Ul. Magóry, do której dojechać można od ul. Zarzeczyk położona jest w pięknym ale trudnym terenie, rozciąga się tam uroczy widok. Wokół są łąki i lasy. Mieszkańcy kilkunastu domów cieszą spokojem, ale borykają się ze sporym problemem.
Piotr Foryś niegdyś mieszkał na ul. Magóry w Piwnicznej. Nadal zajmuje się koszeniem łąk, które znajdują się w okolicy jego starego domu. Droga do jego gospodarstwa, podobnie jak do kilkudziesięciu innych w pobliży, prowadzi przez las. Niebezpieczne i strome podjazdy z osuwającymi się kamieniami i wąwozy. Droga wygląda na nieprzejezdną, tylko niektórzy mieszkańcy, których na to stać mają samochody z napędem 4 x 4, które dają radę górskim, leśnym drogom. Jak przekazuje nasz rozmówca są to drogi gminne. Mieszkańcy od lat walczą o godny dojazd.
- Ta droga jest tak zniszczona, że aż wręcz niebezpieczna. Powinni ją nadsypać i naprawić. Mieszkamy w mieście dlaczego więc mamy być odcięci od świata, proszę zobaczyć jak to wygląda - mówi Foryś i wskazuje na wąwozy, dziury i strome podjazdy. Zaznacza, że w pobliżu jego pól biegną szlaki turystyczne, które również są niebezpieczne, jeden z nich prowadzi na Eliaszówkę. Sam także chciałby, aby burmistrz złożył wnioski do programu budowa i modernizacja dróg dojazdowych do pól.
Z problemem tym zmaga się także Andrzej Nowak właściciel prywatnego schroniska Chata Magóry, jeden z sąsiadów Forysia. Mężczyzna od kilkunastu lat mieszka z dala od cywilizacji wraz z żoną i dziećmi dzielą swoją chatę z turystami, którzy chętnie odwiedzają to urocze miejsce. Syn małżeństwa jest w wieku przedszkolnym, tata spod chaty zwozi go dobrze radzącym sobie w terenach górskich samochodem terenowym. Najgorszy odcinek, który tylko na kilku odcinkach wyłożony jest płytami pokonują właśnie pojazdem cztery na cztery, następnie przesiadają się w osobówkę.
- W zimie bardzo ciężko jest wyjechać, zdarza się że jest to niemożliwe, wtedy z plecakiem muszę ten odcinek pokonać pieszo - mówi nam Andrzej Nowak. Po ulewach droga wygląda jeszcze gorzej, w rzeczywistości błotnisty, stromy podjazd prowadzący przez las to część miasta.
Pan Andrzej utrzymuje się z prowadzenia schroniska, ale również z "Ośrodka jazdy konnej". Droga gminna biegnie praktycznie pod chatę, część z niej jest prywatna. Mieszkańcowi tej odległej części Piwnicznej zależy na godnym dojeździe do domu, szczególnie problematycznie jest dla niego dowożenie paszy, którą liczy w tonach.
- Na tym samochodzie nie zmieszczę jej za dużo, to kilkanaście worków na jeden kurs, tym bardziej że jest tu bardzo stromo, droga nie jest utwardzona, nie mogę też za bardzo obciążać samochodu żeby nie utknąć - tłumaczy. Przeprawa przez leśną drogę, która stanowi część miasta przypomina off road. Doświadczyliśmy tego na własnej skórze przygotowując ten materiał.
Poniżej chaty Magóra mieszka Jan Piwowar z mamą (85l.) Starsza kobieta zmaga się z różnymi schorzeniami i w razie potrzeby nie może liczyć na natychmiastową pomoc ratowników medycznych, bo karetka po takiej drodze tam nie dojedzie. Do betonowej drogi trzeba spod jego domu pokonać ok. kilometra. Ten odcinek mieszkańcy muszą pokonywać pieszo, aby dostać się do "cywilizacji".
- Był raz taki przypadek, karetka dojechała do momentu aż kończy się beton, GOPR-owcy musieli przyjechać i znieść ją na dół - mówi nasz rozmówca. Betonowe płyty na drodze przy gospodarstwie Piwowarów zostały położone przez ich sąsiada.
Mieszkańcy są zbulwersowani i bezsilni, proszą choćby o betonowe płyty, które ułatwią dojazd.
Burmistrz prosi o cierpliwość i zrozumienie
Dariusz Chorużyk ma ciężki orzech do zgryzienia, cały czas otrzymuje sygnały od mieszkańców, którzy proszą o naprawę dróg. Te liczone są w wielu kilometrach. Droga biegną w trudnym terenie, osuwiskowym i górskim z pozyskiwanych środków można zrobić tylko ich niewielką część. Burmistrz zaznacza, że każde wykonane 300 metrów jest na wagę złota.
- Złożyliśmy trzy wnioski na remont i budowę dróg do Polskiego Ładu. Uwzględniliśmy w nich wnioski mieszkańców. Zupełnie inaczej się remontuje czy buduje drogi jak tylko jest wsparcie zewnętrzne, z którego jak tylko się udaje to korzystamy. Czekamy na jakąkolwiek informację w sprawie wniosku z kancelarii, bo wtedy będziemy wiedzieli co możemy planować - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Dariusz Chorużyk.
Koszt budowy drogi, która prowadzi do wspomnianych domów jest kolosalny, bo mowa tu o kilometrach. Jeśli uda się uzyskać jakieś środki ze wspomnianego rządowego programu, to 15-20 procent gmina będzie musiała przedstawić z wkładu własnego. Wiadomo, że środki wystarczą tylko na odcinek drogi. Burmistrz zaznacza, że zna te tereny oraz problemy ich mieszkańców i prosi o cierpliwość, bo mimo że chciałaby każdemu pomóc to ma ograniczone środki.
- Walczymy o to, żeby coś gdzieś zdobyć. Prosimy o pomoc z zewnątrz, bo sama gmina tego nie udźwignie, nie jesteśmy bogatą gminą. Nie siedzimy z założonymi rękoma, staramy się pozyskiwać środki z różnych programów. Powoli te inwestycje zaczynają ruszać, realizujemy je na tyle ile nam budżet pozwoli - mówi Chorużyk i zaznacza, że jak co roku składają wnioski na budowę i modernizację dróg dojazdowych do pól i a dzięki zdobytym środkom udaje im się wykonać co najmniej dwie drogi rocznie.
- Sezon na grzyby trwa. Pani Marta z Muszyny pokazała swoje zbiory
- Pięciogwiazdkowy hotel w słynnym uzdrowisku będzie gotowy w przyszłym roku!
- Sławy w Nowym Sączu. Był Jarosław Kaczyński, teraz pojawił się Jaś Fasola z misiem
- Odpust w sądeckiej bazylice znów przyciągnął tłumy wiernych
- Gmach Instytutu Ekonomicznego powstaje w ekspresowym tempie. Zobaczcie sami
