Reżyserka podkreśla, że sięgnęła po tekst Mariana Hemara, gdy uważa, że warto przypominać jego twórczość. - Pamiętamy jego szlagiery, jak „Wąsik, ach ten wąsik”, a nie wiemy często, że był bardzo ciekawym i wnikliwym autorem tekstów - mówi Agnieszka Mandat.
Uważa, że ta opowieść daje możliwość stworzenia zupełnie „innego teatru niż ten, który jest obecnie w głównym nurcie”. Jej zdaniem dziś ze sceny widza często atakują zbyt głośna muzyka, uwspółcześnione wersje kostiumów oraz zbyt dziwaczne formy. Jej celem jest natomiast - jak zapowiada - wydobycie specyfiki oryginalnego tekstu, do którego podchodzi z wielkim szacunkiem. - Dlatego właśnie skróty właściwie są minimalne - dodaje reżyserka. Do tego podkreśla, że właśnie przez szacunek dla autora w inscenizacji starała się trzymać realiów lat 60.
Dzięki temu chce, by widz dostrzegł u Hemara to, co jej zdaniem najważniejsze: inteligentny dowcip, specyficzny język i jego melodyka, z oryginalną składnią. Sama natomiast jego utwór oceniła jako „lekki i przyjemny”.
Zdaniem reżyserki warto przypominać twórczość Mariana Hemara, ponieważ w PRL był zakazany, skazany na „artystyczny niebyt”. To dlatego dziś poza jego utworami rozrywkowymi dla kabaretu niewielu o nim pamięta. - Myślę, że trzeba przypomnieć go jako autora dramatycznego, jego humor spleciony z ciągle aktualną refleksją. Często dajemy się uwieść przekonaniu, że refleksja musi być ciężka gatunkowo. Ja chcę by widz wyszedł z teatru z refleksją, ale nie był nią zmęczony i przygnieciony - mówi Mandat.
Przypomnijmy, że aktorka była w zespole Narodowego Starego teatru do 2014 roku. Natomiast w 2017 zagrała w filmie „Pokot” Agnieszki Holland i Katarzyny Adamik.
„Pierwiastek z minus jeden” to ostania premiera narodowej sceny w Krakowie w tym sezonie.
Znajdź się na archiwalnych zdjęciach Festiwalu Kultury Żydow...