Na drodze prowadzącej do przysiółka pod Ostrą jeszcze do niedawna prowadzone były intensywne prace kanalizacyjne. Od kilku tygodni, ekipa budowlana z firmy Machnik nie może jednak dokończyć robót, ponieważ blokuje je jeden z mieszkańców przysiółka.
- Przez upór jednego człowieka mamy poważny problem z dojazdem do swoich posesji - mówi Andrzej Griński, który od wielu lat prowadzi w Paszynie rodzinny dom dziecka.
Interwencje władz gminy na razie nie przynoszą żadnego rezultatu.
- Kilka razy przyjeżdżała policja a także straż gminna. Rozmawiali, przekonywali, a robota jak stała, tak stoi. Ile jeszcze mamy czekać - pyta rozżalony.
Musimy nadkładać drogi
Griński opiekuje się ośmioma wychowankami, którzy muszą dojeżdżać do szkoły okrężną drogą.
- To bardzo uciążliwe dla nas wszystkich - mówi i dodaje, że nawet zwykłe zakupy w sklepie czy wyjazd do kościoła na niedzielną mszę zabierają teraz o wiele więcej czasu.
- Z tym człowiekiem nie da się porozumieć, nie chce słuchać żadnych rozsądnych argumentów - kontynuuje Griński.
Według jego słów, mężczyzna miał kłaść się pod koparkę, uniemożliwiając tym samym kontynuowanie prac kanalizacyjnych.
- Nie rozumiem, o co mu chodzi. To XXI wiek i wszyscy chcemy mieć dostęp do kanalizacji - tłumaczy.
To moja ziemia
Bolesław Bodziony, który sprzeciwia się dalszym pracom podkreśla, że on także chce zostać podłączony do sieci kanalizacyjnej. Problem, jego zdaniem, leży jednak zupełnie gdzie indziej i wiąże się z kwestią własności gruntu.
- Według planów jakie przedstawiła gmina, prace miały się odbywać półtora metra od granicy z moją ziemią - wyjaśnia.
Jak się okazało, ekipa budowlana wkroczyć miała jednak na jego teren.
- Nie rozumiem, dlaczego nie trzymają się swoich pierwotnych planów. Skoro wcześniej ustalili, że będą kopać półtora metra od granicy z moją ziemią, to czemu nagle wkraczają na moją własność - pyta.
Bodziony wyjaśnia, że zależy mu na zgodności pomiędzy planami gminy a stanem faktycznym.
- Ja tylko chce mieć porządek w papierach - podkreśla.
Spór o grunty
Bogumiła Aszklar-Lelito, kierownik Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Chełmcu dobrze zna całą sprawę. Przyznaje, że gmina jest w trudnym położeniu.
- To nie pierwsza tego typu sytuacja, z którą musimy sobie poradzić - mówi i dodaje, że władze gminne dążą do załatwiania takich spraw na drodze rozmów i konsultacji z wszystkimi zainteresowanymi stronami.
W tym wypadku, problem leży jej zdaniem, w nieuregulowanej kwestii własności gruntu.
- Istnieje spór pomiędzy panem Bodzionym a innym mieszkańcem przysiółka pod Ostrą o prawo do własności terenu, po którym ma zostać przeprowadzona kanalizacja - wyjaśnia.
Sąsiad miał się wcześniej porozumieć z gminą w sprawie przebiegu kanalizacji po swoim terenie, tymczasem Bodziony przekonuje, że ziemia ta należy do niego.
- Na potwierdzenie swoich słów nie przedstawił jednak żadnych dokumentów, ponieważ twierdzi, że nigdy nie przeprowadzono procedury rozgraniczającej - wyjaśnia Bogumiła Aszklar- Lelito.
Co będzie dalej?
Zgodnie z planami gminy prace nad budową kanalizacji miały być zakończone w czerwcu.
- Chcemy załatwić tę sprawę jak najszybciej - przekonuje kierowniczka chełmieckiego Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej.
Na razie jednak sprawa nie ruszyła z miejsca, a mieszkańcy wciąż dojeżdżają okrężną drogą do swoich domów. Natomiast firma Machnik kontynuuje prace kanalizacyjne na pozostałym terenie.
ZOBACZ KONIECZNIE