WIDEO: Pawęzów. Pożar zabrał jej dorobek życia. Została bez dachu nad głową
Autor: Paweł Chwał, Gazeta Krakowska
Gdy Ewa Kornaus zobaczyła, jak ogień trawi jej dom, w wykończenie którego włożyła wszystkie swoje oszczędności, zasłabła i konieczne było wezwanie do niej pogotowia. - Była kompletnie załamana, cały czas płakała i przez kilka dni nie sposób było z nią porozmawiać. Tak bardzo przeżyła ten koszmar - tłumaczy Katarzyna Kula, przyjaciółka córki poszkodowanej mieszkanki Pawęzowa (gmina Lisia Góra).
W chwili gdy doszło do pożaru pani Ewa była u rodziców w Tuchowie. - Córka mieszka niedaleko mnie, dlatego zadzwoniłam do niej, aby podeszła na chwilę do domu, żeby dać jeść psu i podlać kwiatki - relacjonuje kobieta.
To właśnie ona powiadomiła straż o tym, że spod dachu na domu jej mamy wydobywają się kłęby dymu. - Próbowaliśmy najpierw gasić go wodą z węża ogrodowego, ale to nic nie dawało. Ogień z każdą minutą przybierał na sile - mówi Barbara Majerczyk. Gdy przyjechali ochotnicy okazało się, że w hydrancie nie ma ciśnienia wystarczającego do tego, aby podłączyć do niego węże strażackie. Trzeba było czekać na przyjazd cystern z zapasem wody, a to o kilka minut opóźniło akcję gaśniczą. Spłonęły doszczętnie dach i strop oraz stojące obok domu budynki gospodarcze.
- Dopiero co wyremontowałam cały dom od podłogi po sam dach. W sierpniu najmłodszy z synów żeni się. Chciałam, aby nie wstydził się, gdy przyjadą goście na wesele - mówi Ewa Kornaus.
Strażacy oszacowali straty spowodowane pożarem na 150 tysięcy złotych. Wszystko wskazuje na to, że doszło do zwarcia w instalacji elektrycznej. Udało się wprawdzie wynieść z płonącego budynku część mebli, ale dom do zamieszkania w tym momencie kompletnie się nie nadaje.
- Pomieszkuję trochę u córki, trochę po znajomych, ale chciałabym wrócić do siebie. W tym domu wychowałem sześcioro dzieci, jest mi bardzo bliski, wierzę mocno w to, że uda się go jeszcze odbudować - mówi ocierając łzy mieszkanka Pawęzowa.
Na pomoc ludzi dobrego serca nie musiała długo czekać. Jedni sąsiedzi zajęli się uprzątnięciem pogorzeliska, inni (z pobliskiego tartaku) bezpłatnie dostarczyli jej drewno na strop i dach. Pierwsze prace ruszyły wczoraj.
- Nie możemy zostawić jej samej. Jak szybko się uwiniemy, a pogoda będzie sprzyjać, to dach powinien być gotowy góra za dwa tygodnie - mówi Zbigniew Wawrzon, sąsiad.
Dzięki zorganizowanej w kościele zbiórce udało się zebrać 5 tys. złotych. Pomoc zadeklarowały także Caritas, Stow. Rodzin Katolickich i gmina. Potrzeby są ogromne. Kobieta utrzymuje się wyłącznie z 1000 zł renty, a za to domu nie odbuduje.
Możesz pomóc...
Ewie Kornaus można pomóc przekazując jej materiały budowlane, okna, płytki ceramiczne, farbę, a także środki czystości czy elementy wyposażenia wnętrz.
Można także dokonywać wpłat na nr konta: 92 1240 1910 1111 0000 0891 4103. Nr tel. do córki poszkodowanej kobiety to: 724 764 081.