

Nie, bo w odróżnieniu od pana prezydenta ja jej kwiaty kupuję i to bardzo często (śmiech). Mamy dwie córki, które prowadzą samodzielne życie, dwie wnuczki, żyjemy na Kabatach pośród innych ludzi... Z Dzidzią jestem od szkoły średniej - raz nie zdałem i wskoczyłem do jej klasy. Ona była najlepszą uczennicą, dzięki czemu wszystkie lekcje były gotowe jak na dłoni (śmiech). Kiedyś wziąłem u niej korepetycje z księgowości i tak już zostało. Ona jest twardo stojącą na ziemi i bardzo rozsądnie myślącą kobietą. Prowadzi dom samodzielnie, dba o to, żeby jadać wspólnie posiłki w kuchni, gdy przychodzą dzieci i ciągle marzy, by udać się ze mną do Afryki. I chyba polecimy. Moja żona co roku rezerwuje gdzieś wakacje mówiąc: "czas wyjechać!". Zabieram wtedy całą walizkę książek, które czytam na plaży. Bo jak jest urlop, to mamy czas na odreagowanie. Czytam, pływam, nie chcę wiedzieć gdzie jest internet. "I żadnego zwiedzania" - mówię Dzidzi, gdy widzę na horyzoncie przewodnika. Nie będę oglądał muszli, chodził po wydmach, ani nie będę jeździł na żadnym wielbłądzie... Oczywiście potem się okazuje, że jadę na tym cholernym wielbłądzie, bo ona chce się przekonać, jakie to uczucie (śmiech).

Takim pantoflarzem jesteś?
Z tym słowem mam takie mieszane uczucia, bo lubię coś przygotować w kuchni, posprzątać w mieszkaniu, które nie jest duże, więc da się ogarnąć... Między nami zawsze było partnerstwo. Jak człowiek miał ochotę zabalować, to świadkowie potwierdzą, że był bal! Ale lubię też życie rodzinne. Polacy w ogóle powinni być rodzinni, tymczasem komuna się skończyła i przestaliśmy być rodzinni. W komunie wystarczył jeden telefon, dzwoniło się po ludziach i prywatki mieliśmy non stop. W naszej drużynie był Jasiu Pospieszalski, Wojtek Waglewski, Grzesiu Wons... Prywatka co sobotę! Jasiu ciągle wynajmował mieszkania, więc u niego było najgłośniej. Teraz Wojtek Waglewski mieszka dwie ulice dalej. Spotykamy się wtedy, gdy jest finał Orkiestry i Przystanek Woodstock, jeśli akurat gra. A pamiętam, jak jego synowie, Fisz i Emade byli małymi dzieciakami, które biegały po domu. W czasach, gdy nie mieliśmy samochodów ani monety na telefon, żeby się złapać. Teraz mamy wszystko, a nie mamy czasu na siebie.

Patrząc na miejsce, w którym jest Jan Pospieszalski, trudno uwierzyć, że razem imprezowaliście.
Janek i jego żona Marysia byli świadkami na naszym ślubie kościelnym. Jasiu miał moje poczucie humoru. Kiedyś ułożyliśmy powiedzenie: "alkohol nagle odstawiony od organizmu czyni ogromne spustoszenia" (śmiech). To był niesamowity okres. Wszyscy mieliśmy niewiele, cieszyliśmy się, że mamy mieszkania.... Oderwały nas biznesy, bo każdy był czymś zajęty. Ale robiłem wszystko, żeby nie oderwały nas poglądy. A poglądy Jasia zdecydowanie nas rozdzieliły. Był taki moment, gdy powiedzieliśmy mu: "Nie zgadzamy się z twoimi poglądami". To był taki pierwszy zgrzyt.

A jak wyobrażasz sobie współpracę z nowym ministrem zdrowia?
Po 20 latach mamy już taką pozycję, że ludzie z nami rozmawiają, słuchają, chcą załatwić.... Wierzę w niego, choć to najgorsze ministerstwo, jakie może być. Ludzie czasem mówią: "Jurek, zostań ministrem zdrowia". W życiu, ja się do tego nie nadaję! Wolę być po tej drugiej stronie. Przeżyłem chyba już z sześciu ministrów zdrowia, wiem, jak się wchodzi do tych gabinetów, jak się czeka, czy jak smakuje kawa.

8 stycznia czeka nas 20. Finał WOŚP. Tym razem startujecie w Zakopanem?
Tak, a następnie helikopterem do Krakowa. Stamtąd polecimy Orkiestrolotem do Warszawy. Latamy nim całą grupą, są też dziennikarze... A ty już z nami leciałaś?

Jeszcze nie miałam okazji.
To zapraszamy, żebyś z nami poleciała, bo to fajna przygoda. Jesteśmy w różnych miejscach, pokazujemy też Polskę, z którą tego dnia dzieje się coś niesamowitego. Zrobić karnawał brazylijski w Brazylii to nie sztuka, ale ten sam karnawał zrobić w środku zimy w Polsce to jest coś! Cały dzień będziemy mówili coś, co jest kwintesencją tych minionych 20 lat, czyli: Made in Poland. Bądźmy z tego dumni.

Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię kandydatek!

Wybieramy najpiękniejszą sportsmenkę Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Owsiak: Ja często żonie kwiaty kupuję - Dziennik Zachodni

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska