Oprócz wstępniaka redakcyjnego głoszącego ideę wydawniczą: "Ten jest, że tak rzekę, jedyny pokarm dowcipu ludzkiego, umieć i wiedzieć jak najwięcej: tym się karmi, tym się cieszy, tym się kontentuje", zawierał przegląd sytuacji politycznej i społecznej w krajach Europy - informacje o rodach panujących, toczonych wojnach, traktatach i innych sprawach, jakie mogły być przydatne dla lepszego zrozumienia tematów gazety przez czytelników, którzy do tej pory nie interesowali się polityką.
Czytaj także: Opowieść zimowa Szekspira miała swoje źródła nad Wisłą
Drugi numer pojawił się 5 stycznia, miał osiem stron i zawierał doniesienia z listopada i grudnia 1660 roku z różnych stron Europy. Trzeci numer ukazał się w tym samym dniu co numer drugi - było to wydanie nadzwyczajne - czterostronicowe, w którym opublikowano szczegóły zawartego traktatu z Kozakami.
Wydawało się, że wracają szczęśliwe czasy. Mimo olbrzymich zniszczeń z okresu walk ze Szwedami Rzeczpospolita zdobyła się na wielki wysiłek. Zakończyła wojnę ze Szwecją, polskie wojska rozbiły dwie armie carskie i uspokoiły Kozaków. W kraju dojrzewała także chęć dokonania niezbędnych reform politycznych i ustrojowych. Zwolennikami zmian była para królewska - Jan Kazimierz i Ludwika Maria - która przy okazji chciała zapewnić jeszcze za życia dotychczasowego monarchy następstwo tronu dla wybranego przez siebie francuskiego kandydata.
Król i jego małżonka potrzebowali w tym celu sposobu dotarcia z ideami do większej liczby - głównie szlachty. Pomysłem na to była drukowana gazeta. Do tej pory informacje o wydarzeniach w kraju i na świecie docierały z opóźnieniem i były kolportowane powoli. W średniowieczu wieści przenosiły wędrowne dziady, potem pojawiła się drukowana publicystyka dotycząca różnych istotnych spraw, aż wreszcie zaczęto tworzyć "awiza", "nowiny" czy "opisania".
Początkowo wiadomości przepisywano ręcznie, a ich odbiorcami były dwory królewskie, książęce i biskupie oraz ważniejsze rody mieszczańskie i kupieckie. Wieści pisane były po łacinie lub niemiecku.
Misję stworzenia czasopisma, które miało popierać dworskie plany polityczne, zlecono osiadłemu w Krakowie Włochowi Hieronimowi Pinocciemu. Był on kupcem i dyplomatą, pełnił także funkcje radnego i burmistrza Krakowa. Z jego usług dyplomatycznych korzystali polscy Wazowie - Władysław IV, a następnie jego brat Jan Kazimierz. Pinocci miał już doświadczenie w redagowaniu gazet - przez kilkanaście lat tworzył gazety pisane ręcznie. Pomysł i szatę graficzną "Merkuryusza" skopiował z wydawanej w latach 40. XVII wieku brytyjskiej gazety "Mercurius Britannicus communicating the affaires of Great Britain for the better information of the people". Brytyjski oryginał podpatrzył zapewne podczas jednej ze swoich misji dyplomatycznych.
Stroną techniczną zajął się inny krakowianin - drukarz Jan Aleksander Gorczyn, który był także pisarzem i poetą. Na potrzeby "Merkuryusza" zajmował się również dziennikarstwem, choć najważniejsze teksty tworzył zapewne Pinocci. Od wiosny gazetę zaczęto drukować w kamienicy Szoberowskiej przy Małym Rynku (obecnie ma nr 6). Duet mieszczański wspomagał marszałek wielki koronny Łukasz Opaliński, erudyta, miłośnik książek i właściciel największej polskiej biblioteki tamtych czasów. Przypuszczalnie to on kierował linią polityczną pisma.
Gazeta wydawana była w nakładzie 100-250 egzemplarzy, drukowano wydania zwyczajne i nadzwyczajne. W wydaniach nadzwyczajnych publikowano treści umów międzynarodowych lub listy panującego, a w wydaniach zwyczajnych prezentowano informacje z kraju i zagranicy, m.in.: o wojnie polsko-rosyjskiej, podróżach królewskich, sesjach sejmowych, przyznanych godnościach senatorskich, walkach Wenecjan na Krecie, panowaniu Ludwika XIV we Francji. Pojawiały się także informacje dotyczące handlu, religii, poczty czy gospodarki. Pismo było kolportowane m.in. do Wiednia, a kilka numerów zredagowano po włosku.
W maju, gdy rozpoczynały się obrady sejmu, redakcja i drukarnia przeniosła się w ślad za dworem królewskim do Warszawy. 4 lipca Jan Kazimierz wygłosił w parlamencie mowę, w której groził, że jeśli nie powoła się już teraz Francuza na polskiego króla, to kraj zostanie podzielony między Rosję, Prusy i Austrię. Sejm nie podzielił tej wizji, uchwalił olbrzymie podatki na potrzeby państwa, ale nie zgodził się na powołanie "francuskiego fircyka" na tron. Król z królową popełnili poważny błąd, forsując sprawę wyboru cudzoziemca z Francji, a nie próbując wcześniej rozwiązać innych ważnych spraw - np. likwidacji liberum veto i wprowadzenia reform ustrojowych. Klęska głównego punktu programu królewskiego zaważyła na losie pisma, które nie zdołało przekonać mas szlacheckich do idei króla. Ostatni 8-stronicowy 41. numer "Merkuryusza" ukazał się 22 lipca.
Monarchowie starania dotyczące francuskiej sukcesji kontynuowali przez następne lata z uporem godnym lepszej sprawy, ale z marnym skutkiem. Próbowali stosować przekupstwo, a czasem siłę, co skończyło się na rokoszu Lubomirskiego i wojnie domowej. "Temu państwu przyjdzie zginąć za takim bezrządem samych obywateli" - powiedziała na łożu śmierci królowa Ludwika Maria. Niestety, ani ona, ani jej mąż nie wykorzystali dobrej okazji do uzdrowienia państwa, likwidacji liberum veto i unormowania złotej wolności, aby nie zamieniła się w anarchię, gdy była ku temu okazja. "Merkuryusz" mas szlacheckich nie przekonał, ale idea drukowanych gazet przetrwała.
W 1961 roku na murze kamienicy przy Małym Rynku 6 w trzystulecie ukazania się pierwszej polskiej drukowanej gazety wmurowano pamiątkową tablicę.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!