- O skandalicznym zachowaniu dwóch turystów zostaliśmy zawiadomieni przez inne osoby - mówi Edward Wlazło, komendant straży parku. Jak dodał, do straży zadzwoniło w tej sprawie kilkanaście osób. - Obawy turystów były tym większe, że panowie szli z dziecięcym wózkiem. Nie wiadomo było, czy mieli oni ze sobą dziecko.
Straż parku znalazła turystów i zatrzymała ich. Okazało się, że w wózku nie było dziecka, a jedynie ubranka dziecięce, kilka piw i butelka wódki. - Bardzo trudno się rozmawiało z panami. Raz, że byli pijani, a dwa nie chcieli się wylegitymować. Po kilkunastu minutach rozmowy 35-latek przypomniał sobie numer telefonu do swojej żony. Dodzwoniliśmy się do niej, a ona potwierdziła nam, że dziecko jest z nią i jest bezpieczne - mówi Wlazło.
Straż parku wezwała na pomoc policję. Warszawiacy bowiem klnęli i atakowali turystów na szlakach, pili alkohol, wyrzucali puszki i butelki do lasu. Poza tym sikali na szlaku, na widoku dzieci i innych turystów wędrujących do Morskiego Oka. Teraz grozi im grzywna od 500 do 1000 zł.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze