Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Picie po krakowsku: rządzą piwo i "małpki"

Magdalena Jadach
Spośród produktów wódczanych, klienci najczęściej kupują "małpki"
Spośród produktów wódczanych, klienci najczęściej kupują "małpki" Adam Wojnar
300 milionów litrów - tyle napojów alkoholowych kupili w ubiegłym roku Polacy. To prawie 8 litrów na obywatela. I 27 mln litrów mniej niż w 2009 r. - wynika z obliczeń Związku Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego. Producenci szacują, że zmalała przede wszystkim sprzedaż wódki.

Według ekspertów, malejąca podaż wódki wynika ze zmiany postaw konsumpcyjnych Polaków. Coraz częściej wybieramy lżejsze trunki, jak piwo czy wino. A jeżeli ktoś ma ochotę na 40 procent lub więcej - często decyduje się na... zwykły bimber. Wiedzą o tym dobrze policjanci, którzy tylko w ubiegłym roku zabezpieczyli w Małopolsce 4200 litrów nielegalnego alkoholu etylowego. Tyle oficjalne dane. Co ludzie najchętniej kupują, najłatwiej sprawdzić w sklepie monopolowym.

Czwartek, godz. 19. Wchodzę do sklepu nocnego przy ulicy Grzegórzeckiej w centrum Krakowa, kilka kroków od Hali Targowej. Na półkach setki litrów różnych trunków: od wódek, piw, win, na whisky kończąc. Sprzedawczynię od kupujących oddziela gruba szyba. Nad głową zawieszona kamera, która wyłapuje każdy ruch. Katarzyna Górny, sprzedawczyni, czuje się jednak bezpiecznie. Obok sklepu regularnie przejeżdżają policjanci, co odstrasza potencjalnych złodziei. Kilka minut później do sklepu wchodzi pierwszy kupujący. - Proszę żubra i setkę żołądkowej - mówi klient koło 50-tki. Piwo wkłada do torby, a wódkę za pazuchę. Płaci niewiele ponad 8 złotych. - Takich tu najwięcej - opowiada pani Kasia. - Te "małpeczki" biją rekordy popularności. Najczęściej idą weekendowo. To porcja dla jednej osoby, ludzie wypijają je sami - tłumaczy dziewczyna. Mniej schodzi większych butelek, 0,75- lub 1-litrowych.

Prezes smaży na meczu kiełbaski: tak kibice ratują Hutnika

Równie często "małpki" biorą sprzedawcy z pobliskiego targowiska: kupują mniejsze butelki, bo takie łatwo ukryć przed strażą miejską. - W niedzielę rano to się tutaj drzwi nie zamykają. Wchodzą ci sami ludzie, kilka razy dziennie. Kupują za kilka złotych, piją schowani przed patrolami i wracają - mówi sprzedawczyni. Po chwili pojawiają się kolejni klienci. Kolejno biorą piwo i setki wódki. Wszyscy wyglądają podobnie: zmęczone twarze, spracowane ręce i brak uśmiechu. Bez trudu można przewidzieć, co kto weźmie. - Ci lepiej ubrani kupują droższe piwo, na przykład desperadosa. Ci najbardziej zmęczeni, to wódka, tanie i mocne piwo. A rekordy popularności biją cytrynówka i wiśniówka - mówi sprzedawczyni.

Według pani Katarzyny, studenci to oddzielna grupa. Testują swoje możliwości na najtańszych winach, takich za pięć złotych w plastikowych butelkach. - Biorą je tylko ci, którzy wyglądają na alkoholików, no i właśnie studenci - mówi sprzedawczyni. Do sklepu wchodzi młoda dziewczyna. Spieszy się. Kupuje "małpkę" czystej i pepsi, którą od razu otwiera. Jak twierdzi Katarzyna Górny, podobnie robi wiele młodych kobiet.- Starsze panie biorą czysty spirytus i mówią, że to do pieczenia placków - twierdzi sprzedawczyni. Im bliżej godz. 20, tym większy ruch. Koło Hali Targowej staje nyska, koło której dwóch mężczyzn ustawia przenośny grill. Zaraz zaczną sprzedawać słynne w Krakowie smażone kiełbaski podawane na papierowych tackach. Po kiełbaski ustawiają się już pierwsi chętni. A wiadomo, że jak kolacja, to trzeba się czegoś napić. W naszym sklepie coraz większy ruch. Przychodzą klienci z kiełbaskami, biorą piwo i idą jeść na pobliskich ławeczkach.

W pewnym momencie do sklepu wchodzi dwóch młodych chłopaków, obaj po około 25 lat. Elegancko ubrani, ich buty aż lśnią. - Pewnie randka - myślę. Okazuje się, że mam rację. - Proszę jakieś półsłodkie wino. Najlepiej martini, bo takie lubią dziewczyny - mówi jeden z nich i śmieje się do drugiego. Mężczyźni płacą 20 złotych i wychodzą. Pytam, kiedy w sklepie panuje największy ruch. - Panowie lubią się napić z samego rana - już w drodze do pracy. Kobiety tak wcześnie nie piją, wolą wodę - zdradza sprzedawczyni. - Przez cały dzień najwięcej widać starszych ludzi, młodzi pojawiają się wieczorami. Mimo że ruch w sklepie widać, specjaliści z branży twierdzą, że "monopole" i tak przeżywają ciężkie chwile. - Widać to na krakowskim rynku. Małe sklepy nie są w stanie konkurować z cenami w hipermarketach. W 2010 r. przejęliśmy kilka takich sklepów, które nie wytrzymały konkurencji - mówi Grzegorz Batko, dyrektor handlowy sieci sklepów monopolowych Planeta.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska