Autorem tekstów z płyty „Hotelowe piosenki” jest Paweł Domagała, muzykę skomponowali Paweł Domagała i Łukasz Borowiecki, który jest również producentem muzycznym albumu. W serwisach streamingowych można posłuchać już trzech pierwszych utworów promujących płytę – „Za późno”, „Tchórz” i „Ostatni raz”.
- "Hotelowe piosenki" są przede wszystkim inspirowane historiami przyjaciół, znajomych, miejsc i ludzi spotkanych po drodze. Mam nadzieję, że też się w nich odnajdziecie. Każdy hotel to inna opowieść, każdy pokój to wiele historii. Na scenie będziemy odkrywać je razem, dzieląc się muzyką, emocjami i wspomnieniami. Miesiąc przed premierą opublikuję opowiadania związane z każdą piosenką. Dopełnią one historie, które zapisałem w słowach i dźwiękach - mówi Paweł Domagała.
Gitara z badmintona
Być może złapał muzycznego bakcyla dzięki rodzicom, bo słuchali oni jazzu, bluesa i country. Początkowo mały Paweł udawał na rakiecie do badmintona, że gra na gitarze, a kiedy przestało mu to wystarczać, zaczął uczęszczać na kurs gry na instrumencie. Szybko też objawił talent kompozytorski: w trzeciej klasie podstawówki wymyślił piosenkę „Anielski blues” i wykonał ją podczas szkolnego apelu.
- Dzięki temu, że wychowywałem się w Radomiu w latach 90., miałem w swej klasie bardzo bogatych i bardzo biednych kolegów. I nie było między nami żadnych różnic. Ocierałem się o bogactwo i biedę, dlatego dosyć wcześnie poznałem życie z każdej strony. Dzięki temu potrafię dziś zrozumieć różnych ludzi – mówi nam artysta.
Muzyczna pasja nie zaspokajała młodego Pawła i ciągnęło go również do aktorstwa. Chociaż w szkole nikt nie docenił jego talentu, sam zgłosił się do Teatru Powszechnego w Radomiu i już w liceum zaczął w nim grać drobne role. To sprawiło, że po maturze zdecydował się uczyć aktorstwa w Warszawie. Prawdziwy chrzest bojowy przeszedł jednak dopiero po akademii.

- Przez pierwsze dziesięć lat kariery grałam w teatrze i to epizodyczne role. Bardzo dużo mnie to nauczyło. Zresztą podobnie jak Kabaret Na Końcu Świata, który był dla mnie wspaniałą lekcją improwizacji i scenicznej odwagi. Teatr był więc dla mnie bardzo ważny, bo to właśnie tam aktor najpełniej szkoli warsztat – podkreśla.
Marząc o śpiewaniu
Popularność przyniosła mu główna rola w spektaklu „Exterminator”. Dzięki niej upomniało się o niego kino. I szybko okazało się, że świetnie sprawdza się w komediowym repertuarze. Za sprawą takich filmów, jak „Wkręceni”, „Dzień dobry, kocham cię!” czy „Planeta singli”, stał się ulubieńcem kobiecej widowni. Nie zrezygnował jednak z marzeń o śpiewaniu.
- Początkowo grałem sam na gitarze, potem próbowałem tworzyć różne projekty. Kiedy poznałem Łukasza Borowieckiego, puściłem mu swoje nagrania i wtedy stwierdziliśmy, że zrobimy to razem. On nie znał mnie wtedy jeszcze dobrze, ale zaryzykował – złożyliśmy się pół na pół na pierwszą płytę i od tamtej pory działamy razem. I nic nie wskazuje na to, że przestaniemy – podkreśla.
Nowa płyta to bardzo osobista podróż, będąca rodzajem pamiętnika. Artysta podkreśla, że album jest „o szukaniu w sobie takiego miejsca, które jest tylko nasze i do którego uciekamy, gdy jest nam źle”. Jak mówi Paweł: „To na pewno dla mnie płyta najbardziej osobista i najbardziej terapeutyczna. Płyta, która mnie w jakimś sensie uratowała, bo praca nad »Narnią« była równocześnie pracą nad sobą” – opowiada wokalista.