Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pekin. Nowa stolica starego świata [ZDJĘCIA]

Daniel Szafruga
Zziajany, spocony blondyn odpoczywający na kamiennych schodach Wielkiego Muru był atrakcją dla Chinek. Dziewczyny co chwilę przytulały się do mnie, by mieć pamiątkowe zdjęcie. Nie chcąc, by moja podobizna straszyła dzieci w kolejnych chińskich domach, dałem drapaka w dół.

"Karalucha", w wąskiej uliczce bez nazwy, w pobliżu wielkiej arterii Jianguo Men Wai, pełnej ekskluzywnych sklepów, wypatrzyli Polacy pracujący w Pekinie. Jako że szyld z chińskimi krzaczkami jest tak samo zrozumiały dla nas jak dialekt mandaryński właściciela knajpy, ochrzczono ją "Karaluchem".

Drewniana podłoga i takież stoły pamiętają czasy Czerwonej Gwardii Mao. Pofalowany sufit z płyty pilśniowej sprawia wrażenie, że zaraz runie na głowę gości. Klimatyzacja? W "Karaluchu" nie ma nawet wiatraka, a na zewnątrz mimo późnej nocy temperatura powyżej 30 kresek. Nasza znana telewizyjna celebrytka kuchenna dostałaby hertzklekotów, gdyby tu zajrzała. Ale od kucharza mogłaby się wiele nauczyć. Jedzenie wyśmienite. A 12 różnych potraw - od smażonych i surowych warzyw w cudownych sosach po drobne kawałki mięsa przyrządzone na różne sposoby - popite miejscowym piwem, kosztowało każdego z nas 42 juany, czyli 21 zł. W najbliższej knajpie przy Jianguo Men Wai do rachunku dopisano by jeszcze dwa zera.

Jeżeli dla kogoś w "Karaluchu" za drogo, to obok na chodniku stoją grille, na których skwierczą kawałki polędwicy i kurczaka. Przysiąść można na pustej skrzynce od piwa. Klientów nie brakuje.

Wielki brat czuwa

W Pekinie, jak w każdym innym dużym mieście, możesz stracić portfel, gdy znajdziesz się w nieodpowiednim miejscu i w niestosownym czasie. Ale jeżeli ktoś nie prosi się o guza, nawet nocą może bezpiecznie zwiedzać miasto.
Za turystami nie snują się smutni panowie. Zastąpiły ich kamery, zamontowane niemal wszędzie. Na lotnisku, przy odprawie wjazdowej, program komputerowy porównuje zdjęcie w paszporcie z twarzą turysty. Robiona przy tej okazji fotka ląduje w pamięci komputerowych serwerów. Gdy zajdzie potrzeba, program przeszukuje nagrania i bieżące obrazy z kamer i wyławia z tłumu poszukiwanego osobnika. System, który stworzono na potrzeby olimpiady, może go śledzić przez cały pobyt.

Nie uchroni on jednak przed kusicielkami. Europejczyk, idący ulicami Pekinu, może zostać zaczepiony przez śliczne Chinki. Przedstawią się jako studentki, którym polecono prowadzić konwersację. Język nie jest ważny, posługują się prawie każdym. Delikwenta zaproszą do restauracji lub kawiarni. Po chwili przyjdzie kelner z rachunkiem, np. za trzy kawy opiewającym na 500 dolarów. Facet zajęty wyjaśnianiem nieporozumienia, nawet nie zauważy, że dziewczyny zniknęły. W końcu zapłaci, bo policja nie pomoże.

Miasto, które nie zasypia
Jeżeli ktoś sądzi, że najwięcej najdroższych aut, najładniejszych wieżowców, największych placów, najszerszych dróg, itd. jest w Nowym Jorku i Moskwie, powinien przyjechać do Pekinu zweryfikować ten pogląd. Przed Olimpiadą w 2008 roku odnowiono ponad 200 zabytkowych budynków i ogrodów. W miejscu wyburzonych parterowych domów - hutongów, wyrosły wieżowce ze stali i szkła.
W Pekinie mieszka 23 mln osób. Ulice, które 20 lat temu przemierzała rzeka rowerzystów, dziś zapełniają samochody.

Zarejestrowanych jest tu 5 mln aut osobowych. By zmniejszyć korki, od 2008 roku dwie ostatnie cyfry rejestracji wyznaczają dzień tygodnia, w którym nie można się poruszać autem. Jedynie w weekendy jeździć mogą wszyscy. Ale mimo czetropasmowych arterii, sześciu obwodnic, wielopoziomowych estakad, Pekińczycy stoją w korkach. Mogłoby być gorzej, gdyby nie reglamentacja czterech kółek.

- By kupić auto, oprócz pieniędzy potrzebne jest nam także szczęście - mówi Tang Li, dziennikarka radia Pekin. - Raz w miesiącu odbywa się loteria dla mieszkańców Pekinu, podczas której losowane jest 15-20 tys. pozwoleń na kupno i rejestrację auta. Walczy o nie ponad milion chętnych. Niestety, mnie od kilku lat nie udało się wylosować szczęśliwego numeru.

Oaza spokoju
Świątynia Lamajska, to jedno z nielicznych miejsc w Pekinie, gdzie można zaznać spokoju, pod warunkiem, że akurat nie ma turystów. Nie jest to kolejna turystyczna atrakcja. Tu czuć klimat dawnych wieków. Chińczycy przychodzą się tu modlić, prosić Buddę o opiekę. Liczne młynki modlitewne nie stoją w bezruchu. Tutaj znajduje się 10-metrowy posąg Buddy, wykonany z jednego kawałka drzewa sandałowego.

Klimat tamtych Chin można poczuć w soboty na targu staroci, obok stacji metra Panjiayuan. Wśród tysięcy drobiazgów starego rękodzieła jak i udanych kopii, posągów lwów, smoków i feniksów, oferowane są wykute w marmurze podobizny dawnego i współczesnego idola Chińczyków: Mao i Billa Geats’a.

Świątynia handlu
To raj dla zakupoholików. Przy każdym parkingu, na którym zatrzymują się autokary z turystami, kilkunastu handlarzy oferuje oryginalne Rolexy. Noszą je w walizkach. Cena 1000 juanów, ale po targach można kupić za 50.

W Pekinie jest kilka domów towarowych, wielkości naszej Galerii Krakowskiej, w których półki uginają się pod ciężarem najnowszych kreacji Prady, Ralpha Lorena, torebek Louisa Vitona, kosmetyków Chanel, butów Adidasa, Pumy itd., które można kupić po zaciekłych targach za kilkanaście złotych. Jest tu wszystko, nawet najnowszy tablet Macintosha za 300 juanów. Zdarza się, że do tych jaskini handlowej rozpusty wpada policja. Wtedy z lad znikają te najbardziej topowe marki. Wszystkiego nie da się ukryć, bo jest to niemożliwe. Taki przestój w handlu trwa zwykle kilkadziesiąt minut.

Ktoś, kto ma awersję do targowania się, znajdzie w stolicy Chin sklepy wszystkich topowych marek - od Gucciego po Astona Martina - w których ceny są trochę niższe niż w Paryżu, Berlinie, Rzymie czy Nowym Jorku.

Bohater Wielkiego Muru
Ten, który stanie na Chińskim Wielkim Murze, zostanie bohaterem - tak mówi stare chińskie przysłowie. W pobliżu Pekinu są cztery odrestaurowane fragmenty Muru udostępnione turystom. W Badaling, Mutianyu, Juyongguan oraz Simatai. Najbardziej popularny jest ten w Badaling, oddalony od stolicy o 70 km.

Na łatwiejszym jego odcinku turystów jest tylu, że tworzą się korki. Wybrałem więc fragment trudniejszy i miałem za swoje. Nie wiem jak pokonywali go żołnierze w pełnym uzbrojeniu, po 2 kilometrach wędrówki w prażącym słońcu miałem dosyć. Niektóre odcinki przypominały wspinanie się po kamiennej drabinie. Szczęście, że nie podkusiło mnie, by zostać bohaterem w Simatai. Miejscami jest on tak stromy, że pokonać go można tylko na czworakach. W górę, owszem. Ale jak zejść?
Zziajany, spocony blondyn, odpoczywający na kamiennych schodach Wielkiego Muru, okazał się atrakcją dla Chinek. Dziewczyny co chwilę przytulały się do mnie, by mieć pamiątkowe zdjęcie. Takiego brania nigdy nie miałem. Nie chcąc, by moja podobizna straszyła dzieci w kolejnych chińskich domach, dałem drapaka w dół.

Tam gdzie wszystko jest naj...

Plac Tiananmen ma 40 hektarów i mieści się na nim milion osób. Dostać się nań można wyłącznie podziemnymi przejściami, w których ustawiono punkty kontroli bagażu i bramki wykrywające metal, podobne jak na lotniskach. Tu, w najdłuższej kolejce jaką widziałem, Chińczycy czekają przez kilka godzin, by w mauzoleum Mao oddać cześć jego zabalsamowanemu ciału.

Południowy kraniec Tiananmen wieńczy brama wiodąca do Zakazanego Miasta. To stąd cesarzowie decydowali o losach jeńców i wymierzali kary urzędnikom. Dziś na czerwonej elewacji wisi portret Mao. Po jego lewej stronie widnieje napis "Niech żyje Chińska Republika Ludowa", po prawej "Niech żyje wspaniała jedność narodów świata". Czyli odpowiednik znanego nam "Proletariusze wszystkich krajów łączcie się".

Zakazane Miasto składa się z kilku kręgów, otoczonych pałacami. W pierwszym pracowali urzędnicy, w drugim cesarz wydawał polecenia ministrom, w trzecim przyjmował gości i dyplomatów. Najokazalszy to apartamenty cesarza, jego rodziny i konkubin. Ogrom Zakazanego Miasto powala na kolana. Dziedzińce wewnątrz kręgów są dwa razy większe niż Mały Rynek w Krakowie.

Będąc w Pekinie nie można pominąć Tian Tan, czyli Świątyni Nieba. Otacza ją jeden z największych pekińskich parków, będący dla mieszkańców stolicy miejscem spotkań i rekreacji. Mistrzowie Taj-Chi, ubrani w białe szaty, instruują chętnych chcących zgłębić tę sztukę. Obok mistrz jogi pomaga komuś pokonać sztywność ciała. Inni grają w "zośkę", karty, bawią się piłkami, śpiewają. Chińczycy wierzą, że rosnące tu, liczące kilkaset lat cyprysy są źródłem energii, którą oddają od rana do południa.
Od tłumu turystów odpocząć można w dolinie Shisan Ling, leżącej 48 km od Pekinu, gdzie pochowano 16 cesarzy z dynastii Ming. Każdego w kurhanie wspartym o zbocze góry.

Natomiast Yihe Yuan - Pałac Letni, to bezmiar wyrafinowanej chińskiej architektury, pełen skrytych w zieleni pawilonów. Jedną z atrakcji tej rezydencji dynastii Qing jest zadaszona drewniana promenada, mająca 700 metrów, w której każda belka, sufit, kolumna jest przyozdobiona różnymi scenami inspirowanymi literaturą i historią Chin. Tu stoi też marmurowy statek zbudowany na rozkaz cesarzowej Cixi. Miał przynieść powodzenie jej flocie, ale stał się zwiastunem upadku cesarstwa.

Hutong to dzielnica parterowych domów z wąskimi uliczkami, w których z trudnością mijają się riksze. Stary chiński dom składa się z dziedzińca otoczonego pokojami. Całość wraz z dziedzińcem zajmuje około 150 mkw. Dawniej w hutongach żyli urzędnicy, oficerowie, a więc ludzie zasobni. Podobnie jest i dziś. Wartość takiego domu, np. pobliżu jeziora Hou Hai, gdzie mieszkają biznesmeni i obcokrajowcy, mający dość szklanych wieżowców, to 80 mln juanów, czyli 40 mln zł.

Feng shui

Słowa te oznaczają świat i wodę. Ta wiekowa sztuka, zwalczana za czasów Mao, dziś jest powszechnie kultywowana. Większość Chińczyków nie weźmie ślubu, nim jego daty nie wyznaczy geomanta, czyli mistrz Feng shui. Poradzi on także gdzie ma stanąć dom, jak go zaaranżować, wskaże gdzie pochować bliskich, kiedy rozpocząć negocjacje biznesowe itd.

Nikogo nie dziwi, że przed wejściem do domów czy restauracji stoją wielkie misy, w których pływają złote rybki, ale zawsze w nieparzystej liczbie - bo to przynosi szczęście, albo rzeźby żółwia - symbol długowieczności i żurawia zapewniającego rodzinie pomyślność.

Ważne są także kolory. Biały oznacza czystość a zarazem żałobę. Czerwony symbolizuje radość, zielony harmonię, a żółty niebiańską chwałę. Widząc domy z czerwonymi ścianami i złotymi dachami można być pewnym, że należały do cesarzy. W chińskich wieżowcach nie ma 4. i 14. piętra. Liczbę cztery wymawia się bowiem tak samo jak śmierć, a 14 oznacza "zaraz umrzesz". Zamiast nich jest np. piętro 3A, 13B.

Jak się żyje?
Głód mieszkań w Pekinie winduje popyt i ceny o jakich marzą nasi deweloperzy. Mieszkania w wiosce olimpijskiej zostały sprzedane jeszcze przed jej wybudowaniem, po 40 tys. juanów za mkw. 20 tys. juanów kosztuje metr kw. na peryferiach miasta, natomiast średnia pensja w stolicy Chin to około 4,5-5 tys. juanów. Litr paliwa - 7,40 juanów.

Ci, którzy narzekają, że mają krótkie urlopy, powinni wiedzieć, że Chińczykom po roku pracy przysługują 4 dni urlopu, po 5 latach - 7 dni, dopiero po przepracowaniu 10 lat mają 14 dni urlopu.

Jak za cesarzy tak i teraz najlepiej zarabiają urzędnicy państwowi. Nic więc dziwnego, że na wolne miejsce aplikuje w konkursie zwykle ponad tysiąc osób.
W Pekinie byłem w czasie, gdy Chińczycy udowodnili światu, że należą do ekskluzywnego grona państw podbijających Kosmos, wysyłając rakietę Shenzhou 9 z trójką astronautów, w tym kobietą Liu Yang. Ich zadaniem było połączenie statku Shenzou 9 z modułem Tiangong 1. Nie miałbym o tym pojęcia, gdybym przez przypadek nie oglądał CNN. Na ulicach Pekinu życie toczyło się bowiem zwykłym codziennym trybem. Nie było żadnej propagandy sukcesu. Na wielkich telebimach w centrum, wśród morza reklam, trudno było wyłowić tę informację. Chińczycy sukces ten potraktowali jak coś oczywistego. Oni są po prostu przekonani i chyba nie bez podstaw, że Pekin już niedługo będzie stolicą świata, przynajmniej tego gospodarczego.

Transport i noclegi
Nocleg w hostelu w Pekinie kosztuje od 200 do 300 juanów, za identyczną kwotę można znaleźć pokój się w houtongu ze śniadaniem. Metrem można dotrzeć w prawie każdy zakątek miasta. Dwupoziomowe stacje są czytelnie rozplanowane. Podróż kosztuje 2 juany, bez względu na liczbę przesiadek. Warto korzystać, ale nie w porannych godzinach szczytu, kiedy na każdej stacji upychacze starają się wcisnąć jak najwięcej podróżnych do wagonów. Przed wejściem do metra każdy podlega kontroli, a bagaże są prześwietlane, podobnie jak na lotnisku.

Tanie są taksówki, ale do chwili aż nie zamkną metra, czyli do 23. Wtedy ceny wzrastają dziesięciokrotnie. Wyjściem z sytuacji jest wynajęcie rikszy - rowerowej lub motorowej. Ci, którzy lubią zastrzyk adrenaliny, powinni przejechać się nią w dzień. Pekińscy riksiarze chcą udowodnić, że są szybsi niż auta, więc samochody i pieszych traktują jak narciarz tyczki slalomowe.

Warto wypożyczyć rower, który zapewnia szybkie przemieszczanie się po mieście. Na każdej ulicy, po obu jej stronach wydzielone są pasy ruchu przeznaczone dla rowerów i skuterów, szerokie jak ul. Grodzka w Krakowie.

Skok dalej
Chińczycy o Pekinie mówią, że jest jak przystojny mężczyzna. Ale nie ukrywają, że ładniejszy jest Szanghaj, który porównują do pięknej młodej panny. Z kolei Suzhu, ze swoimi klasycznymi ogrodami, poprzecinane kanałami, nazywane jest Wenecją wschodu. Chińczycy znający nasz kraj porównują to stare miasto do Krakowa. Szybkim pociągiem ze stolicy Chin do Szanghaju podróż trwa zaledwie 5 godzin. Korci więc, by odwiedzić piękną pannę. Może następnym razem...

Kilka przydatnych informacji

2 juany to 1 złoty
Wiza chińska 220 zł. Bezpośrednie połączenie samolotem PLL LOT z Warszawy, co drugi dzień. Cena biletu w obie strony 1854 zł. Lot trwa 9 godzin. Różnica czasu 6 godzin.
Wybieramy strażaka roku 2012. Zgłoś swojego kandydata!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska