Dostał pan nagrodę za całość kariery trenerskiej.
To już mam kończyć?
Broń Boże! Absolutnie, to ma być motywacja do dalszych działań.
I jest, bo skoro się podejmuję pierwszy raz w historii organizacji mistrzostw Polski to świadczy to o wszystkim. Mają startować i Katarzyna Niewiadoma i Rafał Majka. Dlatego to robię, choć jest to spore wyzwanie, 5-dniowa impreza od 25 do 29 czerwca.
Proszę przypomnieć czytelnikom, jak długo jest pan już trenerem?
Pracuję samodzielnie od 1983 roku, a w Krakusie po zakończeniu przygody z rowerem, ze względu na zdrowie od 1975 r. Spędziłem więc w nim całe życie. Nie szukałem szczęścia gdzie indziej. Jak zaczęło nam dobrze iść to były różne oferty, ale nie interesowały mnie, a dzisiaj to już nie ma sensu czegoś zmieniać. Nie interesował mnie też wyjazd za granicę, choć koledzy wyjeżdżali.
Było wiele sukcesów na przestrzeni wielu lat, ale miniony roik na pewno będzie jednym z lepszych dla pana, bo przecież była podopieczna – Katarzyna Niewiadoma pokazała się z mistrzowskiej strony.
Dokąd się będą nasi wychowankowi ścigać, to będziemy się z tego cieszyć. Mamy promocję, a nasza młodzież także. Nie ma takiego klubu w Polsce, który by wychował takie światowe gwiazdy. Oni utożsamiają się z klubem, są z nami. To jest ta zapłata. Nie myślę tu o finansach, ale o związku z klubem.
W 2016 r. w Rio de Janeiro na igrzyskach Rafał Majka zdobył brązowy medal, w 2024 r. Katarzyna Niewiadoma wygrała Tour de France. Jest się z czego cieszyć.
Oczywiście! Rafał dwa razy w Tour de France zdobył koszulkę najlepszego górala, ta sztuka udała się co najmniej dwukrotnie tylko nielicznym A jest kilku, którzy mnie nie posłuchali, bo też mogli odnosić sukcesy… Mieli talent, ale nie słuchali rad. Za dużo jednak marzyć. Z tego co jest trzeba się cieszyć, bo jest to wzór dla młodych. Pracujemy cały czas, mamy prawie 40 zawodników.
Wracając do sukcesu Niewiadomej, śledził pan ten wyścig w Eurosporcie?
Tak, akurat ostatni etap podczas powrotu z wyścigu z Dzierżoniowa, oglądaliśmy finisz na Górze św. Anny, gdzie kończył się nasz wyścig. Przeżywaliśmy niesamowicie. Szkoda, że wirus dopadł ją podczas mistrzostw świata, bo też miałaby szansę na dobry wynik. Ale nic straconego, w tym roku MŚ będą w Rwandzie,m najcięższe, jakie kiedykolwiek były.
Wiadomo, że taka impreza jak Tour de France to niesamowite wyzwanie. Obawiał się pan, że Niewiadoma może nie wygrać?
Trzeba wierzyć, wiara czyni cuda. To były tylko i aż 4 sekundy. „Prąd może odłączyć” podczas jazdy pod górę i trzeba to przetrwać. Do ostatniej sekundy była niepewność, taki jest sport.
Gdyby mogła wybierać, to chyba wolała wygrać TdF niż zdobyć medal olimpijski?
Dla kolarstwa wielkie toury są najważniejsze, choć w innych dyscyplinach medal olimpijski jest ważniejszy. W Paryżu Kasia też „miała nogę”, ale nie miała szczęścia. TdF to nie jest zwykły wyścig, kto się interesuje, to wie.
Ma pan stały kontakt z Katarzyną i Rafałem?
Od czasu do czasu piszemy z Kasią. Jak Rafał wraca do Polski to też mamy kontakt. To są dorośli ludzie, mają rodziny, swoje sprawy. Podczas wyścigów raczej kontakt jest słaby, jedynie SMS. Ale spotkamy się przynajmniej raz w roku i wtedy jest więcej czasu. Wracając do mistrzostw Polski, dlatego się podjąłem organizacji, bo wiem, że oni przyjadą. Startowali w MP w 2016 r. przed igrzyskami, były one w górskim terenie. Potem odbywały się na płaskim, gdzie byli skazani na niepowodzenie. Teraz bardzo się ucieszyli, że robię te mistrzostwa. Trasa będzie w okolicach Dobczyc, chodzi o to, by była ciężka i miała dobre zabezpieczenie.
Pańska pasja trwa. Dawno mógłby pan już zrezygnować, ale nie chce pan.
Tak, dokąd będę mógł, to będę to robił. To jest całe moje życie. Dokąd zdrowie pozwoli. Szkoda tylko, że nie ma następców.
