Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjenci tracą cierpliwość i zdrowie, oczekując na wizytę u specjalistów

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Katarzyna Gajdosz-Krzak
Stanisław Śmierciak
Na przyjęcie do okulisty w ramach NFZ czeka się nawet 2 lata. Prywatnie lekarz przyjmie od razu. Pacjenci winą obarczają lekarzy. Ci narzekają na małe limity, a Fundusz na pracę przychodni

- W Polsce, żeby chorować, trzeba mieć końskie zdrowie - żartują pacjenci, którzy miesiącami, a niektórzy nawet i dwa lata czekają na wizytę do specjalistów. To śmiech z bezsilności. Nie potrafią zrozumieć, że opłacając składkę zdrowotną, niewiele z niej mają. Szczególnie, gdy zajdzie nagła potrzeba skonsultowania się z lekarzem. Muszą zapłacić, jeśli chcą być przyjęci od razu.

Niepotrzebne skierowanie

Przekonał się o tym Piotr Zygmunt ze Starego Sącza, gdy wbił mu się opiłek do oka.

- Sam nie był w stanie poradzić sobie z problemem, potrzebował natychmiastowej pomocy okulisty - mówi jego mama Maria Zygmunt.

Opowiada, że obdzwoniła wszystkie przychodnie w Nowym Sączu i okolicy, prosząc o przyjęcie syna. Mimo że na skierowaniu miał adnotację od lekarza pierwszego kontaktu „pilne”, żaden okulista nie chciał go przyjąć tego dnia.

- To było w listopadzie ubiegłego roku. Tłumaczono mi, że skończyły się limity na ten rok i syna mogą zapisać dopiero na przyszły. Skandal to mało powiedziane. Przecież chłopak mógł stracić wzrok - mówi pani Maria. Przyznaje jednak, że większego rozczarowania doznała, gdy w końcu jednak z lekarek zgodziła się obejrzeć jej syna.

- Pomyślałam, że w końcu normalny lekarz, który rozumie powagę sytuacji - opowiada. Była zdumiona, gdy syn na koniec badania, wręczając skierowanie, usłyszał od okulistki: „To mi nie będzie potrzebne, należy się 120 zł”. Nawet nie został poinformowany, że lekarka zgodziła się go przyjąć prywatnie, choć w przychodni.

- Zapłacił za wizytę i nie mógł skorzystać ze zniżek na recepty, bo te wydawane w ramach prywatnych praktyk są sto procent płatne - żali się pani Maria.

Jak informuje Aleksandra Kwiecień, rzecznik prasowy Małopolskiego Oddziału NFZ, decyzję o tym, czy zgłaszający się do poradni pacjent wymaga pilnej, poza kolejnością, pomocy medycznej, podejmuje lekarz. Tymczasem pacjenci żalą się, że są odsyłani z kwitkiem przez rejestratorów. A to jest niedopuszczalne.

- Rejestrujący są zobowiązani przekazać lekarzowi informacje o pacjencie w stanie nagłym - wyjaśnia Kwiecień, dodaje, że w dziewięciu poradniach z 13 w powiecie nowosądeckim, pacjenci w stanie pilnym są przyjmowani na bieżąco. W czterech czas oczekiwania wynosi od dwóch tygodni do półtora miesiąca.

Pół roku z bólem biodra

Osoba, która dziś chciałaby się zarejestrować do okulisty w Nowym Sączu, nie mając pilnego skierowania, na wizytę musi poczekać minimum 104 dni. W popularnych przychodniach jak Centrum Medyczne „Batorego” kolejka oczekujących sięga 486 osób i nowe przyjęcia są możliwe dopiero w lutym 2018 r.

Niewiele lepiej wygląda sytuacja przyjęć do kardiologów czy dermatologów. Na wizytę trzeba czekać około pół roku. Przynajmniej chorzy na nowotwory mogą liczyć na natychmiastowe wizyty.

- Stoję w kolejce, żeby zapisać się do dwóch lekarzy - mówi Barbara Małucha, którą spotykamy w Poradni Specjalistycznej przy Al. Wolności w Nowym Sączu. Już czas oczekiwania na zapisy jest dla niej bardzo męczący. Ma bowiem problemy ze stawem biodrowym, a ponadto puchną jej nogi. - Nie wiem, czy nie mam jakichś zakrzepów, ale rezonans, który to wykaże, mogę zrobić dopiero za pół roku - mówi.

Na wizytę u specjalistów również musi poczekać kilka miesięcy.

- Do reumatologa na szczęście idę już za dwa miesiące, bo to nieco mniej oblegany specjalista niż chirurg - informuje nas pani Barbara po odejściu od rejestracji. Do drugiego z lekarzy dostała termin dopiero na lipiec.

- Więc będę chodzić z bolącym biodrem - żali się.

Pakiet kolejkowy

Aleksandra Kwiecień podkreśla, że na terminy przyjęć do poradni specjalistycznych ma wpływ liczba specjalistów w danej dziedzinie oraz pacjentów, którzy cierpią na dane schorzenia.

- Nie bez wpływu jest też popularność poradni, odległość od domu, preferowany lekarz czy najkrótszy czas oczekiwania - mówi Aleksandra Kwiecień, zauważając, że i od pacjenta zależy, jak długo będzie oczekiwać na przyjęcie. Bo nie musi wybierać najbliższej przychodni, czy najbardziej obleganego lekarza.

Rzeczniczka informuje, że dane na temat średniego czasu oczekiwania do specjalistów można znaleźć w elektronicznym informatorze o kolejkach, pod adresem: kolejki.nfz.gov. pl.

- Tak zwany pakiet kolejkowy został wprowadzony rok temu. Świadczeniodawcy aktualizują co tydzień informację o pierwszym wolnych terminach - mówi Kwiecień.

Jej zdaniem problem kolejek do specjalistów jest złożony i najczęstszy argument „fundusz mało płaci” nie jest prawdziwy, bo NFZ co roku zwiększa nakłady na poradnie specjalistyczne. - Wpływ na kolejki ma również organizacja pracy poradni, brak lekarzy i współpracy między lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej a specjalistą - stwierdza Aleksandra Kwiecień.

Służba zdrowia sama wymaga uzdrowienia od podszewki
Rozmowa z Czesławem Misiem, pediatrą, pełnomocnikiem Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy ds. czasu pracy lekarzy
- Pacjenci żartują, choć wcale im nie jest do śmiechu, że chcąc chorować, trzeba mieć końskie zdrowie. Miesiącami czekają na przyjęcie do specjalistów.

Ten problem ma długie uwarunkowania historyczne. Moim zdaniem po roku 1989 zrobiono bardzo niewiele w celu poprawy systemu ochrony zdrowia odziedziczonego po PRL. Według danych OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) w Polsce na tysiąc mieszkańców przypada 2,2 lekarzy, podczas gdy średnia dla zrzeszonych w Organizacji krajów wynosi 3,3. Ponadto Polska przeznacza na ochronę zdrowia 6,5 proc. swojego PKB, tymczasem dla porównania Niemcy - 11,3 proc. czy Portugalia - 10 proc.

- Polsce brakuje lekarzy. Czy to znaczy, że studia medyczne przestały interesować młodych ludzi, czy nasi lekarze wybierają pracę za granicą?

Kiedy zaczynałem studia w drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku, pierwszy rocznik medycyny liczył 450 osób. W ciągu 25 lat liczba absolwentów systematycznie malała. Dziś pierwsze roczniki akademii medycznych liczą może 200 studentów.

a To nie kwestia niżu demograficznego?

Jeśli zostałby zachowany nabór na poziomie 450 osób, chętni na pewno by się znaleźli. W końcu to satysfakcjonujący zawód, mimo warunków, w jakich przychodzi nam go wykonywać.

- Dlatego wielu młodych lekarzy woli pracować za granicą?

Warunki pracy i zarobki na pewno mają na to niemały wpływ. Ale też warto podnieść sprawę dostępu do specjalizacji. W Polsce narzeka się na brak specjalistów, tymczasem dostęp do specjalizacji jest mocno ograniczany. To kuriozalne, że raz nawet 90 proc. nie zdało egzaminu. Tymczasem za granicą, podchodząc do egzaminów na te same specjalizacje, nasi lekarze radzą sobie znakomicie. Służba zdrowia wymaga więc uzdrowienia od podszewki.

- Pacjenci mają jednak największe pretensje do lekarzy, a nie „służby zdrowia”.

Kiedyś stałem z boku i obserwowałem ludzi stojących w kolejce, by zapisać się do specjalistów. Jeden z pacjentów zaczął się żalić do mnie na lekarza, że za długo musi czekać na wizytę u niego. Próbowałem mu wyjaśnić, że to nie wina lekarza. Wskazałem na wszystkie zaniedbania systemu: bariery kadrowe, finansowe. Niestety trudno mu było to zaakceptować. I nawet to rozumiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska