Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Państwo Kosibiowie mają siedemnaścioro wnuków i 27 prawnuków. Żartują, że mają całkiem spore szanse na zostanie prapradziadkami

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. Halina Gajda
Historia ma swój początek sześćdziesiąt dwa lata temu. Po długim, jak na ówczesne czasy narzeczeństwie Wanda i Julian spotkali się na ślubnym kobiercu. Był koniec lat pięćdziesiątych, bogactwa specjalnego nigdzie nie było widać. Mieli niewiele ponad dwadzieścia lat, przed sobą wielką niewiadomą, ale też pierwsze plany. - Budowa domu – wspomina dzisiaj pani Wanda.

Na zdjęciach sprzed dekad widać młodych, pełnych energii ludzi. Chyba najpiękniejsze jest to, na którym młoda Wandzia w regionalnym stroju siedzi na koniu. Bohaterka fotografii wspomina z dumą, że była to pierwsza po wyzwoleniu wizyta biskupa w Krygu, a ona wiodła konnicę, która wyjechała na spotkanie z duchownym. W rodzinnym albumie są zdjęcia z uroczystości rodzinnych, ślubów, komunii, chrztów. Są na wielu z nich i nawet tak bardzo się nie zmienili. Może tylko kilka siwych włosów przybyło, ale znowu nie tak wiele. No i rodzinna gromadka wokół nich jest zdecydowanie większa, niż wtedy mogli sobie wyobrazić – siedemnaścioro wnuków, 27 prawnuków. Oboje komentują dowcipnie, że jak się młodzież uwinie, to szansa na bycie prapradziadkami jest całkiem spora. Jak będzie – czas pokaże, ale już dzisiaj jest na sto procent pewne, że dzięki mocno rozrośniętemu drzewu genealogicznemu, rodzina ma i będzie miała ciągłość. Nie zniknie, jak to się niestety coraz częściej zdarza. Mają ku temu jeszcze jeden mocny argument.
- Jakoś tak się układa, że dominują chłopcy. I to zarówno pośród wnuków, jak i prawnuków – śmieje się.

Dzień Babci i Dziadka to zawsze wydarzenie w rodzinie. Proza życia sprawia, że na spotkanie wszystkich wnuków i prawnuków nie ma wielkich szans, ale ci, którzy są najbliżej, o seniorach nigdy nie zapominają. Rozsiani po kraju i świecie, zawsze zadzwonią, kartkę napiszą, powinszują. Reszta przyjeżdża na miejsce. Nic to, że najstarszy wnuk ma 41 lat, a najmłodsza prawnuczka – parę miesięcy. 21 stycznia, adres dla wszystkich jest zawsze ten sam i ważny w pamięci. Prawdziwa, wielopokoleniowa rodzina, która się lubi. Tak zwyczajnie, jak się lubi bliskiego człowieka. Widać gołym okiem – najmłodsze baraszkują pod stołem, w progu pokoju, słowem – gdzie tylko im fantazja podpowiada, a starsi rozmawiają, śmieją się, opowiadają, co u kogo słychać. Tak było i w tym roku. Drzwi domu nie zamykały się, a każdy, kto wchodził, od razu szukał babci i dziadka. Życzeniom, serdecznościom nie było końca. Na stole lądowały kolejne bukiety, na półkach drobne prezenty. Dziadkowie wzruszeni zapraszali do gościny i bez zająknięcia wywoływali kolejne wnuki i prawnuki.
- Mieszkamy pod jednym dachem z synem, wnuczką i prawnukiem – podkreślają. - Tak naprawdę więc to cztery pokolenia – dodają z dumą.
Na miejscu, w Krygu dziadkowie i pradziadkowie w jednej osobie pełnią ważną funkcję – rozpieszczania najmłodszego członka rodziny. Nikt tak dobrze nie zna sposobów na ułożenie niemal rocznego malucha do snu, jak prababcia Wandzia. Dziadek Julian jest za to prawie doskonałym piłkarzem. Specjalnie dla wnuków zaimprowizował boisko. Są kołki, które symbolizują bramki, umówione granice, żeby było wiadomo, kiedy spalony. Wszystko to zaś na pobliskiej łące, żeby było bezpiecznie dla dziecięcych łokci i kolan. Zdarza się czasem, że dziadek-pradziadek staje do gry razem z młodszym pokoleniem. Na prawdziwym boisku też towarzyszy wnukom, już bardziej mentalnie, niż fizycznie, choć i to jest dla nich ważne. Można z nim też pogadać o sporcie.
- Chłopcy składają relację co dzieje się w świecie piłki. Kto z kim przegrał, kto wygrał – uśmiecha się dziadek.
Ma też inny powód do dumy. Sam, na zawodowym koncie ma ponad czterdzieści lat pracy w straży pożarnej, przez trzy i pół dekady był naczelnikiem OSP. Ma następców. Na razie wśród wnuków – Błażej i Tomek działają jako druhowie pełną parą.
- Jest ciągłość – mówi z zadowoleniem.
Dziadek miałby jeszcze jedno życzenie, takie ciche, a mianowicie, by któryś z wnuków przejął jego pasję hodowania gołębi. Mógłby o nich opowiadać godzinami, przytaczać przygody, najpiękniejsze sztuki.
- Dzieci teraz nie mają czasu na takie zajęcia – kwituje babcia Wanda. - Nauka, szkoła, książki, inne zajęcia. Mnóstwo tego mają – komentuje.
Tym bardziej rodzinne spotkania są celebrowane, a młodzi chętnie zawijają do bezpiecznego portu babci i dziadka.

FLESZ - Duże zmiany w służbie zdrowia. Pacjentom ma być łatwiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska