Wiktoria Kaczmarek strzeliła osiem bramek we wrześniu, a mimo niższego przelicznika niż w przypadku zawodników i zawodniczek w najwyższych klas rozgrywkowych. Nikt nie był jej w stanie zdystansować. Młoda, 21-letnia zawodniczka KS UJ Kraków to wyjątkowa postać, bowiem realizowała się nie tylko w tradycyjnym futbolu, ale również w innych jego odmianach. I to jak realizowała! Jest klubową mistrzynią świata w beach soccerze. W tej samej dyscyplinie jest wicemistrzynią Europy. Grała też w… sepak takraw, czyli specyficzną, azjatycką odmianę siatkonogi. I tutaj też były sukcesy. Wiktoria była bowiem mistrzynią Polski. No, ale teraz mocno postawiła już na tradycyjny futbol, a w rozmowie z nami tłumaczy powody swojej decyzji.
- Z grą na piasku już niestety musiałam skończyć. Postawiłam zdecydowanie na grę na trawie. Teraz mam taki okres, że w tym odnajduję się najlepiej. O beach soccerze na razie nie myślę. Te osiągnięcia, które mamy tutaj, są ważniejsze niż kopanie latem przez dwa miesiące. Priorytetem jest dla mnie teraz drużyna KS UJ. Jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli I ligi, walczymy o awans, to się liczy.
- Najważniejszą rzeczą przy takiej decyzji było to, że sezon w beach soccerze jest krótszy? Bo jeśli popatrzeć na pani osiągnięcia, to jednak na piasku są na razie większe.
- No, tak, ale piłką w tradycyjnej odmianie mogę cieszyć się praktycznie przez cały rok. I tak, to było decydujące. Oczywiście nie odcinam się całkowicie od beach soccera, bo to super dyscyplina, ma swój specyficzny klimat, specyficzne środowisko, można powiedzieć fun. To ma swój urok. Ważne jednak dla mnie jest to, żebym mogła grać przez cały rok, a to daje mi tradycyjna odmiana piłki nożnej.
- Trochę egzotyczną dla nas dyscypliną sportu jest sepak takraw, w którą też pani grała. I jak popatrzeć na filmiki, na czym ona polega, to myślę, że teraz przygotowanie gimnastyczne wyniesione z jej uprawiania, pewnie przydaje się na boisku. Zgadza się?
- Tak, zgadza się, bo odpowiednie rozciągnięcie nóg, gimnastyka to podstawa przy takim sporcie. Jestem bardzo dumna, bo w sepak takraw udało mi się zdobyć mistrzostwo Polski, a nie była to łatwa sprawa, bo byłam jedyną kobietą w finałowym turnieju.
- Jakie są dzisiaj boiskowe atuty Wiktorii Kaczmarek?
- Na pewno to, że jestem wysoka. Warunki fizyczne przydawały mi się na piasku, w sepak takraw, ale też przydają się w tradycyjnym futbolu. Mam po prostu długie nogi. Potrafię się zastawiać, dobrze obrócić z piłką.
- Pochodzi pani z okolic Łodzi, tam pani zaczynała grę w piłkę nożną. Co zatem takiego ściągnęło panią do Krakowa?
- Studia. Przyjechałam do Krakowa na studia. Szukałam klubu, a że kojarzyłam dziewczyny z Wandy, to tam trafiłam najpierw. Kraków wydawał mi się ciekawym miastem do nauki. Również ze względu na kulturę, jaką oferuje. Po rozmowach z rodzicami, po długim namyśle zdecydowałam się na Kraków i AWF. I nie żałuję.
- Będzie pani nauczycielem czy bardziej trenerką?
- Myślę, że jednym i drugim. Najważniejsze, że wszystko kręcić się będzie wokół sportu.
- W jednym z wywiadów z panią wyczytałem, że czas dzieli pani na naukę i treningi. Nie bardzo ma go natomiast na pracę. A jednak umawiając się na ten wywiad poprzez prezesa KS UJ Adriana Ochalika, usłyszałem, że musi pani dojechać z pracy. To jak to jest? Czas jednak się znalazł?
- To kolejny element realizacji mojej pasji, bo trenuję dzieci od 3 do 13 roku życia. Oczywiście w różnych grupach. Te młodsze w Akademii Piłkarskiej Diament, nieco starsze w Prądniczance. Sprawia mi to ogromną radość, satysfakcję, bo kocham pracę z dziećmi. To wszystko, czyli studia, moje treningi i mecze plus praca z dziećmi wypełniają mi cały czas, ale ja lubię taki tryb życia. Powiedziałabym nawet, że gdy mam za dużo wolnego, to czuję się bardziej zmęczona niż wtedy, gdy czas mam wypełniony tymi wszystkimi aktywnościami.
- KS UJ walczy dzisiaj o awans do Ekstraligi. Poziom I ligi kobiet mocno odbiega od najwyższej klasy rozgrywkowej?
- Zależy od drużyny, bo wiadomo, że w lidze są różne zespoły i różny poziom prezentują. Ja wolę patrzeć przede wszystkim na nas, a odnoszę takie wrażenie, że dzisiaj jesteśmy taką prawdziwą drużyną. Zgraną, zmotywowaną. Widzimy się na boisku, rozumiemy się. Potrafimy się do siebie odezwać, podpowiadamy sobie, pchamy grę do przodu. Myślę, że to przede wszystkim zasługa trenerów, którzy potrafili zjednoczyć tę drużynę. To jest nasz atut.
- Gdzie sięgają pani marzenia jeśli chodzi piłkarską karierę?
- Szczerze mówiąc na razie o tym nie myślę, bo cieszę się tym, co mam tutaj. A mam dobrą drużynę, pracę, która przynosi satysfakcję. Oczywiście nie wiemy nigdy, co nam może życie przynieść. Być może kiedyś pojawi się jakaś ciekawa oferta z zagranicy i będę chciała spróbować swoich sił, ale teraz koncentruję się na tym, co tutaj i teraz.
- A kto dla pani jest piłkarskim wzorem?
- Nie zaskoczę pewnie, bo wskażę na Roberta Lewandowskiego. Dużo osób się na nim wzoruje. Ja również. Imponuje mi to, jakim jest piłkarzem, ale też człowiekiem.
