https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy trener Niewiadomej: Zdrowie, rozum i szczęście

Jacek Żukowski
Zbigniew Klęk (WLKS Krakus Swoszowice)
Zbigniew Klęk (WLKS Krakus Swoszowice) Andrzej Banaś
Zbigniew Klęk to pierwszy trener Katarzyny Niewiadomej. To on oszlifował brylant z Ochotnicy Górnej.

W niedzielę zapewne oglądał pan ostatni etap Tour de France i triumf w tym wyścigu byłej podopiecznej?

Oglądałem w Internecie, na żywo. Akurat wracaliśmy ze zgrupowania.

Jakie miał pan przeczucia przed ostatnim odcinkiem?

Po igrzyskach, gdy się nie udało z uwagi na kraksę wierzyłem, że teraz się uda. Pisałem do Kasi jeszcze dzień wcześniej. Pisałem, że nigdy nie byłem tak spokojny o wynik. Sport uczy pokory, ale ta pokora już nas tyle razy dotknęła, że teraz twoja złość doprowadzi do tego, że będziesz w złocie, bo ten kolor najbardziej ci pasuje.

Minuta i piętnaście sekund przewagi to było z jednej strony dużo, ale z drugiej mało jak na tak trudny etap.

Tak. Ale to jest sport. Na ostatnim etapie przewaga rywalki zmieniała się, to było niesamowicie emocjonujące, jak my to mówimy „na żyletki”. Mało jest takich wyścigów, także wśród mężczyzn.

I co pan poczuł, gdy zobaczył triumf Kasi?

Nie udało się tego osiągnąć Rafałowi Majce, udało się Kasi. To były dwie osobowości, które mogły powalczyć o taki cel. To największy sukces w jej karierze.

Wcześniej dwa razy była trzecia w tym wyścigu.

Tak, w tamtym roku przegrała o pół sekundy drugie miejsce, teraz wygrała pierwsze o cztery.

Wracając do igrzysk, to miała dużego pecha, uczestnicząc w kraksie.

Tak, bo forma była, specjalnie się przygotowywała pod start w Paryżu. Dlatego powtarzam, trzeba mieć pokorę. I zdrowie, rozum oraz szczęście. Wszystkie te czynniki dopisały i można się cieszyć.

Ma pan częsty kontakt z Kasią?

Mailowo raczej tak. Nie chcę jej zawracać głowy telefonami. Ma swoje życie, jest skoncentrowana na treningach. Widzimy się raz w roku, w grudniu.

Czy korzysta pan z jej wiedzy w sensie treningów. Czy dzieli się planami z panem?

Mam swoje programy dla młodzieży. Wiadomo, że człowiek się całe życie uczy. Gdy spotykamy się z Rafałem i Kasią to porozmawiamy wtedy konkretniej, to nie są bowiem rozmowy na telefon. Wtedy rozmowa ma naprawdę fachowy charakter.

Wychował pan wielu zawodników, a sztandarowymi kolarzami są Niewiadoma i Rafał Majka. Jaki wiek jest najważniejszy dla rozwoju kolarza według pana?

W sportach wytrzymałościowych wiele zależy od tego, jak organizm jest wyeksploatowany. Wielkie toury pokazały, że wygrywali kolarze w wieku 40 lat. Teraz przychodzi era młodych. Można o tym napisać książkę. Teraz nikt nie patrzy na zdrowie, tylko na wynik. Jest tylko 20 grup zawodowych w elicie, każdy chce się tam dostać. Tacy zawodnicy jak np. Pogacar nie rodzą się na co dzień.

Talentów jest wiele, większość z nich się marnuje. Jaki jest newralgiczny wiek w którym trzeba ten diament oszlifować?

Trzeba to robić od początku. Od pierwszych dni treningowych, od 12 roku życia. Niektórzy rodzice jeżdżą z dzieckiem po 100 kilometrów, a potem dziecko nie rusza nogami...Internet jest bardzo dobry, ale może wyrządzić wiele złego. Każdy szuka nowinek, a nie zawsze są one dobre.

Trzeba więc słuchać doświadczonego trenera, takiego, jak pan.

Taka jest kolej rzeczy. Nie da się wyliczyć tylko watów, potrzebny jest charakter poparty pracą. Zawsze to tłumaczę.

A u Katarzyny jaka cecha była najważniejsza – talent, charakter, czy pracowitość?

Wszystko razem. Ma charakter, jest pracowita aż do bólu. Nie liczy się dla niej pogoda – czy pada, czy nie, po prostu trenuje. Wszyscy mistrzowie maja te same cechy. A talent? Oczywiście, że ma, ale jest on poparty pracą. Wspomnę, ile przeszło przez moje ręce talentów… Śladu dzisiaj po nich nie ma. Niektórzy nawet mi „dzień dobry” nie mówią, bo są oburzeni, że nie zostali mistrzami. A dlaczego nie zostali? Przez swoją głupotę.

Predyspozycje organizmu trzeba mieć, przede wszystkim wydolność.

Tak, ale jeśli ktoś ma coś w sobie, to jeśli nie pracuje, to szkoda takiego talentu. Dzisiaj żałują. Mogli być mistrzami, ale nie podjęli pracy, woleli dyskoteki i inne rzeczy…

Są teraz w pana grupie następcy, ci, u których widać talent, ci, którzy rokują, że mogą dojść do poziomu zawodowca?

Ależ oczywiście! Jest wielu chłopaków. Nie będę rzucał nazwiskami, by rodzice nie mieli pretensji.

A więc z dzisiejszych 12 – 14-latków przynajmniej kilku zgłasza poważne aspiracje?

Tak jest.

Taki sukces jak ten ostatni Niewiadomej pomoże panu w ściąganiu do klubu młodzieży i w zasileniu Krakusa w pieniądze od sponsorów?

Na to cały czas liczę. Także na to, by otworzyli oczy urzędnicy. Przewala się wiele pieniędzy, a na dzieci są grosze… W innych województwach jest większa normalność w tych sprawach, a u nas jej nie ma.

Wracając do Niewiadomej. Co jej zostało do zdobycia. Pewnie medal na kolejnych igrzyskach?

Na pewno. Jest gravelową mistrzynią świata, ale na pewno marzy też o medalu ze startu wspólnego na szosie.

A jak pan widzi w tym momencie Rafała Majkę. Był po ciężki Giro d’Italia, w którym pomógł Tadejowi Pogacarowi w triumfie. Tour de Pologne ukończył jako 18. Był najlepszym z Polaków.

Rafał przyjechał walczyć, a nie przyjechać wyścig. O miejscu zadecydował etap w Dusznikach. Ściga się, bo jeszcze ma z tego satysfakcję, nie tylko pieniądze i jeszcze ktoś go chce, a to są ważne rzeczy.

Jest smutna refleksja, że jego następców za bardzo nie widać…

Tak jest. Jeżeli będziemy tak podchodzić do sportu, to tak będzie. Skoro juniorzy zdobywają na torze medale i teraz jadą na mistrzostwa świata po bólach i każdy rodzić musi dopłacić do wyjazdu po 12 tys. zł. To jest bandytyzm...

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska