Papieża Franciszka z całą pewnością można przeczekać. Problemów Kościoła, o jakich mówi, biologia, mówiąc wprost, jednak nie rozwiąże. Przez ostatnie dziesięciolecia mieliśmy papieży, którzy znajdowali drogę i do umysłów, i do uczuć wiernych: Jan Paweł II walcząc o godność człowieka, Benedykt XVI uświadamiając mu teologiczne znaczenie jego losu. Franciszek zwraca uwagę na sprawy powszednie, banalne wobec wieczności, ale niezwykle silnie wpływające na stosunek milionów ludzi do Kościoła i wiary.
Na polskich ulicach auto za 150 tysięcy robi wrażenie coraz mniejsze, ale polscy biskupi nie traktują tej sumy jako maksymalnej, jaką mogą zapłacić za reprezentacyjny pojazd. Kiedy niedawno Konferencja Episkopatu Polski obradowała w luksusowym hotelu w Wieliczce, na jego parkingu można było zobaczyć to wyraźnie. Wartość łączna stojących tam bryk szła w miliony. To dużo czy mało? Z czym tę sumę porównać? Z możliwościami przeciętnego wiernego? Może z kosztami wzniesienia otwartego właśnie przez kapucynów w centrum Krakowa ośrodka, gdzie wikt i opierunek znajdą setki bezdomnych i biednych dziennie? 15 milionów na ten cel ofiarowali podatnicy, oddając do dyspozycji zakonników jeden procent uszczknięty fiskusowi.
Każde z porównań robi fatalne wrażenie. I w gruncie rzeczy nie chodzi o to, jaką wartość mają biskupie limuzyny. Problem w tym, że im są kosztowniejsze, tym bardziej podkreślają hipokryzję duszpasterzy. Ona radykalizuje antyklerykałów, a ludzi wiernych Kościołowi spycha w defensywę.
W gruncie rzeczy przez całą historię katolicyzmu problem stosunku duchownych do dóbr doczesnych (z władzą na czele) zawsze był jednym z najważniejszych. Wywołał kiedyś powstanie zakonów żebraczych, potem reformację, rewolucję francuską, a w ostatnich stuleciach przyczynił się do laicyzacji Zachodu. I stale odżywa.
Na to, że poczucie przyzwoitości czy słowa papieża skłonią biskupów do krytycznej autorefleksji, bym nie liczył. Przecież od ludzi, także wyświęconych, zbyt wiele wymagać nie można. Ale od Kościoła jawnego gospodarowania kościelnymi pieniędzmi już tak. Bo wierni oddają je do dyspozycji proboszczów i biskupów, uznając ich doczesne potrzeby. Jednak najbardziej szanują i słuchają tych, którzy potrafią przemierzać swe diecezje czy parafie w pocerowanej sutannie i na rowerze, by trafić do prostego człowieka w biedzie.Tej materialnej i egzystencjalnej.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+